Czy pobieranie plików z internetu można podciągnąć pod tzw. dozwolony użytek? To zależy m.in. od tego, czy pobieraną treścią jest muzyka, film, książka czy program komputerowy. Nie jest też bez znaczenia, co zrobimy ze skopiowaną treścią.
reklama
Redakcja Dziennika Internautów zauważyła, że w internetowych dyskusjach coraz częściej padają pytania o dozwolony użytek osobisty. W ubiegłym tygodniu opublikowaliśmy tekst, który wyjaśniał podstawowe pojęcia i przepisy związane z dozwolonym użytkiem. Dziś natomiast proponujemy dokładniejsze omówienie tego, jak w kontekście dozwolonego użytku traktowane są poszczególne rodzaje treści, które możemy pobierać z internetu lub kopiować w inny sposób (np. w punkcie ksero). Tekst został opracowany przez prawników z kancelarii Olesiński i Wspólnicy.
* * *
W związku z podpisaniem oraz planami ratyfikacji ACTA, tak w mediach tradycyjnych, jak i społecznościowych, pojawiły się liczne głosy dotyczące prawa autorskiego. Czasami błędne, czasami zbyt skomplikowane, czasami zbyt płytkie, w efekcie końcowym nie pozwalające stwierdzić, co na gruncie obecnie obowiązujących przepisów właściwie wolno, czego nie wolno, a co jest ryzykowne, bo przepisy nie są jasne albo ich interpretacje są sprzeczne.
Zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych „twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu”.
Nie oznacza to, że nigdy nie można korzystać z cudzych utworów bez zgody twórcy. Zgodnie bowiem z art. 23 powyższej ustawy co do zasady „bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego (…)”. Dalej czytamy, że „zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego” – jest to tzw. dozwolony użytek chronionych utworów.
Uzupełnieniem powyższego jest art. 35 stanowiący, iż „dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy”.
Co to w praktyce oznacza? Żeby odpowiedzi były konkretne, a wyjaśnienia proste, należy popatrzyć na różne rodzaje utworów z osobna.
Pierwsza rzecz, o której powinno się pamiętać, chcąc pozostać w zgodzie z prawem: nie udostępniaj filmów w internecie, jeśli nie uzyskałeś do tego zgody. Pisząc o udostępnianiu, mam na myśli m.in. upload danych na serwisach służących do wymiany plików, skutkujący tym, że mogą go ściągnąć ludzie, których nie znamy. Ustawa o prawie autorskim pozwala bowiem na dzielenie się plikami, jednak w bardzo wąskim gronie osób – przyjmuje się, że dotyczy to osób, które osobiście znamy i z którymi utrzymujemy bieżący kontakt. Zasada ta dotyczy zarówno filmów, które sami wcześniej ściągnęliśmy z sieci, jak również tych pochodzących z kupionych w sklepie płyt. W związku z tym również ściąganie filmów może być traktowane jako niezgodne z prawem – w szczególności gdy korzystasz z protokołów P2P, które działają tak, że pobierając (download) jednocześnie udostępniasz ściągnięte pakiety.
Drugim filarem czystego sumienia jest cierpliwość: chcesz ściągnąć legalnie film? Poczekaj do jego premiery. Prawo autorskie mówi, że możemy na własny użytek korzystać z utworów już rozpowszechnionych, a za rozpowszechnione uważane są te filmy, które za zgodą uprawnionego zostały udostępnione publiczności – czyli miała miejsce ich oficjalna premiera. Ściągnięcie filmu przed jego oficjalną premierą – chodzi przy tym o premierę światową, a nie polską – stanowi naruszenie praw autorskich, niezależnie od tego, z jakiego źródła pochodzi plik ani czy jest przy tej okazji dalej udostępniany.
Zachować daleko idącą ostrożność należy przy podejmowaniu prób kopiowania płyt objętych tzw. DRM (Digital Rights Management). Są to zabezpieczenia elektroniczne płyt DVD czy Blu-Ray, które nie pozwalają na kopiowanie zapisanych na nich utworów – z reguły filmów albo muzyki. Z jednej strony zakładanie DRM na płytę ogranicza nasze ustawowe prawo korzystania z dzieł w ramach dozwolonego użytku prywatnego, z drugiej przełamywanie elektronicznych zabezpieczeń jest traktowane jako naruszenie prawa. Dlatego trudno jednoznacznie stwierdzić, czy próba złamania DRM, żeby wykonać kopię filmu na własny użytek, będzie naruszeniem czy nie – są argumenty pozwalające uzasadnić oba stanowiska, dlatego dla świętego spokoju – nie polecam. Podobnie ma się rzecz ze ściąganiem filmów z YouTube. Z jednej strony ustawa daje nam takie prawo, z drugiej treść licencji, na jakiej udostępniane są filmiki na YT, wprost tego zabrania.
Nie ma natomiast przeciwwskazań, aby zrobić dla dziewczyny, męża, kumpla, kuzynki czy rodziców kopię legalnie zdobytego filmu. Legalnie, czyli kupionego w sklepie bądź ściągniętego po premierze na własny użytek osobisty przy zachowaniu technologii, która nie łączy się z jednoczesnym udostępnianiem.
Podobnie jak w przypadku filmów – rozpowszechnianie muzyki poza krąg rodziny i najbliższych znajomych – zawsze stanowi naruszenie. Skutkami naruszenia praw autorskich może być zarówno ściganie w ramach postępowania karnego, jak i cywilne powództwo o odszkodowanie. Dlatego warto mieć to na uwadze, zanim udostępni się zawartość swojego dysku w ramach koleżeńskiej przysługi dla osoby z tej samej grupy dyskusyjnej czy forum.
Z drugiej strony pamiętaj, że za darmo i bez zgody twórcy możesz korzystać z piosenek wyłącznie w ramach użytku osobistego. Żeby puszczać muzykę w lokalu, w firmie czy w innym miejscu, w którym zarabiasz pieniądze, powinieneś za korzystanie z muzyki zapłacić organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi , zajmującej się ochroną praw autorskich powierzonych przez artystów (np. ZAiKS-owi czy STOART-owi). Przyjmuje się bowiem, że w takiej sytuacji czerpiesz korzyści z tego, że muzyka gra, a zatem nie jest to już użytek osobisty, tylko zarobkowy. Można się z tym stanowiskiem spierać, ale warto je znać.
Rozpowszechnione za zgodą twórcy utwory można natomiast ściągać z zastrzeżeniami, o których wspomniałam w odniesieniu do filmów. Można się także tą muzyką dzielić z przyjaciółmi i rodziną, czy to wykonując dla nich kopię w postaci wypalonego na płytce, zapisanego na pendrivie pliku, czy to poprzez udostępnienie im hasła do swojego internetowego dysku.
Pamiętajcie również, że są utwory, z których nieodpłatnie można korzystać komercyjnie i legalnie udostępniać je publicznie. Są to piosenki, udostępnione przez ich twórców na niektórych rodzajach licencji Creative Commons. Warunki licencji określone są bardzo prostymi zasadami. Jednym z serwisów oferujących dostęp do w 100% legalnie darmowej muzyki jest Jamendo.
Prawo autorskie wprowadza bardzo istotne zastrzeżenie dotyczące dozwolonego użytku prywatnego: nie obejmuje ono programów komputerowych. Odrębne przepisy regulują to, co można bez zgody uprawnionego zrobić z jego programem komputerowym, zakres tych możliwości jest bardzo wąski, a jeszcze bardziej zawęża go możliwość określenia w umowie dodatkowych zakazów. Zawsze jednak trzeba legalnie wejść w posiadanie programu komputerowego, a jedyną drogą do tego jest kupienie egzemplarza.
Trzeba jednak pamiętać, że świat nie kończy się na programach komercyjnych. Istnieje także oprogramowanie typu freeware oraz shareware, z którego można znacznie szerzej korzystać. Jest ono oparte na wolnych licencjach pozwalających niejednokrotnie na robienie z programem czego dusza zapragnie, jak długo pozostanie on wolny – w tych przypadkach najważniejsza jest treść umowy licencyjnej, która wyznacza nam zakres możliwości wykorzystania danego programu. W ramach otwartego oprogramowania dostępna jest znakomita większość narzędzi, za które jednak płacimy często spore pieniądze, a które nie pozwalają nam na personalizację.
Nie ma ograniczeń mówiących, że wolno skopiować tylko część książki. Skopiować możesz całość, nawet korzystając z usług punktu kserograficznego – w granicach wyżej opisanego osobistego użytku. Pamiętaj jednak, że nie wolno Ci zgodnie z prawem skopiowanego podręcznika sprzedawać kolegom z młodszych lat, bo to nie mieści się w żaden sposób z dozwolonym użytku prywatnym.
Wiele kłopotów wiąże się także z korzystaniem z e-booków. O ile kupując książkę, nie mamy wątpliwości, że jesteśmy właścicielami tego egzemplarza i możemy nim dysponować jak właściciele, tak w przypadku plików nie ma pewności, czy należy traktować je tak samo. Wydaje się, że tak, jednak spotykane jest również stanowisko, że e-booki są nam tylko udostępniane do korzystania – nie wolno nam zatem nimi swobodnie dysponować. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że nie jest dopuszczalne dzielenie się nimi w sposób ogólnodostępny, bo zasady dotyczące rozpowszechniania odnoszą się do wszystkich rodzajów dzieł.
Dzieląc się utworami i pobierając je z sieci, wypada też zwyczajnie pamiętać, żeby w wyniku przesady lub złej woli nie naruszyć uzasadnionych praw kogoś, z kogo pracy, umiejętności i talentu dla własnej przyjemności bądź rozwoju korzystamy.
apl. adw. Ewa Helena Kamińska, Kancelaria Adwokacka Olesiński i Wspólnicy – biuro Kraków
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|