Firma Google już dwa razy proponowała ustępstwa na rzecz rywali, ale komisarz UE Joaquin Almunia już drugi raz odrzucił propozycje firmy. Teoretycznie może się to skończyć karą 5 mld dolarów dla Google za praktyki monopolistyczne.
reklama
Kilka lat temu konkurenci Google poskarżyli się Komisji Europejskiej (KE) na praktyki giganta. Twierdzili, że Google wykorzystuje swoją pozycję, m.in. manipulując wynikami wyszukiwania i faworyzując własne usługi kosztem usług konkurencji.
W tym roku często mogliśmy odnieść wrażenie, że Google zakończy postępowanie antymonopolowe w sposób polubowny, bez żadnych kar.
W kwietniu tego roku firma przedstawiła pierwszą propozycję ustępstw, jakie była gotowa zrobić w UE na rzecz konkurentów. Zaproponowała m.in. że będzie polecać usługi rywali, ułatwi stronom internetowym usunięcie ich treści z wyspecjalizowanych usług Google i nie będzie wiązać wydawców takimi porozumieniami, które utrudniałyby jednoczesne korzystanie z usług konkurencji.
Komisja Europejska odrzuciła tę pierwszą propozycję, ale we wrześniu Google zgodziła się na dalsze ustępstwa. Był to przejaw naprawdę niespotykanej uległości amerykańskiej firmy wobec unijnych regulatorów. Cóż... teoretycznie KE może nałożyć na Google karę w wysokości 5 mld dolarów.
Teraz okazuje się, że druga propozycja Google też będzie odrzucona. Komisarz UE ds. konkurencji Joaquin Almunia powiedział hiszpańskiemu radiu publicznemu, że ostatnie propozycje Google są "nie do zaakceptowania", tzn. nie są rozwiązaniem problemów z konkurencją, jakie dostrzega Komisja. Almunia nie chciał jednak mówić o karach dla Google, choć wspomniał, że pozostało już mało czasu na decyzje po stronie firmy.
Komisarz UE spodziewa się, że cała sprawa zostanie zamknięta do przyszłej wiosny. Jego wypowiedzi cytują m.in. Reuters oraz Associated Press.
Wiele osób powie, że Komisja Europejska zajęła twarde stanowisko wobec oczekiwań Google. Jest jeden problem - nikt dokładnie nie wie, czego Komisja Europejska oczekuje od Google.
Można odnieść wrażenie, że rywale Google skarżący się Komisji Europejskiej nie ułatwiają osiągnięcia porozumienia. Wśród tych rywali jest Microsoft, który w przeszłości uważał się za pokrzywdzonego postępowaniami Komisji. Nie da się ukryć, że dla rywali Google unijna egzekutywa stała się rodzajem broni, niezbyt wygodnej w użyciu, ale o dość dużej sile rażenia.
Nikt nie wątpi, że Google ma silną pozycję na rynku wyszukiwarek i reklamy w wyszukiwarkach. Ta pozycja może być nadużywana. Rzecz jednak w tym, że KE powinna lepiej określić swoje oczekiwania i podjąć decyzję o ukaraniu Google lub zamknięciu postępowania. Obecnie wygląda to tak, jakby KE chciała jak najwięcej ugrać pod wpływem mglistej zapowiedzi bliżej nieokreślonych, ale poważnych konsekwencji.
Podobne postępowanie przeciwko Google toczyło się już w Stanach Zjednoczonych. Tamtejszy regulator - Federalna Komisja Handlu (FTC) - uznał, że Google nie manipulowała wynikami wyszukiwania w taki sposób, aby wykorzystywać swoją pozycję w celu ograniczania konkurencji na rynku. Google zawarła porozumienie z FTC, zobowiązując się do zmiany kilku praktyk. Komisja Europejska podkreślała jednak, że wynik postępowania w USA nie będzie miał wpływu na wynik postępowania w UE.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|