Przeciwników TTIP martwiła kwestia pozywania państw przez inwestorów, więc Bruksela zaproponowała "reformę ISDS" i specjalne sądy do tego celu. Niewiele to zmieniło. Przeciwnicy TTIP mówią, że nałożono świni szminkę.
reklama
W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska przedstawiła coś, co miało załagodzić krytykę powstającego w sekrecie porozumienia TTIP. Otóż Komisja przedstawiła propozycje stworzenia specjalnych sądów ds. inwestycji, które miałyby zastąpić kontrowersyjny mechanizm ISDS, czyli system rozstrzygania sporów na linii inwestor-państwo.
ISDS to jedna z najbardziej drażliwych kwestii przy TTIP. Krytycy porozumienia obawiają się, że po wprowadzeniu TTIP duże korporacje zyskają możliwość pozywania państw za niekorzystne dla nich zmiany w prawie. To z kolei rodzi obawy, że politycy nie będą wprowadzać pewnych zmian w obawie przed pozwami firm.
W tej sytuacji Komisja Europejska zaproponowała "reformę ISDS", określaną jako ICS (Investment Court System). Komisja uważa, że trzeba stworzyć specjalny sąd ds. inwestycji, oraz trybunał odwoławczy. Postępowania mają być przejrzyste, przesłuchania mają być otwarte, a organizacje zainteresowane poszczególnymi sprawami mają mieć możliwość interweniowania.
Sędziowie mają posiadać wysokie kwalifikacje, będzie możliwość odwołania się, a wniesienie sprawy przed taki specjalny trybunał będzie możliwe w określonych przypadkach. Komisja Europejska była bardzo dumna z tych propozycji. Zapowiedziała, że "reforma ISDS" ma być proponowana nie tylko przy TTIP, ale też przy innych porozumieniach zawieranych w przyszłości.
Minął tydzień od przedstawienia tego nowego systemu. Był czas, żeby mu się przyjrzeć i teraz można przedstawić jego krytykę.
Od razu można dostrzec jeden problem. Nowa propozycja Komisji Europejskiej to jakiś postęp w stosunku do "tradycyjnego" ISDS, ale jednak nie jest to rozwiązanie podstawowego problemu. Inwestorzy nadal będą mogli korzystać z dodatkowego systemu prawnego stworzonego na ich potrzeby. Nadal będą mogli wywierać pewien nacisk na państwa.
Brytyjska organizacja Global Justice Now stwierdziła, że nowa propozycja komisji to "nakładanie szminki na świnię". Nowy system wygląda lepiej, ale u jego podstaw leży coś, co wielu europejczyków odrzuciło w ramach konsultacji społecznych. Cóż... konsultacje to nie referendum, jak mawiała pewna pani komisarz.
fot. Natalia Sannikova / Shutterstock.com
Global Justice Now zauważyła jeszcze jeden, właściwie dość oczywisty problem. Od ubiegłego roku na ratyfikację czeka porozumienie CETA. Ta kanadyjsko-unijna umowa, również powstawała w tajemnicy. Teraz, gdy czeka na podpis, wszystko o niej wiadomo. CETA jest uważana za przygotowanie gruntu pod TTIP i... ma wprowadzić "stary" mechanizm ISDS.
Jeśli Komisja Europejska jest przeciwko "staremu ISDS" to nie powinna się zgadzać na CETA. Renegocjowanie CETA prawdopodobnie nie wchodzi już w grę. Wiadomo, że Francja i Niemcy nie są zadowolone z tego porozumienia. Komisja Europejska zachowuje się trochę tak, jakby problem CETA nie istniał, a jednak pokazuje on ogromną niekonsekwencję ze strony Komisji. Proponując nowy system zanegowała ona coś, na co wcześniej się zgodziła. Poza tym ciągle możliwe jest podpisanie czegoś, czego teoretycznie Komisja nie powinna chcieć.
Również organizacja Transport & Environment (T&E) ma poważne wątpliwości co do tworzenia nowego systemu rozstrzygania sporów z państwami. Organizacja zauważa, że przeciętny obywatel musi wyczerpać wszystkie krajowe środki prawne zanim jego sprawa dotrze do międzynarodowego trybunału. Komisja Europejska chce dać inwestorom szybszą i tańszą drogę dochodzenia roszczeń. T&E zauważyła też, że Komisja obiecała zapewnienie rządom "prawa do regulacji", ale właściwie nie wiadomo na czym to będzie polegać.
Wczoraj swoje uwagi przedstawiła także organizacja European Digital Rights. Również ona uważa, że tak naprawdę nie odrzucono ISDS, ale zaproponowano zamiast niego system ICS, o nieco innej nazwie. EDRi zauważa, że ten system ma dawać pewne możliwości wyłącznie zagranicznym inwestorom. Dlaczego tylko zagranicznym?
EDRi nie wierzy też, aby przy takim systemie państwa zachowały "prawo do regulacji". Chodzi przecież o ustalenie ponadnarodowych arbitrów, którzy będą oceniać decyzje powzięte w państwach demokratycznych. Trudno tego nie uznać za zagrożenie dla demokracji.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|