Antoni Macierewicz zawiadomił Prokuratora Generalnego o ataku przez Skype na Sejm. To najlepszy dowód, że cyfrowe wykluczenie osób po 50. roku życia jest poważnym problemem.
Zapewne słyszeliście o środowej konferencji zespołu Antoniego Macierewicza, która została zakłócona przez internautów dzwoniących do ekspertów przez Skype. Po prostu organizatorzy konferencji nie ukryli nazw użytkowników Skype powiązanych z uczestnikami i to pozwoliło internautom na podejmowanie prób połączenia.
Wydarzenie było zaskakujące, ciekawe, ale nie wydawało się istotne... aż do teraz.
Jak podaje Dziennik.pl, Antoni Macierewicz dopatrzył się przestępstwa w "ataku przez Skype" i zwrócił się z tym do Prokuratora Generalnego. Jego zdaniem działanie internautów nosiło znamiona "przygotowanego i profesjonalnego ataku". Macierewicz wyraził też opinię, że dowiodło to możliwości sparaliżowania prac Sejmu (zob. Dziennik.pl, Macierewicz domaga się ścigania skype'owych zakłócaczy).
Nie mam zamiaru szerzej komentować samej reakcji Macierewicza, bo każda osoba rozumiejąca działanie Skype jest w stanie ocenić jej słuszność. Uważam natomiast, że warto przy okazji poruszyć problemy, które w tym wypadku dały o sobie znać. Chodzi o:
Macierewicza można lubić lub nie, ale całkowicie obiektywnie można o nim powiedzieć, że jest to człowiek 65-letni, wchodzący w okres późnej dorosłości. Tacy ludzie nie wychowali się z nowymi technologiami i nie wszyscy starają się je poznać. Sprzyja to tzw. wykluczeniu cyfrowemu, które wbrew pozorom jest poważnym problemem.
Zazwyczaj młodsi ludzie patrzą na problem likwidowania e-wykluczenia z łagodną pobłażliwością. Mówimy sobie "tak, niech dziadki posiedzą przed komputerem, niech mają rozrywkę". W rzeczywistości chodzi o coś więcej. E-wykluczenie sprawia, że pewna grupa ludzi przestaje rozumieć zjawiska wpływające na ich rzeczywistość. Powoduje to, że rozwój pewnych rozwiązań albo jest blokowany (by nie pogłębiać wykluczenia), albo będzie powodem kolejnych społecznych podziałów.
Najgorsze w e-wykluczeniu jest to, że będzie się ono pogłębiać, jeśli nie zadbamy o jego usunięcie. Jeśli ktoś nie rozumie nowych technologii i zaczyna mieć z tego powodu problemy, zaczyna się go wyśmiewać lub dyskryminować, wcale nie rodzi to klimatu do nauki.
Oczywiście wiele osób nie potrafi spojrzeć na błędy Antoniego Macierewicza jak na błędy osoby cyfrowo wykluczonej. Wiele osób powie, że jest to poseł i tutaj dochodzimy do drugiego z wymienionych problemów.
Dziś od wielu osób po prostu wymaga się ciągłego dokształcania. Ludzie na różnych stanowiskach zmuszani są do opłacania szkoleń lub studiów z własnej kieszeni lub do rezygnacji z wolnego czasu, który też im się należy. Nikt nie wątpi w słuszność dokształcania się. Niestety ten obowiązek podnoszenia kompetencji nie dotyczy ludzi na najwyższych stanowiskach, a szkoda.
Reakcja Macierewicza to świetny dowód na to, że powinno się posłom wyjaśnić działanie komunikatorów internetowych. W przeszłości pisaliśmy o tym, że iPady zmuszają posłów do drukowania, co również wskazywało na konieczność doszkolenia tych ludzi w zakresie obsługi urządzeń, jakie dano im do dyspozycji. Uważam też, że dobrze byłoby szkolić posłów w dziedzinach nietechnologicznych. Najlepiej byłoby chyba oceniać ich wykształcenie i kierować na szkolenia w tej dziedzinie, która jest ich słabszą stroną.
Obawiam się, że gdyby ktoś dzisiaj zaproponował ustawę przewidującą kary za "paraliżowanie prac poprzez wykonywanie połączeń komunikatorem internetowym", Antoni Macierewicz mógłby naprawdę ją poprzeć. To nie jest jednak najgorsze. Mogłoby się znaleźć wielu innych zwolenników takiej ustawy, bo Macierewicz nie jest jedynym posłem wymagającym szkolenia.
Czytaj: iPady zmuszają posłów do drukowania, czyli znów o problemie neutralności technologicznej
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|