Nowe opłaty od smartfonów i tabletów są tuż tuż, a minister kultury zamiast uczestniczyć w poważnych rozmowach woli kurtuazyjne wizyty ZAiKS. Co gorsza, ministerstwo kultury przedstawia takie informacje o tych spotkaniach, które nie całkiem zgadzają się z wersją ZAiKS.
reklama
Niedawno w sejmie wiceminister kultury mówił, że nowe opłaty od tabletów i smartfonów są "uzgodnione". Wiceminister kultury przedstawił sprawę w taki sposób, jakby osiągnięto jakieś porozumienia ze wszystkimi zainteresowanymi.
W rzeczywistości żadnego szerszego porozumienia nie było. Teraz największe media informują, że nowe rozporządzenie w sprawie opłat ma być gotowe do końca tego miesiąca. Najwyraźniej decyzję o tym podjęto arbitralnie, na prośbę tych, którzy mają dostać pieniądze z nowych opłat. Ministerstwo kultury wydaje się bardzo faworyzować organizacje zbiorowego zarządzania, czyli ZAiKS, ZPAV itd.
Dokładnie tydzień temu pisaliśmy, że producenci sprzętu zorganizowali "okrągły stół", który był okazją do szerszej debaty o opłatach reprograficznych (zwanych też opłatami CL). Na tym ważnym spotkaniu wielkim nieobecnym były organizacje zbiorowego zarządzania, m.in. ZAiKS. Okazało się jednak, że tego samego dnia przedstawiciele ZAiKS byli w ministerstwie kultury i spotkali się z samą panią minister. ZAiKS pochwalił się tym na Facebooku.
Takie spotkanie "na salonach" jest wysoce niestosowne w momencie, gdy ma zapaść decyzja o kontrowersyjnym parapodatku, a naród chce przynajmniej dyskusji na ten temat. Pani minister zdecydowała się na zamknięte spotkanie z jedną tylko stroną poważnego społecznego sporu.
Należałoby spytać, o czym pani minister rozmawiała z ZAiKS, dlaczego w ogóle zorganizowano to spotkanie, co ustalono?
Oczywiście zadałem te pytania Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jakiś urzędnik z Centrum Informacyjnego ministerstwa odpisał mi tymi słowy:
Uprzejmie informujemy, iż spotkania kierownictwa MKiDN z przedstawicielami różnych OZZ odbywają się regularnie i dotyczą ich działań statutowych.
Napisałem "jakiś urzędnik", bo przedstawiciele prasowi MKiDN z reguły nie podpisują się nazwiskiem.
Odpowiedź ministerstwa kultury jest zdawkowa. Aż dziwne, że jej przygotowanie zajęło urzędnikom 6 dni (sic!). Tak czy owak odpowiedź sugeruje, że doszło do jakiegoś spotkania o charakterze roboczym, które stanowiło część jakiegoś większego cyklu spotkań z przedstawicielami różnych OZZ. Zadałem jeszcze ministerstwu dodatkowe pytania i ciekaw jestem, czego się dowiem.
Ministerstwo wolało chyba przemilczeć temat spotkania, ale tak się złożyło, że komunikat o spotkaniu z panią minister opublikował również ZAiKS na swojej stronie. Ten komunikat nieco inaczej przedstawia okoliczności zdarzenia. Na stronie ZAiKS czytamy:
30 września 2014 roku przedstawiciele zarządu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS złożyli kurtuazyjną wizytę Pani Minister Małgorzacie Omilanowskiej w siedzibie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z okazji objęcia przez Panią Profesor urzędu.
Oto zrzut strony:
Więc jednak to była "kurtuazyjna wizyta" z okazji objęcia urzędu, a nie regularne spotkanie dotyczące działań statutowych? Czy tylko ja mam wrażenie, że ktoś tu kłamie albo nie chce powiedzieć całej prawdy?
Jestem nieco zażenowany. Biuro prasowe MKiDN przez 6 dni głowiło się, co mi odpisać, i nawet nie ustaliło z ZAiKS jakiejś wspólnej wersji.
Być może spotkanie pani minister z ZAiKS nie jest najważniejsze dla całej sprawy. Niezależnie od tego społeczeństwo ma prawo wiedzieć, na jakiej zasadzie odbywają się spotkania przedstawicielki rządu i przedstawicieli ZAiKS. Jest to szczególnie istotne w momencie, gdy minister kultury ma ustanowić nowe daniny, z których ma skorzystać ZAiKS. Dodajmy, że chodzi o daniny wysoce kontrowersyjne, nieuczciwe, bazujące na archaicznym prawie.
Liczę, że ministerstwo kultury jeszcze nam wytłumaczy, na jakiej zasadzie odbywają się te spotkania i o czym się na tych spotkaniach mówi. Sugeruję nagrywanie tych spotkań. Jeśli jest z tym techniczny problem, wystarczy zaprosić na spotkanie producentów sprzętu. Jestem pewien, że chętnie by się pojawili i nawet mogliby to nagrać.
Na koniec warto sobie wyjaśnić, dlaczego decyzja minister kultury w sprawie opłat od urządzeń nie będzie tylko takim sobie "rozszerzeniem katalogu", jak sugerują niektóre media. To będzie bardzo poważna decyzja, która przesunie granice zasięgu opłaty reprograficznej.
Dziennik Internautów tłumaczył już, że polskie prawo przewiduje nakładanie opłaty reprograficznej na magnetofony i magnetowidy oraz podobne urządzenia. Czy tablet lub smartfon to jest "coś jak magnetowid"? Nie, bo magnetofony i magnetowidy były urządzeniami do nagrywania i odtwarzania filmów i muzyki. Tablety i smartfony (a także komputery, bo ich również ma dotyczyć nowa opłata) nie są tylko odtwarzaczami i nagrywarkami. To urządzenia inteligentne służące do komunikacji (np. prowadzenia rozmów), pracy, zakupów, zdobywania informacji (np. czytania DI).
Dlatego właśnie opłata reprograficzna od tabletów i smartfonów niepokoi ministra cyfryzacji. Chodzi przecież o ustalenie parapodatku za najważniejsze nowe technologie. Ten parapodatek nawet dziś jest kontrowersyjny, bo obejmuje urządzenia, które nie służą do prywatnego kopiowania, a rzekomo jest to opłata za prywatne kopiowanie.
Wspominaliśmy nieraz o tym, że system opłat reprograficznych (zwanych też opłatami CL) jest generalnie patologiczny. Powinno się o tym mówić, aby zamiast bezmyślnego umacniania tego systemu zająć się jego racjonalizacją, obejmującą raczej rozluźnienie zobowiązań niż wprowadzanie nowych.
Więcej na temat patologii opłat CL można przeczytać w następujących tekstach:
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|