Antypiracka agencja Hadopi realizuje we Francji tzw. prawo trzech ostrzeżeń. Po 20 miesiącach działalności do sądów trafiło 14 spraw przeciwko piratom, a prowadzenie agencji kosztuje przecież miliony euro. Przedstawiciele Hadopi mówią o sukcesie, bo ich zdaniem mała liczba spraw w sądach świadczy o skutecznej edukacji.
reklama
Agencja HADOPI powstała we Francji po wprowadzeniu najtwardszego w Europie antypirackiego prawa, określonego od jej nazwy "prawem Hadopi". Zadaniem agencji jest namierzanie osób pobierających z sieci materiały chronione prawem autorskim i wysyłanie do nich e-maili z ostrzeżeniami oraz listów. Osoba, która zignoruje trzy ostrzeżenia, ryzykuje odcięcie od sieci oraz karę finansową w wysokości 300 tysięcy euro.
Hadopi od początku nie miała łatwo. Samo stworzenie struktur i procedur koniecznych do walki z piratami zajęło 8 miesięcy. Pierwsze e-maile z ostrzeżeniami dla piratów zostały wysłane w październiku 2010 roku. W roku 2011 śledzenie piratów trzeba było wstrzymać z powodu wycieku, potem znów je wznowiono.
Wczoraj przedstawiciele Hadopi zorganizowali konferencję prasową. Szefowa wydziału Hadopi odpowiedzialnego za ochronę praw, Mireille Imbert-Quaretta, przedstawiła liczby mające dowodzić skutecznego działania agencji. Okazało się, że po 20 miesiącach pracy Hadopi:
Te 14 spraw skierowanych do organów ścigania nie oznacza, że 14 ludzi zostanie odciętych od sieci. Tymi sprawami zajmą się teraz organy inne niż Hadopi.
Przedstawione powyżej liczby to stan na 1 lipca tego roku. Więcej o konferencji prasowej pisze francuski serwis Numerama (zob. La Hadopi défend sa vertu pédagogique, et plaide pour sa survie).
Może się wydawać, że możliwość ukarania 14 osób po 20 miesiącach działalności to trochę mało. Utrzymanie Hadopi kosztuje ok. 12 mln euro rocznie. Mireille Imbert-Quaretta przekonuje jednak, że agencja osiągnęła sukces. Jej celem nie było bowiem karanie, ale ograniczenie pobierania plików przez P2P. Skoro setki tysięcy osób zrezygnowało z tego po pierwszym ostrzeżeniu, cel Hadopi został osiągnięty.
Przedstawicielka Hadopi podkreśliła, że agencja wiele zrobiła w celu edukowania i uświadamiania ludzi. Podała przykłady rodziców, którzy dopiero po ostrzeżeniach zdali sobie sprawę, że ich dziecko pobiera pliki z sieci.
Mimo wszystko można dyskutować, czy Hadopi osiągnęła cokolwiek. Przede wszystkim nie ma 100% pewności, czy e-maile z ostrzeżeniami trafiły wyłącznie do piratów. Jeśli nie, to oznacza, że jednym z osiągnięć Hadopi było wystraszenie wielu ludzi.
Inna rzecz, że osoby ostrzeżone przez Hadopi mogły sięgnąć po rozwiązania gwarantujące anonimowość albo zaczęły pobierać pliki ze źródeł, które nie są przez agencję monitorowane, tzn. innych niż P2P.
Najistotniejszy jednak argument przeciwko Hadopi został przedstawiony dawno temu i wydaje się wciąż aktualny. Nawet jeśli agencja ograniczyła ruch w sieci P2P, nie pomogło to ani trochę przemysłowi rozrywkowemu, który nadal skarży się na spadające przychody ze sprzedaży płyt. Wcale nie jest tak, że odbiorcy ostrzeżeń od razu biegną do sklepu, by coś kupić. Poruszaliśmy ten problem w tekście pt. Hadopi ogranicza piractwo via P2P, ale przemysłu nie wzmacnia.
W pewnym sensie Hadopi pomogła obrońcom piratów. Agencja poprzez swoje działanie udowodniła, że ograniczenie wymiany plików via P2P nie powoduje nagłego wzrostu przychodów przemysłu rozrywkowego.
Wiadomo, że Hadopi miała wsparcie byłego już prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Jego przegrana w wyborach prezydenckich była także przegraną HADOPI.
Obecny prezydent François Hollande jeszcze jako kandydat sugerował, że rozważa zamknięcie agencji. Nowa francuska minister kultury Aurélie Filippetti zauważyła ostatnio, że utrzymanie agencji kosztuje 12 mln euro rocznie, co jest ceną dość wysoką za pracę 60 osób, które wysłały milion e-maili do piratów. Pani minister zauważa również, że agencja Hadopi nie wypełniła celu, jakim było stymulowanie rozwoju "legalnych" ofert.
Wczorajsza konferencja prasowa miała zatem na celu przekonanie Francuzów, że Hadopi jest ważnym narzędziem edukacji antypirackiej, na które warto wydawać kolejne miliony. Jak myślicie? Czy udało się wszystkich do tego przekonać?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
59 mln dolarów za wydanie Szwecji Svartholma? Nie, nie, to tylko przypadek...
|
|
|
|
|
|