Zamykanie się kolejnych ekosystemów to problem większy, niż może się wydawać. Z każdym kolejnym miesiącem użytkownicy mają coraz mniejszy wybór.
reklama
Użytkownicy usługi Instagram nie będą mogli wyszukiwać swoich znajomych z Twittera. Największa na świecie witryna mikroblogowa zablokowała dostęp do swojego API konkurentowi w połowie tego tygodnia, otwarcie przyznając się do "ochrony swoich dóbr".
Jak łatwo się domyślić, za niechęcią Twittera do Instagrama stoi z pewnością jego niedawne przejęcie przez Facebooka. To właśnie usługa Zuckerberga wiedzie prym, jeśli chodzi o budowanie wirtualnych ścian i blokowanie dostępu do informacji użytkowników zewnętrznym usługom.
Już od 2010 roku użytkownicy Twittera nie mogą wyszukiwać swoich znajomych w usłudze, korzystając ze społecznościowego grafu Facebooka. Władze mikroblogowej witryny widocznie nie zamierzają być tymi "lepszymi" w całym sporze i odpłacają się pięknym za nadobne.
Informacje o zainteresowaniach i znajomościach są jednymi z najcenniejszych, jakie pozostawiamy w usługach społecznościowych. Największe firmy internetowe strzegą tego typu danych, co choć wydaje się sprawą oczywistą, ostatecznie godzi w samych użytkowników.
W praktyce informacje, które publikujemy na Facebooku najprawdopodobniej na zawsze tam zostaną. Nawet, gdy witryna Zuckerberga już się nam znudzi bądź wprowadzi zmiany, których nie akceptujemy, z pewnością nie będziemy mogli liczyć na eksport naszych danych do konkurencyjnej usługi społecznościowej.
Warto też przypomnieć, że nawet usuwanie zdjęć czy postów z poziomu webowego interfejsu Facebooka na niewiele się zdaje. Informacje i tak pozostają na serwerach społecznościowego giganta i mogą być udostępniane na przykład organom ścigania.
Choć na ogół mnogość różnych usług sprzyja ich jakości, to w przypadku zamkniętych witryn społecznościowych użytkownicy mogą ostatecznie stracić na zbyt dużej konkurencji. Upodobania internautów zmieniają się niezwykle szybko i wiedzą o tym szefowie Facebooka czy Twittera, którzy obserwowali upadek m.in. MySpace'a. Obawa przed powtórzeniem takiego scenariusza sprawia, że technologiczni liderzy rozwijają swoje własne ekosystemy, z których trudno się wyplątać.
Posiadacze komputerów firmy Apple łatwiej przekonają się do iPhone'a czy iPada nie tylko dlatego, że znają dane środowisko, ale również ze względu na synchronizację różnego rodzaju usług czy plików. Tak samo jest w przypadku fanów Androida, dla których zakup nowego urządzenia z tym systemem wydaje się wręcz naturalnym wyborem.
Gdzie jest więc problem? Sam widzę go dość wyraźnie, gdyż za najlepszy tablet uznaję iPada (z iOS), natomiast na smartfonie cenię sobie wydajność, więc korzystam z 4-rdzeniowego telefonu z Androidem. Gdyby tego było mało, na szybki komputer nie chcę wydawać astronomicznych sum, mam więc na nim zainstalowanego Linuksa.
Łatwo się domyślić, że choć na każdym z urządzeń może być zainstalowany system najlepszy w swojej klasie, ich współpraca pozostawia wiele do życzenia. Dalsze zamykanie się na współpracę witryn społecznościowych czy innych ekosystemów tylko pogorszy ten stan rzeczy. To z pewnością zaboli wszystkich, którzy chcą mieć wybór, a nie kupować kolejne urządzenia na podstawie tego, jakie logo pojawia się na sprzętach, które już posiadają.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|