Zdaniem witryny TechCrunch likwidacja MegaUpload nie miała związku z procederem piractwa, a przynajmniej nie był on kluczowym motywem działania FBI, które w połowie stycznia wkroczyło do posiadłości Kima Dotcoma, znanego również jako Kim Schmitz.

Czytaj także: Pliki użytkowników MegaUpload mogą zostać skasowane

Według informatorów witryny zespół MegaUpload przygotowywał się do uruchomienia usług MegaBox, która mogłaby zmarginalizować znaczenie popularnych organizacji antypirackich, jak RIAA czy ZAiKS. Oberwać miało się również producentom muzycznym oraz filmowym, którzy zwyczajnie przestaliby być potrzebni.

MegaBox miała być w uproszczeniu platformą, która umożliwiałaby muzykom publikowanie i sprzedaż swoich treści w internecie. W analogiczny sposób działać miało Megamovie, które z kolei przeznaczone byłoby dla twórców filmów. Do autorów materiałów trafiać miało nawet 90% przychodów ze sprzedaży, a zatem wiele pośredników po prostu mogłoby zostać wyłączonych z gry.

Rozliczenia miały się opierać o system MegaKey, który premiowałby treści najchętniej ściągane przez internautów. Obecnie znaczna część zysków z materiałów multimedialnych trafia nie do samych autorów, lecz do producentów, wydawców, a także organizacji zrzeszających twórców.

Doniesienia serwisu TechCrunch nie są zaskakujące, a ogromny nacisk organizacji "dbających o interesy twórców" mógł być po prostu ich walką o przetrwanie. Organizacje antypirackie oskarżają twórców MegaUpload o wyrządzenie strat sięgających miliarda dolarów, a w obawie przed karami funkcję udostępniania plików wstrzymał też znany serwis Filesonic.

Czytaj także: Użytkownicy serwisu MegaUpload chcą pozwać FBI