Operatorzy kablowi nakładają limity transferu na usługi internetowe, ale ich własne usługi wideo nie wyczerpują limitu - to jeden z problemów związanych z neutralnością sieci, który pojawił się, gdy Comcast zaoferował swoją usługę telewizyjną przez Xboksa. W USA trwa postępowanie w tym zakresie, które może być bardzo pouczające dla Europejczyków.
reklama
Neutralność sieci to równe traktowanie każdej informacji przesyłanej w sieci, niezależnie od tego, kto jest jej nadawcą. W Europie trwa obecnie dyskusja na temat tego, czy neutralność powinna być zapewniona prawem. Władze USA wcześniej doszły do wniosku, że takie prawo jest zbędne, ale to właśnie od USA zaczęła się dyskusja o neutralności internetu i tam po raz pierwszy doszło do ciekawego jej naruszenia.
Jak pisaliśmy w marcu, operator kablowy Comcast udostępnił możliwość korzystania ze swoich usług telewizyjnych przez Xboksa. Klienci tego operatora muszą się liczyć z limitem transferu danych - 250 GB, ale Comcast ogłosił, że oglądanie jego własnej telewizji na Xboksie nie będzie wyczerpywało transferu. Dzięki temu usługa telewizyjna Comcastu zyskała przewagę nad konkurencją w postaci internetowych usług wideo (np. Netflix, YouTube, Hulu). Klienci Comcastu z pewnością mają świadomość, że oglądając konkurencyjne usługi, zużywają swój cenny limit.
Comcast tłumaczył, że usługa telewizyjna korzysta z prywatnej sieci IP. Niezależnie od tego trudno nie mówić o naruszeniu neutralności sieci. Użytkownik siada do urządzenia, może wybierać różne usługi, ale część z nich jest udostępniana na lepszych warunkach i to akurat ta część, która należy do operatora.
Dziś Wall Street Journal podaje, że amerykański Departament Sprawiedliwości ruszył z postępowaniem, które ma wyjaśnić, czy operatorzy kablowi nie nadużywali swojej pozycji, by ograniczyć konkurencję na rynku usług wideo. Ludzie zbliżeni do sprawy mówią, że władze USA chcą ustalić, czy Comcast nie naruszył zobowiązań, jakie nałożono na niego w 2011 roku przy okazji przejęcia NBCUniversal. Operator był zobowiązany m.in. do niedyskryminowania innych dostawców usług audiowizualnych (zob. WSJ, U.S. Probes Cable for Limits on Net Video).
W kontekście śledztwa, o którym pisze WSJ, nikt nie mówi o neutralności sieci, ale chcąc nie chcąc sprawa zahacza o to zagadnienie i pokazuje pewien istotny problem związany z neutralnością.
Obrońcy neutralnego internetu zazwyczaj odwołują się do wzniosłych idei i dość abstrakcyjnych zjawisk. Mówią o tym, że podział internetu na "płatne autostrady" i "zwykłe drogi" będzie szkodził innowacyjności. Przestrzegają przed "bałkanizacją" internetu. Mówią o zagrożonej innowacyjności. Mają rację, ale te argumenty słabo przemawiają do nas, prostych ludzi.
Rzeczywistość jest bardziej brutalna - neutralność sieci to przede wszystkim kwestia istotna dla rynkowej konkurencji. Jeśli telekomy będą miały zbyt duży wpływ na ruch w sieciach, będą eliminować z nich każdego, kto wejdzie im w drogę. Może to być dostawca usług wideo albo dostawca VoIP, albo dostawca niemal każdej e-usługi, z którą będą się jakoś wiązać interesy operatora. W Europie już blokuje się usługi VoIP w celu ograniczania konkurencji.
Nie chodzi o to, że źli ludzie z samej tylko zawiści chcą upodobnić internet do telewizji kablowej, w której dostaniesz tylko określone kanały i część z nich będzie kodowana, a w tych kanałach będą treści od konkretnych dostawców. Chodzi o to, że taki "kablówkowy" internet po prostu się opłaca, nie tylko operatorom, ale także wielkim koncernom medialnym.
Obecnie Neelie Kroes, komisarz UE ds. agendy cyfrowej, wierzy, iż konkurencja na rynku zapewni neutralność sieci. Problem może być w tym, że wraz z zanikiem neutralności będzie zanikać konkurencja.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|