Już od roku w USA działa system wykrywania piratów, ostrzegania ich i karania spowolnieniem łącza. Jak myślicie, co to zmieniło?
Rok temu w USA ruszyło tzw. prawo sześciu ostrzeżeń, czyli jedna z najostrzejszych inicjatyw antypirackich w tym kraju. W rzeczywistości nie było to żadne prawo. Po prostu posiadacze praw autorskich wprowadzili antypiracki system w porozumieniu z operatorami. Ten system ma wykrywać piratów, wysyłać do nich ostrzeżenia, a notoryczni piraci mogą być ukarani spowolnieniem łącza. To rozwiązanie było niewątpliwie wzorowane na francuskim "prawie trzech ostrzeżeń", czyli prawie Hadopi.
Skoro minął rok od wprowadzenia prawa sześciu ostrzeżeń, powinniśmy zobaczyć efekty tych działań. Piractwo w USA powinno upaść, a ludzie powinni nagle rzucić się na sklepy z płytami CD, bo przecież nie powinni pobierać muzyki z nielegalnych źródeł. Organizacja nadzorująca ten antypiracki system - Center for Copyright Information (CCI) - powinna wydać jakiś raport w związku z efektami programu. Czyż nie?
Niestety najwyraźniej nic się nie zmieniło, poza wysłaniem jakiejś liczby alertów o naruszeniach. Nie wiadomo ile tych alertów mogło być. TorrentFreak ustalił, że sam operator Comcast mógł wysłać ostrzeżenia do ponad 600 tys. piratów.
Gazeta The Hill opublikowała artykuł o pierwszym roku "prawa sześciu ostrzeżeń", bazujący na rozmowie z Jill Lesser, szefową organizacji CCI. Niestety z tego artykułu nic nie wynika. Zdaniem szefowej CCI można powiedzieć, że pierwszy rok udowodnił, iż wcześniejsze obawy związane z systemem były nieuzasadnione. Jej zdaniem dowiedziono, że system ma znaczenie wyłącznie edukacyjne i nikogo nie krzywdzi.
Niestety Jill Lesser nie potrafi udowodnić, czy system faktycznie wpłynął na spadek poziomu piractwa. Nie potrafi też udowodnić, czy jego uruchomienie spowodowało wyższe zainteresowanie konsumentów płatnymi usługami muzycznymi.
Być może CCI wyda jeszcze raporty będące podsumowaniem pierwszego roku, ale na chwilę obecną najwyraźniej nie ma się czym chwalić.
To o czym mówi Jill Lesser bardzo przypomina wcześniejsze tłumaczenia przedstawicieli agencji Hadopi we Francji. Ta francuska agencja, której działalność pochłonęła miliony euro, po 20 miesiącach swojej działalności przedstawiła następujące osiągnięcia - 1,15 mln wysłanych e-maili z ostrzeżeniami, 100 tys. wysłanych listów oraz... 14 spraw skierowanych do sądu. Przedstawiciele Hadopi uznali to za sukces, bo ich zdaniem celem agencji było zwłaszcza edukowanie!
Dziś już jest pewne, że Hadopi nie zmniejszyła znacznie skali piractwa i nie spowodowała zwiększenia sprzedaży muzyki. Francuski rząd myśli nad gruntowną reformą tego systemu. Dostrzeżono już nawet absurdalność kary, jaką było odcinanie ludzi od internetu.
Można chyba powiedzieć, że "prawo sześciu ostrzeżeń" kroczy dokładnie tą samą ścieżką co Hadopi. Należy tu dodać, że różni badacze brali pod lupę efektywność obydwu systemów i stwierdzali, iż nie wpływają one na piractwo. Niestety politycy nie potrafią z tego wyciągać wniosków. Australia może być kolejnym krajem, który wprowadzi u siebie coś w rodzaju prawa trzech, czy też sześciu ostrzeżeń. Zapewne zaowocuje to utworzeniem kolejnej antypirackiej organizacji, która potem będzie pochłaniać pieniądze i przekonywać wszystkich wkoło, że jej istnienie jest czymś absolutnie niezbędnym.
Czytaj: Szef antypirackiej organizacji RIAA dostał 1,4 mln pensji, a oszczędzać trzeba!
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
eCall obowiązkowo w samochodach od 2015 roku. 485 europosłów poparło projekt
|
|
|
|
|
|