Po co senatorowi żyroskop w tablecie? Senat odpowiedział Dziennikowi Internautów na to dziwne pytanie. Przecież najnowsze zabawki mają żyroskop, więc nie wypada kupić Senatorom czegoś, co najnowszą zabawką nie jest.
reklama
Jakiś czas temu jeden z Czytelników Dziennika Internautów zwrócił redakcji uwagę na przetarg na dostawę tabletów dla senatorów. Czytelnika zaciekawiła Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ), która wydawała się uszyta na miarę iPada. Niektóre elementy SIWZ wydawały się wręcz kopią specyfikacji przedstawionej przez Apple. Obecnie na stronie Sejmu znajdziemy tylko informację o wyborze oferty w tym przetargu (wygrał autoryzowany odsprzedawca Apple).
Dziennik Internautów pytał przedstawicieli Senatu o ten przetarg. Dział prasowy odpowiedział nam, że w SIWZ dopuszczono równoważne rozwiązania, a iPad podawany był jedynie jako przykład, swoiste ułatwienie dla dostawców, aby łatwiej było im zrozumieć, o co chodzi.
- Tablet jest zaawansowanym urządzeniem o ogromnej złożoności technologicznej i nie jest możliwy jego wyczerpujący opis techniczny bez wskazania znaku towarowego typowego produktu istniejącego na rynku - napisało w odpowiedzi na nasze pytania biuro prasowe Senatu. Ciekaw jestem, co myślicie o tej odpowiedzi. Ja mam wątpliwości.
W każdym razie zdaniem Senatu wszystko było zgodne z prawem, choć oczywiście musimy mieć na uwadze, że "zgodność z prawem" nie oznacza, że nie faworyzowano określonego urządzenia.
Sprawa ta nie dawała nam jednak spokoju i dlatego zadaliśmy przedstawicielom Senatu niby to głupie pytanie - dlaczego tablet dla senatora koniecznie musi mieć np. trzyosiowy żyroskop? W SIWZ wyraźnie wskazano, że tablet musi coś takiego mieć. Na rynku są przecież całkiem sympatyczne urządzenia bez żyroskopu (choćby Kindle Fire). A może wystarczyłby akcelerometr? Otóż nie.
- Trzyosiowy żyroskop stanowi standardowe wyposażenie wielu zaawansowanych tabletów, zapewniając wysoką ergonomię działania. Wymaganie takie wyznacza klasę sprzętu i jego zaawansowanie technologiczne, co jest istotne z uwagi na planowany wieloletni okres eksploatacji tabletów - stwierdzili pracownicy biura prasowego Senatu.
I co Wy na to? Odpowiedź niby wydaje się rzeczowa, ale gdybyśmy przetłumaczyli ją z "języka rzeczników" na "ludzki", otrzymalibyśmy mniej więcej taką wypowiedź.
Wszystkie najbardziej wyczesane zabawki mają żyroskop. Senat zawsze gwarantuje Senatorom najbardziej wyczesane zabawki i dlatego chcemy tylko zabawki z żyroskopem! Tacy jesteśmy mocni!
Nie wiem, jak Wy, ale ja tu widzę pewien problem. Uważam, że tablet senatora wcale nie musi mieć żyroskopu i nie wiem, dlaczego pieniądze podatników mają być wydawane na "najbardziej wyczesane zabawki" a nie na urządzenia, które służą do rzetelnej pracy dla państwa.
Wcale przy tym nie twierdzę, że zakup tabletów dla parlamentarzystów to zły pomysł. Jestem tylko przeciwnikiem kupowania drogich gadżetów, które kosztują więcej, niż przyniosą pożytku.
Temat ten zahacza o opisywane niegdyś przeze mnie zjawisko konsumeryzacji IT. Standardem jest dzisiaj to, że ludzie kupują najnowsze gadżety jako konsumenci, natomiast pracodawca zapewnia im takie urządzenia, jakie wystarczają do pracy. Efekt jest taki, że we współczesnym społeczeństwie ludzie mają bardziej zaawansowane technologie w domu niż w pracy. Rynek elektroniki jest dziś rynkiem bazującym na konsumentach.
Senat tkwi jakby w poprzedniej epoce (pod koniec XX wieku). Chce być instytucją, która zapewni swoim pracownikom dostęp do super-hiper gadżetów, których zwykli ludzie nie mają. Niestety to się nie udaje. Zwykli ludzie już mają tablety i nierzadko są to ludzie mniej zamożni od senatorów.
Jeśli poseł czy senator potrzebuje urządzenia z żyroskopem, niech sobie takie kupi. Jestem pewien, że go stać. Senat powinien mu zapewnić takie urządzenie, które zwiększy jego produktywność. To może być tablet, ale niekoniecznie najnowszy iPad, bo iPad nie jest niezbędny do efektywnej pracy.
W temacie tabletów dla parlamentarzystów ciekawy jest wkład Krystiana "MacKozera" Kozerawskiego, który opublikował wywiady z posłami na temat ich tabletów. Zaciekawił mnie m.in. wywiad z Dariuszem Rosatim, w którym poseł ładnie opisał zalety tabletu. Jest to urządzenie mniejsze i lżejsze niż laptop, szybko się włącza i dlatego jest lepsze do ciągłego śledzenia informacji oraz nieustającej komunikacji. Rozumiem te zalety. Rosati zauważa też, że część posłów po prostu boi się używać swojego iPada, żeby go nie popsuć.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Jeśli parlamentarzysta dojrzał technologicznie i mentalnie do zakupu tabletu na własną rękę, to najprawdopodobniej kupi sobie tablet i może to być "wyczesana" zabawka z żyroskopem. Jeśli natomiast senator nie dojrzał do korzystania z tabletu i dopiero w Senacie pierwszy raz zetknie się z tym urządzeniem, żyroskop nie jest taki znowu niezbędny.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Zaktualizowałeś już swego Windowsa? Lipcowe biuletyny zabezpieczeń są dostępne
|
|
|
|
|
|