Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Żądanie wpłat za rzekome piractwo może być nadużyciem. Nie ukrywajmy tego!

20-12-2013, 15:33

Co może zrobić osoba, od której kancelaria prawna żąda 550 zł za pobieranie jakiegoś nieznanego jej filmu? Osoby niesłusznie posądzone o piractwo powinny składać skargi do rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej. Co ciekawe, sami prawnicy potrafią tego odradzać.

Dziennik Internautów już dwukrotnie opisywał działania kancelarii Anny Łuczak z Warszawy, która wysyła do internautów wezwania do zapłacenia 550 zł za pobranie pewnego filmu. Ujawnione dotąd fakty każą sądzić, że jest to przeniesienie na polski grunt tych samych praktyk, które były już obserwowane za granicą i określane jako copyright trolling. Za granicą dochodziło już do karania prawników zajmujących się taką działalnością, ale niestety w Polsce musimy przerabiać tę lekcję od początku.

Copyright trolling: nadużycie i zastraszanie

W Polsce wciąż wiele osób łączy copyright trolling z prawami autorskimi i bronieniem twórców. To zjawisko jest analizowane jako forma egzekwowania prawa. Tymczasem w rzeczywistości jest to forma nadużywania prawa w celu zastraszania ludzi i zarabiania na tym. Czy to nie są mocne słowa? Zastanówmy się nad tym.

Ktoś uruchamia postępowanie karne dotyczące naruszenia praw autorskich. Osoba ta dostarcza jakiś zestaw adresów IP, bo nie ma innych dowodów naruszeń. Postępowanie rusza i władze ustalają możliwych sprawców na podstawie numerów IP. Następnie dane potencjalnych sprawców są wyciągane z akt sprawy i używane przez kancelarię prawną w celu wysyłania wezwań do zapłaty pod groźbą większych nieprzyjemności.

Mamy tu nadużycie, bo postępowanie karne jest traktowane jako instrument pozyskiwania danych osobowych. Prawo karne chyba nie zostało stworzone w takim celu, prawda?

Poza tym osoby będące potencjalnymi sprawcami stają się celem represji, choć nie ma pewności, czy coś złego zrobiły. Represją jest zastraszanie. Tutaj przywołajmy definicję zastraszania z Wikipedii. Jest to "informowanie kogoś o zamiarze lub możliwości podjęcia lub zaniechania działań, na skutek czego zastraszana osoba znajdzie się w sytuacji przez nią niepożądanej".

Dlatego właśnie uważam, że słowa "nadużycie" i "zastraszanie" bardzo pasują do tego, co robi kancelaria Anny Łuczak z Warszawy. Pasuje to również do działań wielu innych prawników zajmujących się copyright trollingiem w różnych krajach. Trzeba dodać, że choć tacy prawnicy grożą pozwami tysiącom osób, rzadko kiedy naprawdę pozywają. To zdaje się potwierdzać, że ich działanie bardziej jest zastraszaniem niż informowaniem o rzeczywistych konsekwencjach rzekomych naruszeń.

Trolle uderzają w osoby niewinne

Jednym z problemów copyright trollingu jest to, że ofiarami represji stają się osoby całkowicie niewinne. Po prostu metody identyfikowania internautów naruszających prawa autorskie w sieci nie są doskonałe.

Jeśli chodzi o działania kancelarii Anny Łuczak, to prawdopodobnie uderzyły one również w osoby niewinne. Tak sądzę z powodu e-maili, jakie do mnie dotarły. Niektórzy odbiorcy listów od tej kancelarii są absolutnie pewni, że nie mogli pobierać filmu. Mimo to się boją...

Tutaj należy zadać proste pytanie - jak traktować adwokata, który żąda od ludzi 550 zł pod groźbą postępowania karnego i być może procesu cywilnego, nawet jeśli adwokat nie ma pewności, czy Ci ludzie cokolwiek złego nie zrobili?

Naczelna Rada Adwokacka gra na zwłokę

To pytanie postanowiłem zadać Naczelnej Radzie Adwokackiej (NRA). Uznałem to za tym bardziej uzasadnione, że na stronie kancelarii Anny Łuczak widnieje logo Adwokatury Polskiej z dewizą "Prawo Ojczyzna Honor". Czy innym adwokatom podoba się takie postępowanie, jak copyright trolling?

Pytanie zadałem 26 listopada. Rzeczniczka NRA Joanna Sędek obiecała mi odpowiedź, ale potem długo się nie odzywała. Pisałem e-maile, dzwoniłem i wreszcie (9 grudnia) dostałem od niej numer telefonu do rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Zadzwoniłem do niego, a on wyjaśnił mi, że nie może udzielić komentarza w sprawie dotyczącej kancelarii z Warszawy. To zrozumiałe, bo rzecznik dyscyplinarny nie powinien komentować sprawy, którą być może będzie się zajmował.

Zwróciłem się znów do Pani Joanny Sędek, bo co miałem robić? Przedstawicielka NRA dopiero 17 grudnia wreszcie udzieliła mi odpowiedzi. Oto jej treść:

Z tekstu wynika, że ta pani mecenas działa na podstawie pełnomocnictwa, więc nie występuje w sprawie "samozwańczo". Jeśli osoba, do której trafiło pismo, nie poczuwa się do winy, to powinna złożyć wyjaśnienia. Jeśli uznaje, że pani mecenas postępuje nieetycznie, może w tej sprawie złożyć skargę do rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej, na terenie której adwokat wykonuje zawód. 

Zadawanie pytań jest stronnicze!

Próbowałem zadawać dodatkowe pytania. Poprosiłem panią Sędek m.in. o wyjaśnienie, jak wygląda składanie skargi, z jakimi konsekwencjami musi się liczyć osoba składająca skargę itd. Rzeczniczka NRA uchyliła się od odpowiedzi na te pytania, ale za to zaczęła mi zarzucać stronniczość i wspomniała nawet coś o "tabloidyzacji mediów". Sugerowała też, że działania kancelarii Anny Łuczak można porównywać do sytuacji adwokata, który musi bronić groźnego przestępcę.

Cóż... chyba nie dostanę więcej komentarzy z NRA. Pozostaje mi analizować to, co otrzymałem dotychczas. Naczelna Rada Adwokacka najwyraźniej nie uważa copyright trollingu za jakikolwiek problem. Oczywiście jest możliwość złożenia skargi do rzecznika dyscyplinarnego, ale NRA nie ujawni dziennikarzowi informacji, które mogłyby ewentualnie zachęcić pokrzywdzonych do złożenia skargi lub im to ułatwić.

Copyright trolling to obowiązek adwokata?

Mnie osobiście zmartwiły stwierdzenia rzeczniczki NRA o tym, że "pani mecenas nie działa samozwańczo". Zmartwiło mnie też porównywanie działań pani Łuczak do działań adwokata broniącego przestępcy. Spójrzmy prawdzie w oczy - copyright trolling to nie jest wykonywanie przykrego obowiązku. To jest - według mnie - zarabianie na zastraszaniu ludzi i żaden adwokat nie ma obowiązku czegoś takiego robić.

Prawnik doradza - idź pan do UOKiK

Na koniec dodam, że pisał do mnie pewien człowiek, który otrzymał list od kancelarii Anny Łuczak i stanowczo twierdzi, że niczego nie pobierał. Ten człowiek był u prawnika ze swoim problemem, ale prawnik "nie polecał mu" składania skargi do rzecznika dyscyplinarnego. Poradził raczej złożyć skargę do... UOKiK.

Czekam właśnie na odpowiedź od UOKiK, czy faktycznie zająłby się on taką sprawą. Najwyraźniej nie jest to całkiem pewne, zresztą ja też mam wątpliwości. To nie jest typowa sprawa "konsumencka".

Sonda
Czy zgodzisz się z opinią, że copyright trolling to zwłaszcza nadużycia i zastraszanie?
  • tak
  • raczej tak
  • raczej nie
  • nie
wyniki  komentarze

Dlaczego nie złożyć skargi?

Zastanawia mnie dlaczego prawnik odradzał złożenie skargi na innego prawnika? Są jakieś konkretne powody, czy to taka źle rozumiana solidarność zawodowa? Zastanawia mnie również to, że biuro prasowe Naczelnej Rady Adwokackiej potrzebowało niemal miesiąca, by wspomnieć mi w krótkim komentarzu o możliwości złożenia takiej skargi. Biuro prasowe NRA całkowicie odmówiło dyskutowania ze mną o copyright trollingu i dodam tutaj, że wyraźnie grało na zwłokę, obiecując odpowiedź, ale nie przesyłając jej.

Czy mogę coś jeszcze dodać? Mogę chyba tylko poradzić Wam, że jeśli naprawdę otrzymacie list od jakiejś kancelarii adwokackiej i czujecie się niewinni, powinniście rozważyć złożenie skargi na adwokata. Być może środowisko prawników zacznie dostrzegać ten problem, jeśli pojawi się więcej skarg. W innych krajach to się już udało. Obecnie w Polsce jeszcze jesteśmy na etapie udawania, że problemu nie ma.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. HONOR








fot. Freepik



fot. ING