Ten, kto kupuje towar od firmy używającej pirackiego oprogramowania, powinien płacić za jego piractwo - takiego zdania jest Microsoft i jest to coś więcej niż tylko pogląd. Firma z Redmond naprawdę namawia amerykańskich polityków do wprowadzenia takich rozwiązań prawnych. Co więcej, propozycje wprowadzają ciekawy podział na open source i technologie zastrzeżone.
reklama
Microsoft nie od dziś trzyma się blisko polityków. W Dzienniku Internautów wspominaliśmy, że w ubiegłym roku firma ta wydała 6,9 mln dolarów na przekonywanie twórców prawa do swoich pomysłów.
The Seattle Times podaje, że Microsoft zaangażował się w promowanie nowego rozwiązania mającego na celu uporanie się z problemem piractwa za oceanem. To rozwiązanie jest w pewien sposób logiczne. Microsoft nie może nic zrobić z chińską firmą używającą Windowsa czy Excela bez licencji, ale chciałby móc... atakować jej amerykańskiego partnera?
Załóżmy, że jest firma X sprzedająca ubrania. Ubrania są szyte w Chinach przez firmę Y, która w swoich biurach używa oprogramowania bez licencji. Microsoft chciałby pozwać firmę X, uzyskać odszkodowanie i może jakiś nakaz sądowy zakazujący sprzedaży lub współpracy z określonym podmiotem. Gigant z Redmond lobbuje za wprowadzeniem takiego prawa w różnych stanach USA (zob. The Seattle Times, Microsoft presses state to tackle software piracy).
Mówiąc precyzyjniej, Microsoft chce, aby współpracowanie z firmą korzystającą z nielicencjonowanej technologii IT traktować jak czyn nieuczciwej konkurencji. Zagrożone przez nowe prawo mogą być te firmy, które mają bezpośrednie umowy z "piratem", a ich sprzedaż roczna jest na poziomie 50 mln USD lub wyższym.
Takie prawo może wejść w życie m.in. w Waszyngtonie. Szczegóły dotyczące propozycji można znaleźć w sprawozdaniu dostępnym na stronach waszyngtońskiego senatu (plik PDF, 5 stron). Dokument ten dokładniej analizuje serwis Groklaw w tekście pt. Why Is Microsoft Seeking New State Laws That Allow it to Sue Competitors For Piracy by Overseas Suppliers?
W sprawozdaniu są pewne smaczki. Proponowane prawo zakłada, że naruszenia licencji open source nie powinny pozwalać na pozwanie danej firmy. Nie jest do końca zrozumiałe dlaczego. Czy open source jest rodzajem oprogramowania, które można wykorzystać zawsze i wszędzie? Myli się ten, kto odpowie na to pytanie "tak".
Twórcy open source też udostępniają swoje dzieła na podstawie licencji (GPL lub innej). Pozwalanie na naruszenia określonych licencji i zaostrzanie kar za naruszanie innych jest bardzo niepokojące. Na podstawie proponowanego prawa Microsoft będzie mógł pozywać za naruszenie swoich licencji, ale nikt nie będzie mógł go pozwać za naruszenie GPL.
Microsoft przekonuje, że nowe prawo ma pomóc gospodarce. Trudno zrozumieć dlaczego. W jego efekcie mogą się wzbogacić prawnicy, może sam Microsoft. Nie jest jednak wykluczone, że inne firmy wpadną w finansowe tarapaty. Przecież nie tylko Microsoft tworzy gospodarkę (problem podobny do opisanego w tekście pt. Dlaczego piractwo nie szkodzi gospodarce?).
Wydaje się też, że mówienie o "nieuczciwej konkurencji" jest bardzo ironiczne w przypadku prawa, które może posłużyć właśnie do eliminowania konkurencji.
Jak zawsze Dziennik Internautów zwraca uwagę na to, że problemy amerykańskie nie powinny być dla nas całkiem obojętne. USA z powodzeniem eksportuje swoją wizję "własności intelektualnej" do innych krajów, czego przykładem może być ACTA albo prawo Sinde przyjęte przez hiszpański kongres. To, co dziś jest prawem proponowanym przez Microsoft na poziomie kilku stanów USA, jutro może być nowym pomysłem Komisji Europejskiej lub któregoś z naszych ministerstw. Przecież wszystko robi się dla dobra przemysłu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|