Rok i trzy miesiące temu opisałem historię komedii "Robin Hood", dostępnej w wersji z polskim lektorem w serwisie YouTube, za darmo i za cichym przyzwoleniem wytwórni filmowej. Film nadal jest dostępny online, a oprócz niego całe podziemie filmów, na które przymyka oko niejedna z amerykańskich firm.
Podczas gdy niedawno zlikwidowano Megaupload, a teraz czarne chmury zbierają się nad Chomikuj, serwis YouTube piraci w najlepsze. Piraci? A może coś się zmieniło i wytwórnie zaczęły przychylnie patrzeć na dzielenie się filmami w sieci?
Co można znaleźć na stronie YouTube? Na przykład oscarowy film "American Beauty" z Kevinem Spacey w roli głównej, który w wersji z polskim lektorem został opublikowany w styczniu 2011 r., czyli półtora roku temu. Do dziś obejrzało go pół miliona osób. Półtora roku to wystarczająco dużo czasu, aby zdjąć tak popularny film na żądanie wytwórni filmowej. Tak się jednak nie stało, podobnie jak ze wspomnianym "Robin Hoodem".
Lista pełnometrażowych filmów w wersji z polskim lektorem, które można obejrzeć w YouTube za darmo, jest imponująca. Jest "Miasto Boga", "Hurt Locker - w pułapce wojny", "Niesamowity Hulk", "Jestem numerem 4" i "Deja vu". Jest nawet "Kevin sam w domu" (1,7 miliona wyświetleń, umieszczony w grudniu 2011 r.). Nic nie ominęło polskich filmów. Jest "Killer" (651 tys. wyświetleń), "Chłopaki nie płaczą" (269 tys.), tegoroczny "Sztos 2" (73 tys.) czy ubiegłoroczny "Och Karol 2" (25 tys.) i "1920 Bitwa Warszawska" (269 tys.).
Z przyzwoitości nie podam linków do filmów, które znalazłem. Nie jest
też łatwo znaleźć pojedyncze tytuły przy pomocy wyszukiwarki. Wiele
filmów, mimo że są rekordowo popularne, trudno znaleźć w wynikach
wyszukiwania, nawet gdy posortujemy je według liczby wyświetleń.
Większość, do których dotarłem, znalazłem w liście filmów polecanych,
wyświetlanych w kolumnie po prawej stronie. Wiele produkcji oznaczonych
jest mylnie, z dopiskiem "fragmenty", "zwiastun" lub "zdjęcia z planu".
Niektóre posiadają literówki w tytule albo mają zupełnie inną nazwę niż
prezentowany film.
Podobne "wrzuty" tworzą użytkownicy innych
krajów. Od dwóch lat w serwisie YouTube jest dostępny animowany film
"Auta" wytwórni Pixar i Disney. W oryginalnej wersji językowej
z hiszpańskimi napisami obejrzano go już trzy miliony razy.
Pełnometrażowe filmy publikowane są w różnych wersjach językowych
i Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem. Różnica jest tylko taka, że nasze
publikacje opatrzone są zwykle dopiskiem "cały film", w Hiszpanii jest
to "pelicula completa", a we Francji "film complet".
Dlaczego
opisane filmy są wciąż dostępne na łamach największego serwisu wideo na
świecie? Racjonalne wytłumaczenie jest takie, że internauci dzień w dzień
wrzucają nowe filmy, a wytwórnie nie nadążają z ich usuwaniem. Jak
jednak wytłumaczyć, że bez ceregieli usuwane są najnowsze tytuły,
a stare pozostają praktycznie nietknięte? Wytwórnie posiadają dostęp do
narzędzi Google, które umożliwiają zautomatyzowane wyszukiwanie
nieautoryzowanych materiałów, włączając wyszukiwanie po fragmencie
ścieżki dźwiękowej. Pełnometrażowe filmy mają także typową długość,
zwykle od półtorej do dwóch godzin, oraz cieszą się sporą popularnością.
Nie jest więc trudno je namierzyć i usunąć. Mimo to wciąż są one
hostowane. Dla porównania przypomnę, że na bieżąco są usuwane polskie
zwiastuny nowych i starych filmów, o czym pisałem dwa lata temu.
Inne wytłumaczenie może być takie: wytwórnie filmowe interesuje tylko
bieżący zysk z najnowszych produkcji, z których uzyskują największy
przychód, nieporównywalny z późniejszą dystrybucją na DVD i licencjach
telewizyjnych. Filmy kilkuletnie można często znaleźć jako dodatki do
gazet, których opłata licencyjna to mniej niż złotówka od jednego
egzemplarza, a zysk ze sprzedaży DVD jest zryczałtowany i z punktu
widzenia wytwórni niezależny od liczby pirackich kopii w obiegu.
Istnienie kopii filmów w internecie może być bolączką lokalnych firm
dystrybucyjnych, które z kolei nie mają możliwości usuwania treści
z YouTube, ponieważ nie są właścicielami praw autorskich do konkretnych
tytułów.
Od jakiegoś czasu mówi się również o tym, że YouTube
rozmawia z kilkoma wytwórniami na temat udostępnienia online filmów
w zamian za udział w dochodzie z reklam. Pozostawienie na pastwę losu
nieco starszych filmów może być swego rodzaju testem zasięgu
i zainteresowania nowym kanałem dystrybucji. To właśnie YouTube posiada
największą widownię i infrastrukturę zdolną obsłużyć wiele milionów
wyświetleń.
Zawartość filmowa YouTube w kontekście zamknięcia
Megaupload pokazuje, że ochrona praw autorskich podlega wybiórczej
sprawiedliwości. Zamknięto serwis oferujący płatny dostęp do plików,
w tym filmów, udostępnianych przez użytkowników. Tam barierą dostępu
było uiszczenie opłaty i ściągnięcie filmu na lokalny dysk komputera.
W przypadku filmów umieszczonych na serwerach YouTube nie ma opłat
i ściągania, wystarczy wejść na stronę i kliknąć - film odtwarza się
natychmiastowo. Zarówno Megaupload, jak i YouTube, oferowały wytwórniom
narzędzia do usuwania spornych materiałów, mimo to ten pierwszy został
zlikwidowany, a drugi działa w najlepsze.
Czy oglądanie
pełnometrażowych filmów w internecie jest legalne? W świetle polskiego
prawa - tak. Odpowiedzialność ponosi tylko osoba, która umieszcza film
w sieci. Bez obaw można więc korzystać z zasobów serwisu YouTube,
którego zawartość filmowa jest już większa niż zbiory polskich platform
"wideo na życzenie", takich jak Ipla, Iplex i Kinoplex. Jestem
przekonany, że filmy z YouTube nie znikną, tak jak nie zniknęły w ciągu
ostatnich lat, a wszystko wyżej opisane przekształci się w coś większego
i bardziej legalnego.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|