Trudno jest wyciągnąć hasło z umysłu podejrzanego, ale można zmusić człowieka do przyłożenia palca do czytnika. Czy władze powinny to robić, skoro nie można zmuszać ludzi do zeznawania przeciwko sobie?
reklama
Już przed laty Dziennik Internautów pisał że autoryzacja biometryczna wprowadzi interesujący problem natury prawnej. Teoretycznie władze mogą zmusić człowieka do przyłożenia palca i odblokowania danego urządzenia. Władze nie mogą jednak żądać wydania hasła, bo to byłoby równoważne z żądaniem składania zeznań przeciwko sobie samemu. Hasło nie ma wymiaru fizycznego i nie można go wyciągnąć z głowy, natomiast przykładanie palca to czynność fizyczna. Pytanie tylko, czy żądanie odcisku palca nie powinno być traktowane podobnie jak żądanie wydania hasła?
Ten problem pojawił się teraz przy okazji pewnej sprawy, którą opisał Los Angeles Times. W domu pewnego członka gangu władze znalazły iPhone'a, którego da się odblokować odciskiem palca. Władzom udało się uzyskać nakaz, który wymaga od dziewczyny domniemanego członka gangu (kobiety nazwiskiem Paytsar Bkhchadzhyan), by przyłożyła palec do czytnika i odblokowała urządzenie. Pytanie tylko, czy wydanie takiego nakazu było zgodne z konstytucją USA?
W USA Sąd Najwyższy już orzekał, że policja może przeszukiwać telefony po uzyskaniu nakazu i może żądać wydania fizycznych dowodów takich jak odciski palców. Niektórzy prawnicy uważają jednak, że w przypadku danych biometrycznych należałoby ustanowić nieco inne zasady. Dane biometryczne są nie tylko kluczem do skrytki. One są kluczem ściśle powiązanym z określoną osobą. Jeśli osoba jest zmuszana do autoryzacji biometrycznej to tak, jakby zmusić ją do zeznania, że jest ona powiązana z daną informacją. Susan Brenner, wykładowca prawa z University of Dayton, określiła tę sytuację jako zaznawanie bez słów.
Z drugiej jednak strony mamy sytuacje, gdy władze żądają wydania np. papierowych dokumentów. Żądanie określonych dokumentów nie jest tym samym co zmuszanie kogoś do wyjawiania jakieś wiedzy. Stąd niektórzy prawnicy uważają, że nie dochodzi do naruszenia piątej poprawki dopóki władze nie żądają informacji znajdujących się w czyimś umyśle, albo dopóki tych informacji podejrzany nie musi wypowiedzieć.
Dziennik Internautów pisał już o sprawie Davida Bausta, który podobno próbował udusić swoją dziewczynę. Prokurator podejrzewał, że dowód w postaci filmu znajdował się na telefonie Bausta. Organy ścigania chciały, aby Baust przekazał dane uwierzytelniające do telefonu. Sędzia Steven C. Frucci orzekł, że przekazanie hasła wymagałoby wydobycia od oskarżonego pewnej wiedzy. Ta wiedza mogłaby mu zaszkodzić. Tak więc - zdaniem sędziego - nie można zmusić oskarżonego do podania hasła w takiej sytuacji.
Sprawa Bausta wyjaśniła kwestię dostępu do haseł, ale co zrobić jeśli władze chcą odcisku palca? W tym przypadku ocena działań władz wymagałaby uważniejszego przyjrzenia się sprawie. Czy zatem organy ścigania miały solidny powód by żądać danych z telefonu? Niestety sąd utajnił niektóre dokumenty dotyczące sprawy Paytsar Bkhchadzhyan, więc na to pytanie nie można odpowiedzieć. LA Times ustalił, że władze nie przeszukiwały telefonu w związku z chłopakiem Paytsar Bkhchadzhyan.
Opisana wyżej sprawa stanowi ciekawy dodatek do niedawnego sporu pomiędzy Apple i FBI. Wciąż nie mamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, w jakim stopniu dostawcy zabezpieczeń powinni pomagać władzom. Tymczasem pojawiają się nowe pytania. Czy zabezpieczenia biometryczne należy traktować jak klucze, czy też jako "zeznania", które można wykorzystać przeciwko podejrzanemu?
Na marginesie warto wspomnieć, że dane biometryczne zawsze można ukraść. Czasem o wiele łatwiej niż się wydaje np. odcisk palca da się wyciągnąć z fotografii. Biometria sama w sobie nie jest zła, ale ma swoje słabe punkty.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Dokumenty TTIP ujawnione przez Greenpeace. KE nie chciała demokracji więc ma smród wycieku
|
|
|
|
|
|