Organizacje takie jak ZAiKS nie ustają w naciskaniu na ministerstwo kultury, aby wprowadzić tzw. opłaty reprograficzne od tabletów, smartfonów i komputerów. Rząd PiS nie wydaje się w tej kwestii równie uległy jak rząd PO. Rozważa pewne reformy, ale w sposób głębszy niż poprzednicy.
reklama
Czytelnicy Dziennika Internautów dobrze wiedzą, że ZAiKS i inne organizacje zbiorowego zarządzania (OZZ) chciałyby wprowadzenia w Polsce tzw. opłaty reprograficznej od smartfonów, tabletów i komputerów. Taka opłata już teraz doliczana jest do cen czystych płyt albo kopiarek i jest odprowadzana do takich organizacji jak ZAiKS. Teoretycznie stanowi ona rekompensatę za to, że zgodnie z prawem możemy kopiować chronione dzieła na własny użytek. Rozszerzenie tej opłaty na smartfony i tablety przyniosłoby ZAiKS-owi i podobnym organizacjom naprawdę dużo pieniędzy.
Czytelnicy Dziennika Internautów wiedzą również, że rząd PO był bliski wprowadzenia opłaty od smatfonów i tabletów. Poprzednia minister kultury spotykała się z przedstawicielami ZAiKS w dość dziwacznych okolicznościach, jednocześnie ignorując publiczną debatę na temat planowanych opłat.
Dodajmy w tym miejscu, że opłaty reprograficzne są kontrowersyjnym rozwiązaniem nie tylko w przypadku smartfonów i tabletów. Można poważnie wątpić w to, czy stanowią one jakąkolwiek rekompensatę dla twórców. Inna rzecz, że są ustalane według nieprzejrzystych kryteriów, są naliczane podwójnie lub potrójnie i w ogóle wiele można powiedzieć na temat ich wad.
W kwestii opłat reprograficznych ciekawy zwrot akcji nastąpił po zmianie rządu. Dziennik Internautów już w styczniu tego roku pytał Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, czy planuje wprowadzenie opłat od smartfonów i tabletów. Ministerstwo odpowiedziało, że nie ma czegoś takiego w planach.
Oczywiście organizacje takie jak ZAiKS nie miały zamiaru odpuścić tematu, bo już teraz z tytułu opłat reprograficznych zbierają miliony złotych rocznie. Kolejne miliony oczywiście by się przydały, więc trzeba sięgnąć po lobbing. Organizacje takie jak ZAiKS mają tu pewną wygodę, bo mogą użyć lobbingu prowadzonego publicznie przez bardzo znane osoby.
W ubiegły piątek wspominaliśmy, że Jean Michel Jarre był specjalnym gościem na gali rozdania Fryderyków. Muzyk postanowił wcielić się w lobbystę ZAiKS i zaapelował o wprowadzenie parapodatku.
- Wpływ decyzji dotyczących praw autorskich na przyszłość twórców, już teraz pełną niepewności, może być kluczowy- mówił artysta - Prosty sposób, by to zmienić, to wprowadzenie opłaty od czystych nośników, niewielkiego procentu od ceny sprzętu: nie zmieni istotnie kosztów, nie utrudni życia producentom i dystrybutorom, nie uszczupli kasy państwowej, pomoże za to artystom w tym i przyszłych pokoleniach. W każdej rodzinie, także polskiej, dzieci marzą o artystycznej przyszłości – to o nich musimy zadbać. Jeżeli chcemy, by tożsamość narodowa przetrwała, była silna, to właśnie dla tych przyszłych pokoleń musimy o nią zadbać. Na sali jest minister kultury, korzystam więc z tej okazji, by powiedzieć: polegamy na panu, panie ministrze! (cytat za stroną ZAiKS)
To co mówił Jean Michel Jarre było... nie całkiem rozsądne. Rozwój kultury nigdy nie był zależny od praw autorskich. Gdyby tak było to w czasach Jana Sebastiana Bacha nie powstawałaby wspaniałe kantaty i utwory na orkiestrę, a z kolei dziś powinny powstawać dzieła bardziej ambitne niż to co jest na rynku. Prawa autorskie nie tworzą kultury i potrafią nawet czasem ją psuć.
Inna rzecz, że ostatni raport organizacji IFPI mówił o wzroście sprzedaży muzyki dzięki streamingowi. To pokazuje, że dzięki nowym technologiom muzyka się sprzedaje. Czy powinno się zatem okładać technologie nowymi parapodatkami?
Jean Michel Jarre bardzo spłycił cały temat, ale jednak jest ważną międzynarodową postacią i pojawia się proste pytanie. Czy ten jeden człowiek może przekonać polskiego ministra, by poważnie zmienić prawo na korzyść kilku organizacji?
Jeszcze w ubiegły piątek skierowałem do ministerstwa kultury dwa pytania w tej sprawie. Chciałem wiedzieć, czy Jean Michel Jarre mógł wpłynąć na ministra. Pytania, które zadałem, brzmiały następująco.
Otrzymałem odpowiedź następującej treści.
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapoznaje się ze sprawą i nie podjął jeszcze decyzji co do ew. rozszerzenia zakresu opłat reprograficznych na smartfony i tablety. Dla Ministra bardzo istotne jest także usprawnienie obecnie funkcjonującego systemu opłat w taki sposób, aby środki inkasowane przez organizacje zbiorowego zarządzania trafiały do twórców i pozostałych uprawnionych szybciej, a koszty funkcjonowania całego systemu zostały obniżone.
Zauważcie, że jeszcze nie otrzymałem odpowiedzi na drugie pytanie. Nadal jestem ciekaw, czy w ministerstwie nie ma jakichś ciekawych dokumentów na ten temat. Będę drążył sprawę, ale odpowiedź ministerstwa i tak jest bardzo ciekawa.
Zwolennicy i przeciwnicy opłaty reprograficznej zgadzają się co do jednego - obecne prawo jest nie z tej epoki. Podśmiewałem się kiedyś w Dzienniku Internautów, że pobieranie opłat od smartfonów i tabletów wymaga uznania tych urządzeń za podobne do magnetofonów. Nasze prawo autorskie wciąż tkwi w poprzednim stuleciu.
Organizacje takie jak ZAiKS mówią o potrzebie zmodernizowania prawa, ale w jaki sposób? W taki byśmy uznali tablety i smartfony za "coś jak magnetofon"! To pozwoliłoby odprowadzać pieniądze do OZZ i taka modernizacja będzie całkowicie wystarczająca dla tych organizacji.
Z tej najnowszej odpowiedzi ministerstwa kultury wnioskuję, że ministerstwo ma nieco większe ambicje. Ono najwyraźniej chce zmodernizować cały system opłaty reprograficznej. Przy realnej modernizacji dałoby się zrobić wiele pożytecznych rzeczy. Jakich?
Jeśli już mowa o lobbingu ze strony "organizacji twórców" to warto wspomnieć o jednym. ZAiKS i związani z nim artyści przekonują, że Polska jest krajem niepostępowym skoro jeszcze nie wprowadziła opłat od smartfonów. Prawda jest nieco inna. W całej Unii Europejskiej dostrzega się wady opłat reprograficzych i prawdziwie postępowe jest krytykowanie tych opłat.
W marcu 2014 roku dyskutowano o opłatach w Parlamencie Europejskim przy okazji tzw. projektu Castex. W grudniu 2014 roku fiński urząd będący odpowiednikiem naszego UOKiK wydał raport dotyczący problemów na rynku praw autorskich. W tym raporcie zauważono, że system opłat za prywatne kopiowanie jest wysoce problemowy i należy rozważyć jego reformę.
Opłata reprograficzna (zwana też "podatkiem od piractwa" albo "opłatą CL") w rzeczywistości nie jest świętością, której nie można ruszyć. Jest to system złudnej rekompensaty ustalony w czasach, kiedy internet nie funkcjonował w pełni. System tych opłat trzeba reformować, ale powinno się brać pod uwagę nawet możliwość likwidacji tych opłat. Niestety są one umocowane w prawie unijnym, zatem dyskusja na ten temat powinna się najpierw odbyć na poziomie UE. Może będzie do tego okazja przy zbliżającej się reformie praw autorskich?
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|