Za naszą zachodnią granicą zapadł ważny wyrok w sprawie rozsyłanych internautom listów, w których zarzuca się im naruszenie prawa autorskiego.
reklama
DigiProtect jest niemiecką firmą, niezbyt dobrze kojarzącą się internautom w kilku europejskich krajach. W Wielkiej Brytanii współpracuje ona z jedną z lokalnych kancelarii prawnych - ACS:Law. Obie oskarżane są o nieetyczne i sprzeczne z prawem działania, polegające na rozsyłaniu do Brytyjczyków listów z żądaniami zapłaty odszkodowań i kosztów prawnych związanych z naruszeniem prawa autorskiego. Mnożą się przypadki, że korespondencję tego typu otrzymują osoby niemające z p2p nic wspólnego.
W Zjednoczonym Królestwie żadna sprawa nie trafiła jeszcze do sądu, u naszych zachodnich sąsiadów już jednak tak. Prawnik Udo Kornmeier domagał się w imieniu DigiProtect zapłaty 651 euro tytułem kosztów prawnych i 150 euro tytułem opłat licencyjnych. Miało rzekomo chodzić o naruszenie prawa autorskiego na kwotę 10 tysięcy euro. Po odrzuceniu tej "oferty" pojawiła się kolejna - 450 plus 150 euro. Także nie została zaakceptowana.
Sprawa z powództwa DigiProtect trafiła do sądu, który stanął po stronie Niemca. Sąd chciał, by Digiprotect uzasadniła swoje roszczenia finansowe, pokazując, jakie dokładnie poniosła koszta związane z wyśledzeniem niemieckiego obywatela. Ponieważ nie wyraziła ona na to zgody, sąd uznał, że nie ma podstaw do zwrotu poniesionych kosztów, zwłaszcza że wymienianą kwotę firma przekazała adwokatowi dobrowolnie.
Sąd uznał, że pozwany musi zapłacić jedynie 150 euro tytułem opłat licencyjnych za pobrane już materiały chronione prawem autorskim. Dla innych mieszkańców Niemiec, którzy otrzymują podobne wezwania do zapłaty, może to być ważny wyrok. Kwestionuje on bowiem przejrzystość całej procedury.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*