Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Pracownicy serwisu wideo nie mogą odpowiadać za filmy użytkowników - przyznał sąd

24-12-2012, 12:00

Czy pracownik serwisu wideo może odpowiedzieć za film naruszający prawo, nawet jeśli ten film został usunięty? Cóż... w 2010 roku sąd we Włoszech uznał, że pracownicy Google Video są współwinni zniesławienia. Sąd apelacyjny uchylił ten wyrok, co ma znaczenie dla wielu serwisów internetowych.

konto firmowe

reklama


Kłopotliwy włoski wyrok

O tej sprawie było już głośno w przeszłości. Wszystko zaczęło się w 2006 roku, gdy uczniowie szkoły w Turynie nagrali film, na którym wyśmiewali się z kolegi chorego na autyzm. Ten film został opublikowany w nieistniejącym już dzisiaj serwisie Google Video

Film znajdował się w serwisie ok. 2 miesięcy, ale gdy firma Google otrzymała zawiadomienie od policji, usunęła go po kilku godzinach. Ponadto dzięki współpracy Google z policją udało się namierzyć osobę odpowiedzialną za umieszczenie filmu w sieci.

Wydaje się, że cała sprawa powinna się zakończyć na tym etapie, a wyszło inaczej. Prokurator z Mediolanu oskarżył o zniesławienie czterech pracowników Google (byli to: David Drummond, Arvind Desikan, Peter Fleischer oraz George Reyes). Pracownicy nie mieli nic wspólnego z filmem – nie nagrali go, nie edytowali, nie przeglądali go. Prokurator uznał jednak, iż byli oni współwinni opublikowania tego materiału.

W roku 2010 pracownicy Google zostali skazani za niewypełnienie obowiązków związanych z włoskimi zasadami prywatności. Sąd uznał ich również za współwinowajców zniesławienia. W uzasadnieniu wyroku sąd wskazał, że firma Google kierowała się przede wszystkim chęcią osiągnięcia zysku ze sprzedaży reklam podczas emisji wspomnianego filmu (zob. Kontrowersyjne uzasadnienie wyroku na Google we Włoszech).

Sąd apelacyjny naprawia błąd

Nawet jeśli publikacja filmu w Google Video była dla kogoś krzywdząca, wyrok wydany przez włoski sąd został uznany za nierozsądny i niebezpieczny. Wyrok ten sugerował bowiem, że serwisy wideo powinny przeglądać wszystkie treści użytkowników i od razu usuwać wszystko, co wzbudza zastrzeżenia.

Oczywiście firma Google złożyła apelację. W ubiegły piątek BBC poinformowała, że włoski sąd apelacyjny unieważnił wyrok przeciwko pracownikom Google.

Decyzję sądu można uznać za przełomową, bowiem daje ona włoskim e-usługodawcom i operatorom sieci pewność co do tego, że nie odpowiadają oni za treści użytkowników tak długo, jak długo nie zostali powiadomieni o ich bezprawnym charakterze (zob. BBC, Google Video executives' Italian conviction overturned).

Znów o notice and takedown...

Od dawna w większości krajów, również w Polsce, zakłada się iż operator strony internetowej nie musi monitorować treści zamieszczanych przez użytkowników. Powinien reagować dopiero wówczas, gdy dotrze do niego powiadomienie o opublikowaniu treści niezgodnych z prawem. Ta zasada określana jest często mianem notice and takedown.

Wyrok włoskiego sądu z 2010 roku był kłopotliwy, bo sugerował, że notice and takedown nie ma we włoskim prawie zastosowania. W takiej sytuacji prowadzenie np. serwisu społecznościowego staje się niezwykle ryzykowne pod względem prawnym. Można powiedzieć, że decyzja sądu apelacyjnego przywróciła włoskim e-przedsiębiorcom możliwość polegania na notice and takedown.

Sonda
Czy pracownicy Google Video powinni odpowiedzieć za film zamieszczony w serwisie?
  • tak
  • nie
  • trudno powiedzieć
wyniki  komentarze

Na marginesie warto odnotować, że w tym roku ciekawy wyrok wydał Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Stwierdził on, że operator serwisu społecznościowego nie może zostać zobowiązany do wprowadzenia ogólnego systemu filtrowania, który miałby chronić jakieś prawa (chodziło konkretnie o prawa autorskie). Więcej o tym wyroku można przeczytać w tekście pt. Wyrok: Serwisowi społecznościowemu nie można nakazać filtrowania treści.

Nam może wydać się oczywiste, że jeśli serwisy społecznościowe nie muszą filtrować treści, nie powinny one również odpowiadać za naruszenia, o których nie wiedzą. Niestety we Włoszech nie było to oczywiste i gdyby sąd apelacyjny nie unieważnił wyroku przeciwko pracownikom Google, serwisy internetowe miałyby poważne powody, by zastanowić się nad filtrami.

Niestety złe wiadomości są takie, że w Europie politycy chcieliby zmienić zasady odpowiedzialności za treść. Warto przyjrzeć się choćby kontrowersyjnej inicjatywie Clean IT.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Wesołych Świąt!



Ostatnie artykuły:

fot. DALL-E




fot. DALL-E



fot. DALL-E



fot. Freepik



fot. DALL-E