Ho Lee Fuk, Wi Tu Lo - tak według telewizji z San Francisco brzmiały nazwiska pilotów lotu Asiana Airlines 214. Była to bolesna wpadka, którą telewizja postanowiła ukryć, posługując się prawami autorskimi.
reklama
To kolejny tekst z cyklu "absurdy własności intelektualnej".
Zapewne słyszeliście o katastrofie lotu Asiana Airlines 214, która miała miejsce 6 lipca. O tym wydarzeniu informowało wiele mediów, a jednym z nich była lokalna telewizja z San Francisco - KTVU.
Dziennikarze telewizji KTVU zdobyli nie lada informację, jaką były nazwiska pilotów uczestniczących w wypadku. Szybko zostały one podane w programie KTVU i według telewizji miały brzmieć tak:
Przyznacie, że te nazwiska brzmią oryginalnie? Każdemu kto trochę zna język angielski mogą się skojarzyć ze słowami "Captain, Something Wrong. We're to low. Holy Fuck. Bang Ding Ow".
Szybko stało się jasne, że telewizja KTVU padła ofiarą czyjegoś żartu. Najwyraźniej ktoś przekazał dziennikarzom właśnie takie nazwiska pilotów, a tak cenna informacja nie mogła długo czekać i szybko została podana do wiadomości. Potem telewizja musiała przepraszać i tłumaczyć, że nikogo nie chciała obrazić.
W tym miejscu zaczyna się najciekawsza część całej historii. Klipy filmowe z telewizyjną wpadką zaczęły znikać z YouTube. Telewizja po prostu poprosiła serwis Google o ich usunięcie, powołując się na prawa autorskie.
Jest to kolejny przykład wykorzystania mechanizmu notice and takedown w celu usunięcia niewygodnej informacji. Przyznał to nawet przedstawiciel KTVU, którego cytuje serwis MediaBistro. Jego zdaniem filmy należało usunąć, aby już nikt nie czuł się nimi urażony.
Oczywiście nie wątpimy, że KTVU ma prawo żądać usunięcia z YouTube swoich materiałów. Powielanie fałszywej informacji też nie ma sensu. Niemniej korzystanie z praw autorskich tylko po to, aby jakiś niewygodny materiał zniknął z sieci, nie wydaje się całkiem w porządku.
Nie jest to pierwsze takie nadużycie. W lutym pisaliśmy o tym, jak organizator wyścigów NASCAR usuwał nagranie wypadku sporządzone przez kibica, powołując się na swoje prawa do transmisji. Wówczas chodziło o to, aby na YouTube dostępne były tylko "oficjalne" nagrania wypadku, a nie amatorskie, nieco bardziej przerażające.
Wspominaliśmy też, że producent seksistowskiej bielizny może cenzurować swoich krytyków, a rzeźbiarz może żądać usunięcia z Wikipedii zdjęcia rzeźby. Tak to już jest w epoce ostrych praw autorskich.
Poniżej film z wpadką KTVU. Dostępny w chwili pisania tego tekstu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|