Offline: Raport z wojny o internet
W połowie stycznia wróciłem z zaświatów do cywilizacji, czyli z wojen z TPSA do XXI wieku. W połowie grudnia doszło do awarii, w wyniku której oparta na DSLu sieć osiedlowa do dziś pozostaje nieaktywna, a zabawa wokół niej rozkręca się na całego.
Obecnie korzystam z łącza zastępczego. Ale wcześniej? Masa telefonów na infolinię. Tam z kolei co telefon, to inna informacja zwrotna. Pierwsze zgłoszenie awarii, dokonane przez administratora, jak się później okazało zniknęło (!). Moje, złożone kilka dni później, zmieniło numer... Być może w wyniku przejęzyczenia, gdyż zmiana polegała na zamianie miejscami dwóch ostatnich cyfr. Tyle, że zapisując go prosiłem o jego powtórzenie...
Kiedy już po kilku naciskach na obsługę infolinii doszło do wysłania montera, ten kilkukrotnie był kierowany na stary adres firmy zakładającej sieć osiedlową. Usługa była jednak przenoszona jakieś 2 lata temu, a nowy adres oczywiście przy przenosinach został zgłoszony. Oczywiście operatorzy infolinii "nie mogli" sprawdzić tego w systemie, co zapewne byłoby łatwiejsze w wykonaniu, niż szukanie przez klienta kartki z numerem starej umowy.
Coś w końcu zostało w tej sprawie wyjaśnione, jednak niewiele z tego wynikło. Potem tylko pojawiały się coraz to nowe terminy usunięcia usterki. Przy okazji pojawiło się kilka perełek, np. że według pracowników TPSA "24 godziny nie licząc weekendów i świąt", a zaczynając liczyć od czwartku mijają w... poniedziałek.
Kilka przykładowych informacji uzyskanych z infolinii:
- już działa (akurat...)
- wkrótce będzie naprawione (dawno, dawno temu...)
- nie działa od (tu został podany czas od kiedy trwa awaria - co do minuty)
- "szkoda, że nie zostało to zgłoszone wcześniej" (...)
- "ale przecież działa"
Od jakiegoś czasu wersje zdarzeń przestały się zmieniać i zaczęła panować jedna opinia sprowadzająca się do tego, że działa i basta. A jak nie działa, to i tak działa. Wina sieci osiedlowej. Oczywiście nie w tym tonie, ale mniej więcej w tym znaczeniu. I nieważne, że po stronie sieci osiedlowej wszystko zostało wielokrotnie sprawdzone.
Nawiasem mówiąc ciekawostka - akurat na tej infolinii brak informacji o nagrywaniu rozmów.
Efekt końcowy? Pół osiedla bez sieci, w tym m.in. telepracownicy i co najmniej dwie firmy. Zmiana operatora? W rejonie awarii większość konkurencyjnych firm, działających w mieście, akurat nie świadczy usług. Sam w międzyczasie niemalże wróciłem do bycia dumnym użytkownikiem modemu wdzwanianego o szalonej prędkości 3,6 kB/s [YEAH! część czytelników zapewne pamięta jeszcze ten sprzęt :)]. Tu niestety pojawił się problem ze sterownikami (system zaproponował, że pobierze je z internetu, a jakże).
Po prawie miesiącu udało mi się uzyskać zastępcze łącze (stan właściwego się nie zmienił). Od razu rzuciło mi się w oczy kilka obserwacji:
- Gdy człowiek korzysta tylko z radia i gazet, wszystko czego się dowie inni ludzie wiedzą już od kilku dni.
- W takich sytuacjach idealnie widać wyższość newsletterów nad RSS-ami, które po pewnym czasie czyszczą stare wiadomości.
- Jedyne co się w sieci przez prawie miesiąc nie zmieniło to fakt, że nasza-klasa dalej nie działa. Tyle, że teraz nie działa "po prostu", bez wyświetlania podziurawionej żółtej bulwy z pudłem na głowie (podobno nazywanej Panem Gąbką, choć mnie osobiście przypomina obranego kartofla).
- Myślicie, że wasze filtry antyspamowe jakoś działają? Spróbujcie przeselekcjonować pocztę po kilku tygodniach nie zaglądania do niej. W zależności od siły filtra będzie trzeba albo posprzątać w odebranych albo sporo wyciągać spośród nietrafnie uznanych za spam.
- I rzecz zaiste ciekawa, mogąca być niezłym argumentem na rzecz Jabbera lub jego zamkniętej modyfikacji - Tlena. Wiadomości wysłane na GG po pewnym czasie znikają, nawet jeśli ich nie dostarczono! Tak więc, jeśli ktoś wyjedzie np. na 2-tygodniowy urlop, a dostanie jakąś względnie ważną wiadomość na komunikator - może się już o niej nie dowiedzieć.