Postępowania karne o naruszenie praw autorskich czasem uderzają w osoby niewinne. Niestety zdarza się, że sami policjanci doradzają obywatelom, by Ci zapłacili prawnikom-antypiratom. Opisywałem dwa takie przypadki, a teraz Bezprawnik opisał kolejny, chyba najbardziej niepokojący.
reklama
Pisząc o zjawisku copyright trollingu wielokrotnie podkreślałem, że uderza ono także w osoby niewinne. Czasami prawnicy-antypiraci zgłaszają do prokuratury przestępstwo tylko w celu wyciągnięcia danych osobowych, które później służą do wysyłania pism z wezwaniami do zapłaty. Zdarza się również, że prokuratura podejmie decyzje o przesłuchaniu rzekomych piratów lub zabraniu im komputerów. To nadal nie oznacza, że namierzone osoby są piratami i można im coś udowodnić.
Niestety zdarza się, że sami policjanci z góry traktują obywateli jak piratów i zaczynają im udzielać porad prawnych. Porada stróżów prawa jest taka, aby skontaktować się z prawnikiem posiadacza praw autorskich i zapłacić. W marcu ubiegłego roku opisywałem pierwszy taki przypadek. Kolejną taką sytuację opisywałem w maju.
Zachowanie policjantów w opisanych sytuacjach być może nie wynikało ze złej woli, ale nie było właściwe. Po prostu policjant nie jest od tego, aby namawiać ludzi do zawierania umów cywilnoprawnych. Policjant w tej sytuacji nie ma również wiedzy o tym, czy dana osoba faktycznie dokonała naruszenia. Doradzając wpłatę policjant może wyrządzić komuś krzywdę, szczególnie jeśli dana osoba nie dokonała naruszenia. Być może ta osoba uniknęłaby i tak przykrych konsekwencji, a jednak pod wpływem autorytetu policji może zapłacić.
Moje doniesienia o takich przypadkach były przez niektóre osoby uważane za niewiarygodne. Miło mi zatem poinformować, że serwis Bezprawnik dowiedział się o kolejnym takim przypadku i opisał go w tekście pt. Ręce opadają. Policja nakłania do zawierania ugody z copyrightowymi trollami i wprowadza w błąd na temat prawa.
Przypadek opisany przez Bezprawnika raczej nie jest żadnym z tych, które ja mogłem poznać. Po prostu ogólny opis sytuacji nie pasuje do okoliczności znanych mi przypadków. Mogę natomiast powiedzieć, że przypadek Bezprawnika jest najbardziej przerażający.
Czytelnik Bezprawnika napisał.
(…) Pani na posterunku zaleca zapłacić bo i tak twierdzi ze koszty sądowe plus to ze nie ważne kto sciągał pliki ale to ja odpowiadam za dane IP jestem jego właścicielem to i tak jestem winny i lepiej zapłacić (…)
Jak słusznie zauważa Bezprawnik, policjantka mogła w tym przypadku bardzo się mylić. Osoba opisująca tę sytuację jest pewna swojej niewinności. Stwierdzenie policjantki o tym, że właściciel adresu IP i tak odpowiada, jest po prostu błędne (zob. Czy można odpowiedzieć za niezabezpieczone Wi-Fi? Jest kolejny wyrok).
Co gorsza, nawet gdyby czytelnik Bezprawnika popełnił naruszenie to policjant nie jest od tego, aby namawiać obywatela do zawierania ugody.
Pytanie brzmi, czym mogą kierować się policjanci? Nadal nie wierzę, aby kierowała nimi zła wola. Nie mam powodów by sądzić, że policjanci współpracowali z prawnikami-antypiratami. Niezależnie od teg są powody do nagłaśniania takich przypadków i powtarzania, że policjanci nie powinni w ten sposób wykorzystywać swojego autorytetu.
- W ocenie Komendy Głównej Policji zachowanie określane mianem „copyright trolling” nie dotyczy policjantów wykonujących swoje zadania ustawowe. W przypadku posiadania jakichkolwiek informacji świadczących o udziale policjanta w takim procederze, proszę o złożenie stosownego zawiadomienia w przedmiotowej sprawie - napisała do mnie przedstawicielka KGP, gdy w marcu ubiegłego roku po raz pierwszy pisałem o takiej policyjnej poradzie.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Ustawa inwigilacyjna: Nie będzie dostępu do treści e-korespondencji, ale i tak nie jest dobrze
|
|
|
|
|
|