Reforma ochrony danych w UE staje przed dziwnym dylematem. Jeśli prace mają być przejrzyste, zwiększa się ryzyko wyrzucenia wszystkiego do kosza. Jeśli prace mają iść szybko, będzie gorzej z przejrzystością.
reklama
21 października w komisji LIBE Parlamentu Europejskiego (odpowiedzialnej m.in. za wolności obywatelskie) odbędzie się bardzo ważne głosowanie. Będzie ono dotyczyło nowych unijnych przepisów związanych z ochroną danych. Prace nad tymi przepisami określaliśmy w DI mianem Wielkiej Reformy Prywatności.
Opisywaliśmy w DI ogólne problemy reformy, ale trudno opisać ją szczegółowo. Byłoby to produkowanie dodatkowego komentarza do treści i tak obszernej. Sama objętość składanych propozycji stanowi problem dla przejrzystości procesu tworzenia przepisów. Niestety z tego typu prawem bywa jak z łańcuchem - słabe ogniwa mogą wszystko zepsuć.
Przed głosowaniem w komisji LIBE organizacje pozarządowe obserwujące reformę wystosowały ogólne apele o to, aby europosłowie bronili prywatności internautów. Może to oznaczać różne rzeczy - dbanie o możliwie szeroką definicję danych osobowych przy jednoczesnym stworzeniu takich zasady przetwarzania danych, które nie będą podatne na różne interpretacje.
Na to wszystko nakłada się jeszcze jeden problem - czas. W maju 2014 roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Jeśli do tego czasu Parlament nie upora się z reformą, wszystkie efekty prac mogą pójść do kosza. Prace w PE można nieco przyśpieszyć, ale w tym przypadku wiąże się to z ryzykiem.
O tym problemie Dziennik Internautów pisał dwa dni temu. Wspomnieliśmy, że komisja LIBE może zgodzić się na przeprowadzenie tzw. negocjacji międzyinstytucjonalnych. W takim przypadku debata w Parlamencie zostałaby skrócona poprzez wypracowanie rozwiązań kompromisowych w negocjacjach z Komisją Europejską i Radą.
Niestety ten szybszy proces jest mniej przejrzysty i dlatego ma swoich przeciwników. Pisaliśmy już w DI, że grupa obywatelska La Quadrature du Net uważa, iż nie można się zgodzić na skrócenie debaty, bo przejrzystość jest najważniejsza. Bez przejrzystości rośnie ryzyko zrobienia bubla.
Spotkałem się również z opinią, że rezygnacja z tej szybszej procedury niemal z pewnością wywróci całą reformę i dlatego lepiej zaryzykować szybsze prace. Tę opinię przedstawił mi pewien pracownik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, który miał do mnie pretensje o tekst na temat nieprzejrzystości tej szybszej procedury.
Wspomniany pracownik MAC generalnie przekonywał mnie, że nowe unijne rozporządzenie w sprawie ochrony danych z pewnością będzie lepsze niż obecne prawo. Będzie ono wymagać od firm spoza UE respektowania "naszych" zasad ochrony danych, a obecnie tego nie ma. Wyraził on również opinię, że okoliczności sprzyjają dobrej reformie właśnie teraz.
- Jeżeli rozporządzenie teraz padnie, to oczywiście będziemy walczyć dalej, ale bez posła Albrechta w LIBE, bez Ministra Boniego tutaj, bez publiki rozbudzonej sprawą Snowdena, czy szanse na dobre rozwiązania będą większe? - pytał mnie pracownik MAC.
Nie ujawniam nazwiska wspomnianego pracownika, bo nie dostałem na to jego wyraźnej zgody. Nie wypowiadał się on w imieniu ministerstwa, ale myślę że jego opinia jest w tej sytuacji godna zaprezentowania. Podkreślam jeszcze raz - to nie jest stanowisko MAC, ale po prostu jednego z pracowników tej instytucji.
Kontaktował się ze mną w tej sprawie również dr Wojciech Wiewiórowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Z tego, co mi wiadomo, w ogólności zgadza się on z opinią wspomnianego pracownika MAC, ale obiecał mi dokładniej opisać swoje poglądy. Przedstawię Wam jego opinię, gdy tylko ją otrzymam.
Mamy przeciwników i zwolenników szybszych prac nad reformą, ale wśród osób zaangażowanych w tę reformę jest trzecia grupa. Chodzi o ludzi, którzy uważają sytuację za ogólnie trudną i twierdzą, że nie da się wskazać lepszego wyjścia.
Takiego właśnie zdania jest Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon, która od dawna obserwuje prace nad reformą.
- Nie ma dobrego rozwiązania, a przynajmniej nie ma rozwiązania, z którym nie wiązałoby się poważne ryzyko (...) Jeśli eurodeputowani pójdą "na skróty", poświęcając przejrzystość procesu (wartość kluczową dla demokracji) i szansę na bardzo potrzebną debatę publiczną, mają szansę zdążyć przed wyborami. Jednak nawet to nie daje gwarancji, że wynegocjowane przepisy będą dobre, że zagwarantują mocny standard ochrony prywatności. Kompromisy, które w w tym momencie są na stole, dobrze rokują, ale w czasie niejawnych negocjacji między instytucjami wszystko może się zmienić - powiedziała Dziennikowi Internautów Katarzyna Szymielewicz.
Nie ma ona wątpliwości, że przejrzysta i dłuższa procedura jest lepsza dla demokracji, ale nie wiadomo, co jest lepsze dla tej reformy. Wcale nie byłoby dobrze, gdyby po wyborach projekt trafił w ręce zupełnie innych osób, które cały dotychczasowy dorobek po prostu odrzucą.
- Właśnie dlatego Panoptykon stara się nie oceniać. Nie potrafimy oszacować ryzyka jednej i drugiej procedury - podsumowała Katarzyna Szymielewicz.
Czytaj także: Europosłowie ukryją przed nami Wielką Reformę Prywatności? Niedobrze
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Macierewicz mówi o "profesjonalnym ataku" przez Skype? Oto skutek e-wykluczenia
|
|
|
|
|
|