Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Regulamin cytowania u kolejnego wydawcy. Jakie wątpliwości może mieć prawnik?

09-02-2015, 09:31

Kolejny polski wydawca wprowadza u siebie regulamin zabraniający cytowania więcej niż 5% artykułu. Ma to pomóc w chronieniu treści, ale ten regulamin może wzbudzać pewne wątpliwości u prawnika. Zdarza się też, że gazety obejmują regulaminem zbyt wiele treści.

robot sprzątający

reklama


W styczniu tego roku Dziennik Internautów informował, że niektórzy polscy wydawcy e-gazet postanowili uregulować zasady cytowania. Wprowadzili regulaminy, które pozwalają na cytowanie nie więcej niż 5% artykułów. Wprowadzili też nowy sposób oznaczania tekstów (znaczkami ©℗), który ma uświadamiać Czytelnikowi, że korzystanie z danej treści jest w zasadzie płatne. Wydawcy twierdzą, że nie zawężają prawa do cytowania albo dozwolonego użytku, a jedynie doprecyzowują zasady, jakie powinny w tym zakresie panować. 

W ubiegły piątek tygodnik WPROST dołączył do wydawców, którzy przyjęli ten nowy regulamin cytowania.

- Dochodzi do sytuacji absurdalnych, w których w serwisie Wprost.pl wisi krótka zapowiedź najciekawszych tekstów z najnowszego numeru, a w innych serwisach można przeczytać streszczenia i omówienia całego tekstu z najciekawszymi fragmentami - mówi redaktor naczelny WPROST Sylwester Latkowski. - To powoduje, że w poniedziałek czytelnik nie ma potrzeby iść do kiosku, bo wydaje mu się, że wszystkie najciekawsze rzeczy już przeczytał – w ogólnodostępnych serwisach.

AWR WPROST, wydawca tygodnika, już w ubiegłym roku zaczął dokładniej monitorować inne media pod względen nadużywania prawa cytatu. Do serwisów nagminnie naruszających prawa AWR WPROST wysłano „stosowne pisma prawne”. Wydawca najwyraźniej sądzi, że wprowadzenie nowego regulaminu pozwoli na ograniczenie zbyt szerokich cytatów.

Znaczek ℗ i „treści własne”

Skoro nowe regulaminy stają się powszechniejsze, to trzeba zauważyć, że zaczynają one wzbudzać pewne wątpliwości. Już w czasie ich debiutu Dziennik Internautów zauważał, że gazety (także te największe) nierzadko publikują rzeczy niebędące ich „własnością intelektualną”. Przykładowo gazeta może opublikować tekst jakiegoś eksperta, uzyskując od niego prostą zgodę na publikację. W takich przypadkach teksty nie powinny być oznaczane znaczkiem ℗. 

W styczniu rozmawialiśmy o tym z Pawłem Nowackim, zastępcą redaktora naczelnego Dziennik Gazeta Prawna ds. online. Twierdził on, że jeśli jakieś teksty nie są „treściami własnymi”, nie powinny być oznaczane jako ©℗. 

Niestety nie wszyscy wydawcy trzymają się tej zasady. Przykładowo Rzeczpospolita oznaczyła znaczkami ©℗ teksty Krzysztofa Siewicza. Jest to doktor nauk prawnych specjalizujący się w kwestiach własności intelektualnej, którego obszar zainteresowań obejmują także otwarte licencje. Dziennik Internautów rozmawiał na ten temat z Krzysztofem Siewiczem. Dowiedzieliśmy się, że przekazując swoje teksty gazecie, nie podpisał on żadnej umowy. Nie wyraził też zgody na to, aby jego treści obejmowano nowym regulaminem. Przykładem takiego tekstu Krzysztofa Siewicza jest artykuł pt. Co łączy „Dzienniczek św. Faustyny” z szarą strefą kultury.

Krzysztof Siewicz nie robi oczywiście wielkiej afery z powodu tego tekstu. Zauważa jednak, że ten tekst nie powinien być objęty żadnymi zasadami narzucanymi przez nowy regulamin.

Próbowaliśmy pytać o tę sprawę wydawcę Rzeczpospolitej, ale niestety całkowicie nas zignorowano, tzn. nie udało nam się przebić przez korporacyjną machinę do kogoś, kto mógłby nam udzielić odpowiedzi na zadane pytania. Szkoda, bo skoro dla jakieś wydawcy ważne są prawa autorskie, powinien być gotowy do wyjaśniania związanych z nimi wątpliwości. Być może publiczne opisanie tej sprawy ułatwi nam uzyskanie odpowiedzi. 

Wróciliśmy więc do Krzysztofa Siewicza i postanowiliśmy spytać, co może w takich przypadkach zrobić autor? Czy ma on możliwość np. upomnienia się o dodatkowe wynagrodzenie, gdy tekst został bez jego zgody objęty nowym regulaminem? 

- Prawo autorskie stanowi, że wynagrodzenie jest twórcy należne „domyślnie”, chyba że się go wyraźnie zrzeknie. Jeżeli nie ustalono kwoty wynagrodzenia „wysokość wynagrodzenia określa się z uwzględnieniem zakresu udzielonego prawa oraz korzyści wynikających z korzystania z utworu” (art. 43 pr. aut.). Z art. 45 wynika z kolei, że każde odrębne pole eksploatacji to odrębne wynagrodzenie, chyba że strony wyraźnie postanowią inaczej. Uzyskanie dodatkowych przychodów poprzez znaczek ℗ nie będzie raczej nowym polem eksploatacji, ale niewątpliwie wpływa na wysokość korzyści - tłumaczy Krzysztof Siewicz.  

- Zgoda na publikację i wynagrodzenie to w zasadzie dwie niezależne kwestie. Autor może udzielić enigmatycznej zgody, a później, po wykorzystaniu jego utworu, „szantażować” domaganiem się wynagrodzenia. Aczkolwiek nie może tu domagać się kwot całkowicie z „sufitu”, bo orzekający ewentualnie w tej sprawie sąd będzie jako odnośnik przyjmował stawki „rynkowe” - czyli ile np. ta gazeta lub tego typu gazety płacą za takie teksty. Udzielenie zgody ma tu znaczenie o tyle, że wyklucza w zasadzie roszczenia z tytułu naruszenia praw (czyli np. trzykrotność wynagrodzenia) - dodaje prawnik. 

Licencja na dozwolony użytek?

Przy okazji omawiania tematu z Krzysztofem Siewiczem postanowiłem go spytać o to, jak generalnie ocenia on nowe regulaminy. Interesowało mnie zwłaszcza to, czy jego zdaniem te regulaminy doprecyzowują zasady cytowania (jak twierdzą wydawcy), czy też można uznać, że zawężają one zasady cytowania w stosunku do tego, na co pozwala ustawa o prawie autorskim?

Prawnik zauważył, że znalazł w regulaminach kilka miejsc, w których - jego zdaniem - znajdują się sformułowania zawężające dozwolony użytek w porównaniu do tego, co jest w ustawie. Jest jednak coś ciekawszego. W II części regulaminu znajdziecie następujący zapis:

Wydawca udziela bezpłatnej licencji osobom fizycznym, które nie są Użytkownikami Instytucjonalnymi, ani osobami korzystającymi z [tu nazwa gazety] w ramach wykonywania obowiązków ze stosunku pracy lub wykonywania innej współpracy z Wydawcą, do korzystania z [tu nazwa gazet i wydań] do celu innego niż cel naukowy, o ile nie jest on związany z celem zarobkowym, pod warunkiem, iż [tu nazwa gazet i wydań] zostały pozyskane w sposób legalny i z legalnego źródła.

Jak to rozumieć? Otóż można to rozumieć tak, że każda osoba fizyczna może na podstawie tej licencji swobodnie rozpowszechniać objęte regulaminem utwory, o ile tylko nie dokonuje tego w celu zarobkowym. Tak osoba mogłaby np. wrzucić je na swojego niekomercyjnego bloga.

Oczywiście wydawcy tak tego nie rozumieją. Krzysztof Siewicz pytał o tę sprawę Izbę Wydawców Prasy. Zdaniem Izby punkt II „reguluje zasady korzystania przez osoby fizyczne w celach związanych z użytkiem osobistym”. Przy takim rozumowaniu oznacza to, że regulamin udziela... licencji na korzystanie w ramach dozwolonego użytku.

Tylko jak można udzielać licencji na dozwolony użytek? Dozwolony użytek jest dozwolony. Nie potrzebujemy zgody wydawcy na to, co nam się należy z mocy ustawy. Dlatego właśnie, czytając regulamin, można dojść do wniosku, że udzielana jest jakaś dodatkowa licencja na niekomercyjne korzystanie z utworów. Zauważcie, że to jest opinia doktora nauk prawnych, a nie jakiegoś przypadkowego obserwatora.

Przypomnimy w tym miejscu, że choć wydawcy narzekają na nadużywanie prawa cytatu czy dozwolonego użytku, sami muszą z tego korzystać. Dziś po prostu nie da się prowadzić gazety czy innego medium, nie cytując lub nie rozpowszechniając niektórych dzieł innych twórców. Również dużym wydawcom zdarza się nadużywanie prawa cytatu i dozwolnego użytku, ale ci wydawcy dają sobie prawo do regulowania prawa cytatu i nawet do pozwalania innym na korzystanie z dozwolonego użytku. To jest trochę dziwne i wydaje się, że nie wszyscy ten problem rozumieją, albo nie chcą go rozumieć. 

Sonda
Czy często dostrzegasz przypadki nadużywania prawa cytatu w internecie?
  • tak
  • nie
  • nie wiem, nie potrafię ich rozpoznać
wyniki  komentarze

Spójrz! Za to Cię nie pozwiemy

Ostatecznie Krzysztof Siewicz zauważa, że nowe regulaminy wydają się mieć jeden cel. Mówią wyraźnie o tym, za co dany wydawca nie będzie Cię pozywał. Możesz oczywiście ryzykować szersze korzystanie z dzieł, powołując się na ustawę, ale to już robisz na własne ryzyko. Tak chyba należy to rozumieć. 

Ja osobiście zastanawiam się, czy nowe regulaminy nie będą wpływać na kształt prawa autorskiego. Za jakiś czas wydawcy mogą zaproponować, aby dostosować definicję prawa cytatu albo dozwolonego użytku do tego, co już na rynku rzekomo wypracowano. Oczywiście nie wiem, czy tak się faktycznie stanie, ale będzie trzeba uważnie obserwować propozycje zmian prawa, jakie będą padać w przyszłości. 

W tym kontekście warto przypomnieć, że w drodze jest pewna nowelizacja prawa autorskiego, która dotyczy także dozwolonego użytku. Niedawno w ramach prac nad tą nowelizacją udostępniono stosunkowo nowy projekt z dnia 29 stycznia. Oczywiście Dziennik Internautów już zgłębia ten dokument. Nie ma on bardzo ścisłego związku z tym artykułem, ale dla porządku zwracamy Wam na niego uwagę. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *