Wymiana plików na cenzurowanym w Malezji. Komisja zajmująca się telekomunikacją nakazała dostawcom internetu zablokowanie dostępu do dziesięciu serwisów p2p. Z jej wcześniejszych komunikatów wynika jednak, że o cenzurze mowy być nie może.
reklama
Jeszcze w kwietniu br. premier Malezji, Datuk Seri Najib Razak, zapewnił, że w jego kraju internet cenzurowany nie będzie. Tymczasem serwis TorrentFreak dotarł do tajnego dokumentu wysłanego przez Malezyjską Komisję ds. Komunikacji i Multimediów do dostawców usług internetowych, w którym żąda ona zablokowania dostępu do dziesięciu serwisów umożliwiających wymianę plików.
Na liście znalazły się:
Działania powinny były zostać podjęcie w ciągu dwóch dni od momentu sporządzenia pisma, czyli od 30 maja br. Dostawcy internetu mieli więc niewiele czasu na zablokowanie rzeczonych serwisów p2p. W piśmie można przeczytać, że Minister ds. Handlu Wewnętrznego, Współpracy i Konsumentów uznał je za sprzeczne z sekcją 41 Ustawy o prawie autorskim z 1987 roku.
Podobne działania wymagane były już w latach 2008-2009 od firmy Shinjiru - została ona zmuszona do zablokowania dostępu do m.in. Superfundo, LeechersLair, Extremebits oraz Rapthe.
Komisja zaznaczyła swego czasu, że cenzura jako taka jest sprzeczna z malezyjskim prawem. Jednakże treści, które są nielegalne offline, są nimi także w świecie wirtualnym. Prawo Malezji nie czyni w tej kwestii żadnego rozróżnienia. Dlatego też kroki przez nią podjęte uznane być powinny za wypełnianie litery prawa.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*