Microsoft, Apple i Google mogłyby tak zmienić swoje oprogramowanie, aby usuwać treści pirackie lub zapobiegać ich pobieraniu. Pomysł padł w raporcie Black Market Watch.
reklama
W celu zwalczania piractwa proponowano już niejeden nadmierny środek - cenzurę internetu, inwigilację, karanie bez sądu, nawet obcinanie palców. Poprzez nieustanny lobbing udało się już wywrzeć nacisk na niektórych e-usługodawców, którzy robią więcej niż wymaga od nich prawo. Przykładowo Google modyfikuje wyniki wyszukiwania choć wcale nie ma obowiązku tego robić.
"Przemysł" ciągle chce bardziej agresywnej walki z piractwem i niestety ma nowe pomysły. Najnowszym z nich jest wprowadzenie mechanizmów antypirackich do systemów operacyjnych. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego byłoby to niebezpieczne. Nawet ludzie zawodowo zajmujący się prawami autorskimi mają czasem problem z odróżnieniem treści "pirackiej" od "legalnej". Automaty też się mylą, czego najlepszym dowodem są mechanizmy antypirackie na YouTube. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, gdy system operacyjny odmówi pobrania pliku lub uruchomienia programu bo uzna go za "piracki".
fot. Chris Sack (lic. CC BY-SA 2.0)
Propozycja walki z piractwem na poziomie systemów operacyjnych została wyrażona w raporcie wydanym przez organizację Black Market Watch we współpracy z Global Initiative against Transnational Organized Crime. Raport generalnie przekonuje, że piraci nie są "szczęśliwymi amatorami", ale działającymi z rozmysłem przestępcami, którzy zarabiają krocie i psują gospodarkę. W raporcie znalazła się też propozycja oddziaływania na dostawców usług telekomunikacyjnych oraz... właśnie na producentów systemów operacyjnych.
Na 35. stronie dokumentu możemy przeczytać, że twórcy popularnych systemów operacyjnych (Microsoft, Apple, Google) mają ogromne możliwości przeciwdziałania piractwu. Odnotowano, że w licencji użytkownika Windows 10 zastrzeżono brak akceptacji dla programów pirackich i możliwość usuwania ich w celu podnoszenia poziomu bezpieczeństwa. Black Market Watch sugeruje, że producenci systemów mogliby analogicznie usuwać pliki pirackie z komputerów lub zapobiegać pobieraniu materiałów skopiowanych w ramach naruszeń.
Czy ten drobny raport w języku szwedzkim może się przyczynić do wprowadzenia takich zmian? Cóż... kropla drąży skałę. Ten pomysł mogą szybko podchwycić wpływowe organizacje antypirackie takie jak RIAA czy MPAA. W samym raporcie odnotowano, że Szwecja mogłaby wpłynąć na społeczność międzynarodową wykorzystując Unię Europejską, a dodatkowo posiadacze praw autorskich mogliby promować tę ideę wśród przedstawicieli "przemysłu".
Miejmy też na uwadze co się działo zanim Google wprowadziła antypirackie modyfikowanie wyników wyszukiwania (było to w roku 2012). Sama idea wpływania na wyszukiwarkę była uznawana przed laty za bardzo kontrowersyjną. Ostatecznie zmiany zostały wdrożone pod naciskiem studiów filmowych, które wcale tego gestu nie doceniły. Mało tego. Wyciek z firmy Sony ujawnił, że studia filmowe i MPAA w sposób zorganizowany działały na niekorzyść Google.
Obecnie w Unii Europejskiej i w USA toczy się ważna dyskusja na temat odpowiedzialności tzw. pośredników internetowych. Przemysł używa artystów do lobbowania za zmianami, które mają wprowadzić zasady podobne do tych odrzuconych przy okazji ACTA. Te zmiany mogą poważnie zagrozić wszystkim e-usługodawcom, a jednocześnie wcale nie są uzasadnione rzekomymi stratami z piractwa. W istocie cyfrowa sprzedaż muzyki rośnie, a kina zarabiają dobrze jak nigdy. Artyści nie zawsze to odczuwają, bo oni czasem znajdują się na końcu kolejki po pieniądze. Drobni wydawcy cierpią, bo trudno im konkurować z gigantami. Tylko czy to są problemy wynikające z funkcjonowania internetu?
Można jeszcze spytać, czy wprowadzenie mechanizmów antypirackich w systemach operacyjnych naprawdę ograniczyłoby piractwo?
Teoretycznie przemysł rozrywkowy najbardziej obawia się piractwa "zorganizowanego", a nie tego "indywidualnego" i amatorskiego. Zrozumiałe byłoby zatem prowadzenie działań w rodzaju follow-the-money, co raczej nie wymaga modyfikowania systemów operacyjnych.
Większość rozwiązań DRM da się obejść. Trudno też uwierzyć, aby społeczność open source dopuściła wdrażanie takich mechanizmów. Nie można więc wykluczyć rosnącej popularności systemów niszowych, jeśli te popularne zostaną wyposażone w DRM. Nie oznacza to wcale, że "piraci sięgną po Linuksa". W istocie wielu "legalnych użytkowników" miałoby powody by nie męczyć się z DRM.
Tak czy owak ziarenko idei zostało zasiane. W Szwecji padł pomysł wprowadzenia mechanizmów antypirackich systemów operacyjnych. Pytanie brzmi, kiedy usłyszymy o tym znów i od kogo?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Niekompletne nagranie rozmowy to kiepski dowód zawarcia umowy na e-usługę - wyrok
|
|
|
|
|
|