W sobotę, 11 lutego w Europie, USA i nawet w Australii mają się odbyć protesty przeciwko ACTA, SOPA, PIPA, TPP. Te wszystkie inicjatywy mają bowiem punkt wspólny, który niepokoi wielu ludzi. Chodzi o lobbystów przemysłu rozrywkowego, którzy w ostatnim czasie wydają się być zbyt zbliżeni do polityków.
reklama
Dziennik Internautów wspominał już kilkakrotnie, że lata 2010 i 2011 to był okres "zarazy prawnej" wokół internetu. Cała ta zaraza jest szczególnie widoczna teraz. W dużej części była napędzana przez posiadaczy praw autorskich (lub ich przedstawicieli), którzy dążyli i dążą do maksymalnego ograniczenia "cyfrowego piractwa" m.in. poprzez stosowanie cenzury, monitorowania działań internautów, groźbę odcinania obywateli od internetu itp.
W ostatnim czasie szczególnie głośno było o drakońskiej ustawie SOPA, która miała wprowadzić w USA blokowanie stron WWW i cenzurowanie wyszukiwarek. W innych krajach opinia publiczna dostrzegła temat ACTA, ale to nie wszystko. Niedawno DI wspominał np. o rozmowach dotyczących cenzury wyszukiwarek, które były po cichu prowadzone w Wielkiej Brytanii. Generalnie wydaje się, że lobbyści przemysłu rozrywkowego mają zbyt duży wpływ na proces stanowienia prawa.
Uliczne protesty przeciwko temu zjawisku maja się odbyć jutro (11 lutego) w wielu miastach Europy, ale także w USA i Australii. Informacje na ten temat wraz z mapką protestów można znaleźć na stronie KillActa.org.
Protestujący chcą zwrócić uwagę nie tylko na ACTA, ale również na inicjatywy towarzyszące temu zjawisku. Warto tu wymienić chociażby TPP - istnego "braciszka ACTA". Dokument proponuje m.in. zwiększoną odpowiedzialność dostawców usług internetowych w przypadkach naruszeń własności intelektualnej. Wprowadza też zawyżone kwoty odszkodowań i rozszerza możliwość patentowania różnych technologii (zob. TPP - brat ACTA, który wyeksportuje amerykańskie patenty).
Kraje uczestniczące w negocjacjach TPP już zobowiązały się do zachowania poufności. Można więc uznać, że raz wypracowane sposoby omijania demokracji będą stosowane dalej... no, chyba że politycy zrozumieją ich wady. Jedną z wad jest niezadowolenie społeczne, któremu jutrzejsze protesty mają dać wyraz.
Protesty odbędą się w całej Europie od Ukrainy po Portugalię, od Norwegii po Włochy. Zaplanowano też protesty w 10 miastach amerykańskich oraz w jednym mieście w Australii. Przy okazji daje to ciekawy ogląd na temat tego, gdzie rodzi się najsilniejszy sprzeciw wobec lobbingu przemysłu praw autorskich.
Oczywiście będą też protesty w Polsce i to nie tylko w największych miastach. Jeśli ktoś jest przeciwny ACTA, ale nie chce lub nie może uczestniczyć w demonstracjach, może wkleić na stronę kod promujący protesty lub może się zabrać za wysyłanie e-maili do polityków. Przykładowo na stronie Parlamentu Europejskiego znajdziemy dane kontaktowe europosłów z Polski. Dane posłów na Sejm RP znajdziemy, rzecz jasna, na stronie Sejmu. Warto pamiętać, że e-mail zredagowany własnymi słowami jest więcej warty niż przeklejony wzór.
W tej całej międzynarodowej akcji duże znaczenie przypisuje się Polsce i Polakom. Wielu komentatorów zagranicznych uważa, iż Polacy udowodnili, jak dużą siłę przebicia mają internauci protestujący "w realu". Nie ma zresztą świata "wirtualnego" i "realnego". Jest jeden świat, w którym jako tako wolny internet zajął szczególne miejsce.
Zachęcamy wszystkich czytelników biorących udział w protestach lub tylko je obserwujących do przesyłania swoich relacji, zdjęć oraz filmów z protestów (albo odnośników do wspomnianych materiałów) do redakcji Dziennika Internautów na adres redakcja@di24.pl
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|