Informacje o żołnierzach rosyjskich na Ukrainie znajdują potwierdzenie na profilach żołnierzy w serwisach społecznościowych. W czasach, gdy każdy opowiada o sobie światu, ukrycie pewnych rzeczy nie jest łatwe.
reklama
Konflikt ukraiński już od dawna ma ciekawą otoczkę cyfrową. Kiedy zestrzelono malezyjskiego Boeinga 777, w social media znaleziono wpisy, które mogły być śladem zbrodni. W serwisach społecznościowych pojawiały się też wpisy i zdjęcia, które uznawano za dowody na to, że Rosja przekazała separatystom sprzęt wojskowy. Z reguły były to materiały, którymi ktoś zbyt szybko się pochwalił, a potem próbował je ukryć.
Obserwując ten "społecznościowy" wątek konfliktu, warto mieć na uwadze, że na Ukrainę mogli trafić młodzi ludzie, którzy mają swoje cyfrowe życie. To sprawia, że nawet zwykłe profile w social media, utworzone kiedyś dla celów typowo osobistych, dziś awansują do rangi dowodów na obecność rosyjskich wojsk na Ukrainie.
Dobrym tego przykładem jest profil Nikity Surnaczewa w serwisie VKontakte. Na pierwszy rzut oka po prostu profil młodego człowieka, choć jedno ze zdjęć sugeruje, że jest to także rosyjski żołnierz.
źródło: VKontakte
Tak się składa, że Ukraińcy opublikowali w social media zdjęcia przejętego wozu bojowego BMD-2, który rzekomo należał do 76. Dywizji Powietrzno-Desantowej z Pskowa. Było wśród nich zdjęcie karabinu rosyjskiego żołnierza.
źródło: Facebook - z profilu Роман Бочкала
Na tabliczce widzimy napis "Сурначев Н.Д." (czyt. Surnaczew N.D.). Jak łatwo się domyślić, internauci dość szybko połączyli ten napis z profilem na VKontakte. Jeśli ten profil jest autentyczny i jeśli zdjęcie karabinu jest autentyczne, to chyba możemy uznać, że osobiste konto w social media faktycznie jest dowodem obecności wojsk rosyjskich na Ukrainie.
Nie jest to zresztą pierwszy raz, gdy profil żołnierza nabiera tak dużego znaczenia. Już pod koniec lipca media zwróciły uwagę na Aleksandra Sotkina, który publikował na Instagramie swoje żołnierskie autoportrety (dość dziwne zresztą). Przypisane do zdjęć lokalizacje wskazywały na to, że Sotkin był na Ukrainie. Co więcej, otwarcie przyznawał się on do tego, że "siedzi na Buku". Potem tłumaczył się w telewizji, że jego konto było zhackowane (zob. Soldier’s selfies might prove Russia’s direct role in Ukraine).
Trzeba też mieć na uwadze, że rodziny żołnierzy korzystają z mediów społecznościowych. Obecnie na Twitterze bez problemu znajdziemy informacje o żałobie w Pskowie. To w tym mieście ma swoją bazę wspomniana 76. Dywizja Powietrzno-Desantowa. Są plotki o stratach w tej dywizji, ale oficjalnie mówi się o tym, że część żołnierzy nie wróciła z ćwiczeń. Są też plotki o tym, że biała ciężarówka przywiozła szczątki żołnierzy. Ile w tym wszystkim jest prawdy? Możemy tylko zgadywać.
Pewne jest to, że Władimir Putin przyznał wspomnianej dywizji Order Suworowa. W ostatni piątek przywiózł go do Pskowa sam minister obrony Siergiej Szojgu. To odznaczenie nie jest przyznawane za zasługi w czasie pokoju. Zdaniem wielu komentatorów musiało być przyznane za udział w walce, o której oficjalnie się nie mówi.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Powstanie państwowy rejestr dłużników? Poważne zagrożenie dla prywatności
|
|
|
|
|
|