Jeszcze dwa lata temu nie było na świecie osoby, która zgodziłaby się z tezą, że internetowe serwisy z filmami i serialami mogą wysadzić z siodła biznes kablowy i satelitarny w walce o portfele klientów. Dziś eksperci nie zastanawiają się czy, ale kiedy to nastąpi.
reklama
W Stanach Zjednoczonych więcej osób jest dziś klientami internetowej wypożyczalni filmów Netflix, w której ma dostęp do filmów i seriali telewizyjnych o dowolnej porze, niż operatorów kablowych. Przełom nastąpił w kwietniu, gdy liczba Amerykanów wypożyczających filmy i seriale w serwisie Reeda Hastingsa, twórcy i prezesa Netfliksu, urosła do 22,8 mln osób, co stanowi blisko 7 proc. mieszkańców USA. W ten sposób firma dokonała tego, o czym rok temu nikt nawet nie śnił – przegoniła pod względem liczby klientów amerykańskiego giganta kablowego Comcast, z którego usług korzysta 22,7 mln Amerykanów. Comcast stracił w pierwszym kwartale kolejne 39 tys. klientów, którzy odeszli do telewizji w internecie – analizuje prestiżowy dziennik „Financial Times”.
Analitycy i eksperci interpretują to jednoznacznie: internet, który najpierw zachwiał branżą prasową, łamiąc monopol i zabierając rynek wydawcom, jest teraz na najlepszej drodze, by dokonać trwałego przeobrażenia kolejnej części medialnego krajobrazu. Tym razem dystrybucji telewizji i rozrywki, czyli jednego z najbardziej lukratywnych kawałków medialnego tortu. Amerykanie wydają na to, jak szacuje firma badawcza PricewaterhouseCoopers, 88 mld dol. rocznie. Na całym świecie w tym roku wartość rynku sięgnie 288,5 mld dol. Polacy przeznaczają na te usługi ponad 9 mld zł, czyli więcej, niż jest wart cały rynek reklamy. Każdy z nas dokłada cegiełkę, płacąc co miesiąc rachunek swojemu operatorowi kablowemu lub platformie satelitarnej.
Dla określenia nowej wojny, jaka toczy się na globalnym rynku mediów, amerykańscy eksperci ukuli już zgrabny termin: „wojna o sofę”. Nie liczy się w niej tak naprawdę, jaką telewizję czy jaki program oglądamy najdłużej i najczęściej. Gra toczy się o to, kto dostarczy nam te kanały, czyli czyja nazwa pojawi się na fakturze za dostęp do telewizji. Przez lata karty w rozgrywce były rozdane, bo rynek dzieliły między siebie duże korporacje, które budowały odpowiednią infrastrukturę telewizji kablowej oraz gigantyczne platformy satelitarne, które stać na to, by korzystać z technologii dosyłania telewizji drogą satelitarną. Ten układ sił zaczął się trząść w posadach rok temu za sprawą internetu. Stał się on już tak powszechny i tak szybki, że filmy, seriale czy programy telewizyjne, nawet wysokiej jakości, można dosyłać do domów łączem internetowym. A kontrakt na telewizję z kablówką czy satelitą przestaje być jedyną opcją dostępu do rozrywki na najwyższym poziomie.
Więcej szczegółów w Gazecie Prawnej w artykule pt. Telewizje internetowe chcą wygrać z kablówkami walkę o widza
Michał Fura
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*