Giganci IT wiedzą, że skandal z amerykańską inwigilacją nie służy budowaniu zaufania do ich usług. Firmy zadeklarowały, że chciałyby przynajmniej publikować dane o tym, ile tajnych nakazów zmusza je do ujawniania informacji.
reklama
Kiedy w ubiegłym tygodniu okazało się, że amerykański wywiad zbiera dane o połączeniach telefonicznych, prawdziwie ciekawą rzeczą nie był sam fakt zbierania danych przez NSA. O wiele bardziej zaskakujące było to, że władze za czasów Obamy zrobiły wiele, aby ukryć tę działalność.
Przypomnijmy, że dane o połączeniach były zbierane na podstawie nakazu sądowego wydanego przez bardzo szczególny sąd, jakim jest United States Foreign Intelligence Surveillance Court (tzw. FISC). Nakazy przez niego wydawane są do tego stopnia tajne, że nikt poza władzami i zainteresowaną firmą nie wie nawet o fakcie ich wydania. Nie chodzi zatem o ukrywanie treści nakazu, ale także o ukrywanie faktu, że jakikolwiek nakaz został wydany.
Tak daleko posunięta tajność sprawia, że trudno ocenić nie tylko formę, ale i skalę inwigilacji w USA. Dość długo nikomu to nie przeszkadzało, ale gdy wyszły na jaw informacje o programie PRISM, firmy takie, jak Google czy Facebook, zrozumiały, że to im nie służy.
Wczoraj David Drummond z Google ogłosił na blogu firmy, że jest ona gotowa do publikowania informacji o tym, jak często dostaje nakazy wydania informacji oraz ilu kont te nakazy dotyczą. Niestety w tej chwili firma nie może ujawnić nawet liczby wszystkich nakazów, co zdaniem Drummonda napędza niezdrowe spekulacje.
Informacje o wszystkich wydanych nakazach mogłyby trafić do Raportu Przejrzystości Google. David Drummond podkreślił też po raz kolejny, że informacje o dostępie amerykańskich władz do serwerów Google są "po prostu nieprawdziwe".
Nie trzeba było długo czekać, a oświadczenia podobne jak Google wydały Microsoft i Facebook. Serwis społecznościowy zamieścił oświadczenie na swojej stronie, a przedstawiciele Microsoftu mówili prasie, że chcieliby więcej przejrzystości odnośnie współpracy z rządem.
Zauważmy, że Google nie od dziś publikuje swój raport przejrzystości i można powiedzieć, że firma od dawna dostrzegała potrzebę informowania swoich użytkowników w tym zakresie. Nieco inaczej jest z Microsoftem i Facebookiem. Obydwie te firmy swojego czasu popierały ustawę CISPA, która w imię poprawy bezpieczeństwa miała ułatwić przekazywanie rządowi danych o internautach (sic!). Firmy wycofały się z poparcia dla tej ustawy, ale dopiero gdy internauci podnieśli wrzawę.
Oczywiście głos w sprawie inwigilacji zabrały też organizacje, które tradycyjnie strzegą prywatności. Mozilla, Reddit i Electronic Frontier Foundation oraz kilkadziesiąt innych organizacji uruchomiły inicjatywę StopWatching.us, w ramach której zbierane są podpisy pod listem do kongresu wzywającym m.in. do poprawienia prawa oraz publikowania dokładnych informacji o skali inwigilacji w USA.
Jeszcze raz warto podkreślić, że obrońcy prywatności nie chcą całkowitego zaprzestania działań w zakresie nadzoru, nawet tego elektronicznego. Chodzi jedynie o to, aby obywatele mieli świadomość, co dokładnie robią służby dla ich bezpieczeństwa. Tylko tyle i aż tyle.
Czytaj także: Amerykańska inwigilacja to żadna nowina? Jawność to jeszcze nie przejrzystość
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|