Jeszcze nigdy artyści nie wystąpili tak wyraźnie w roli lobbystów przemysłu rozrywkowego. Taylor Swift i inni podpisali się pod petycją o zmiany w ustawie DMCA. Twórcom może się wydawać, że bronią własnych interesów, ale w istocie chcą oni głębokich zmian w zasadach obiegu informacji w sieci.
reklama
Przemysł filmowy i muzyczny mniej więcej od roku naciska na to, aby całkowicie zmienić zasady rządzące odpowiedzialnością za treści w internecie. Obecnie w UE i w USA panuje zasada, że dostawca usługi elektronicznej nie odpowiada za bezprawne treści dopóki nie zostanie powiadomiony o ich bezprawności. Jeśli więc ktoś wrzuci teledysk na YouTube i zrobi to bez zgody posiadacza praw autorskich, YouTube nie odpowiada za piractwo. YouTube musi usunąć teledysk dopiero wtedy, gdy posiadacz praw autorskich wyśle do platformy wiarygodne zgłoszenie.
Takie zasady funkcjonują od dawna, ale przemysł muzyczny i filmowy chce to zmienić. Organizacje branży rozrywkowej (IFPI, RIAA, MPAA) lobbują za zmianami w prawie mniej więcej od roku. Teraz jednak do akcji włączyli się znani twórcy, którzy zabiegają o zmiany w zasadach odpowiedzialności pośredników. Te zmiany będą nie tylko rewolucyjne. One mogą być bardzo niebezpieczne.
Jak informuje Billboard, Taylor Swift oraz Paul McCartney znaleźli się w gronie 180 artystów, którzy podpisali petycję wzywającą do zreformowania amerykańskiej ustawy Digital Millennium Copyright Act (DMCA). Właśnie ta ustawa reguluje w USA mechanizm notice-and-takedown, czyli usuwanie treści po uprzednim wiarygodnym zgłoszeniu. Muzycy próbują przekonywać, że usługi takie jak YouTube wykorzystują niedoskonałości procesu zgłaszania i usuwania treści, aby bezkarnie zarabiać na treściach pirackich.
To prawda, że mechanizm ustanowiony w DMCA nie jest doskonały. Niestety przemysł rozrywkowy zbyt często pomija fakt, że ten mechanizm jest nadużywany także przez posiadaczy praw autorskich do usuwania treści, które w ogóle nie powinny być uznane za pirackie. Dziennik Internautów pisał już o takich przypadkach jak usunięcie niezależnego filmu z YouTube, bo pewien koncern "zapomniał" że nie miał do tego filmu praw na wyłączność.
Co więcej, obecnie YouTube stosuje antypiracki mechanizm Content ID. To jest rodzaj ochotniczej autocenzury i niestety ten mechanizm nie raz uderzał w osoby niewinne. Widzieliśmy takie absurdy jak usuwanie filmów z mruczeniem kota albo usunięcie kolędy "Cicha noc", która została omyłkowo uznana za dzieło Warnera!
Artyści tacy jak Taylor Swift wsparli teraz kampanię prowadzącą do zmian w DMCA, ale najwyraźniej Ci artyści nie rozumieją związanych z tym niebezpieczeństw. Pewnego dnia może się okazać, że np. Taylor Swift nagra piosenkę niezależnie od współpracy z wytwórnią. YouTube będzie się bała odpowiedzialności za treść "piracką" więc uważnie sprawdzi, czy piosenka nie stanowi naruszenia. Jeśli piosenka zostanie "omyłkowo" uznana za piracką to Taylor Swift może mieć poważny problem z opublikowaniem jej w sieci.
DMCA to ustawa amerykańska, ale problem odpowiedzialności za treści w sieci jest podnoszony także w Europie. Komisja Europejska pracuje obecnie nad prawem dotyczącym Jednolitego Rynku Cyfrowego. Już wcześniej pojawiały się mocne sugestie, że Komisja Europejska rozważa wprowadzenie zmian w obszarze odpowiedzialności platform online. Co prawda pod koniec maja Komisja ogłosiła, że należy utrzymać obecny system odpowiedzialności pośredników, ale nie miejmy złudzeń. Jeśli w USA dojdzie do znaczących zmian w DMCA to politycy europejscy mogą szybko podchwycić pomysł zwiększenia odpowiedzialności po stronie platform.
Przemysł rozrywkowy lubi ostatnio podkreślać, że dotychczasowe zasady były dobre na początku istnienia internetu. Jego zdaniem teraz należałoby je zmienić. Jednocześnie ten sam przemysł przekonuje, że nie można zmieniać prawa autorskiego np. w kwestii geoblockingu, bo prawo autorskie jest święte i nie można go zmieniać.
Prawda jest taka, że każde prawo można zmienić. Trzeba jednak wiedzieć z czym te zmiany się wiążą. Obecne zasady odpowiedzialności pośredników rzeczywiście bywają nadużywane, ale po obu stronach. Czasem przymyka się oko na treść piracką, innym razem usuwa się omyłkowo treść "niepiracką". Cóż... mawiają, że dobry kompromis nie będzie satysfakcjonował obu stron.
Teraz artyści apelują o porzucenie kompromisu i przeniesienie środka ciężkości w stronę przemysłu rozrywkowego. Chodzi o to, aby pod presją odpowiedzialności platformy takie jak YouTube usuwały wszystko, co tylko przemysł wskaże jako pirackie. To ogromne zagrożenie dla wolności komunikacji w sieci.
Wielokrotnie podkreślałem, że jeśli już zwiększamy odpowiedzialność po stronie platform to powinniśmy stworzyć mechanizmy zapobiegające nadużywaniu tej odpowiedzialności. Czy firmy takie jak Warner byłyby w stanie słono płacić za omyłkowe usuwanie materiałów niepirackich? Dyskusja o odpowiedzialności powinna dotyczyć nie tylko odpowiedzialności za piractwo, ale także odpowiedzialności za duszenie wolności słowa z użyciem mechanizmów antypirackich.
Czytaj także: Geoblokady są OK, ale zmusimy platformy do autocenzury. Takiego "jednolitego rynku" chce Komisja Europejska
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|