Liczba pozwanych rośnie bardzo szybko, żadna ze spraw nie trafiła jednak jeszcze przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Wciąż ponad 140 tysięcy osób czeka na rozstrzygnięcie.
reklama
Liczba pozwanych od zeszłego roku internautów podejrzanych o dzielenie się materiałami chronionymi prawami autorskimi wzrosła do 200 tysięcy. Sądy federalne są nimi zapychane. I dzieje się to w sytuacji, gdy jakiś czas temu stwierdzono, że pozwy wobec pojedynczych osób są nieskuteczną formą walki. Mówiono o chęci skupienia się na edukacji, współpracy z dostawcami internetu czy próbach zamykania samych serwisów P2P. Co więc sprawiło, że posiadacze praw autorskich postanowili jednak trzymać się pierwotnego pomysłu?
Chodzi o pieniądze. I to nie małe. Mówi się nawet o setkach milionów dolarów. Skąd takie pieniądze miałyby się wziąć, skoro ani Jamie Thomas-Rassett, ani Joel Tenenbaum płacić nie mają z czego? Nawet wygrane i zasądzanie wysokich odszkodowań takich kwot nie zagwarantują. Nie można raczej oczekiwać od zwykłych użytkowników internetu znalezienia kwot idących w setki tysięcy czy nawet miliony dolarów.
Sposobem mają być pisma przedprocesowe, w których adresatom zarzuca się naruszenie prawa i oferuje możliwość naprawienia szkody poprzez zapłatę kilkuset dolarów czy euro zadośćuczynienia. Praktyka ta, szeroko krytykowana w Europie, w Stanach Zjednoczonych zyskuje na popularności. Przypomnijmy, że niedawno dwaj angielscy adwokaci zostali uznani winnymi nieprofesjonalnego zachowania, za co będą musieli zapłacić po 20 tysięcy funtów kary, a także pokryć koszty postępowania w wysokości kolejnych 150 tysięcy funtów. Zostali oni zawieszeni w prawach wykonywania zawodu na okres trzech miesięcy.
Jak podaje serwis TorrentFreak, na liście oskarżonych od początku 2010 roku znalazło się 201.828 osób, z czego 200.591 miało rzekomo dzielić się plikami za pośrednictwem BitTorrenta, pozostali wykorzystywać mieli eD2k. Z tej łącznej liczby postępowania toczą się wciąż przeciwko ponad 145 tysiącom osób. Spora część z tych osób - 24.583 - oskarżona została w jednym procesie twórców filmu The Hurt Locker (W pułapce wojny).
Co ważne, żadna ze spraw nie trafiła jeszcze ostatecznie do sądu. Nie było więc jeszcze możliwości zweryfikowania posiadanych dowodów przez wymiar sprawiedliwości. Nie ma wcale pewności, że ten stanąłby po stronie firm, mając na uwadze bardzo poważny stosunek do ochrony prywatności.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|