W ciągu zaledwie dwóch tygodni w dwóch europejskich krajach zapadły dwa zupełnie odmienne wyroki w sprawie odpowiedzialności serwisu YouTube za naruszenia praw autorskich, których dopuścili się internauci.
reklama
Na początku września sąd w Hamburgu uznał, że serwis YouTube odpowiada za umieszczanie przez internautów filmów naruszających prawa autorskie. To przede wszystkim jego pracownicy są zobowiązani do przestrzegania prawa. Firma zapowiedziała odwołanie od tej decyzji. Jeśli nie zostanie ono uwzględnione, będzie musiała wypłacić odszkodowanie artystce Sarze Brightman, a także zmienić swoje praktyki w zakresie kontrolowania legalności wgrywanych plików.
W odwrotną stronę poszedł z kolei sąd w Madrycie. Oddalił on pozew telewizji Telecinco, która twierdziła, że to właśnie YouTube powinien z własnej inicjatywy usuwać nagrania naruszające prawa autorskie. Sąd się z tą argumentacją jednak nie zgodził, podkreślając, że serwis udostępnia posiadaczom praw autorskich odpowiednie narzędzia, które mogą wykorzystać do poinformowania YouTube o możliwym naruszeniu prawa.
Swojego zadowolenia z tej decyzji nie kryje Google, będąca właścicielem serwisu. Firma jest zdania, że wyrok madryckiego sądu potwierdza europejskie prawo, stwierdzając, że to posiadacze praw autorskich najlepiej wiedzą, czy dany materiał ma prawo być dowolnie rozpowszechniany czy też nie. YouTube jest tylko dostawcą określonej usługi.
Zapadające różne wyroki w tych samych de facto sprawach każą zadać pytanie, czy nie przydałaby się ogólnoeuropejska legislacja regulująca zagadnienia praw autorskich. Okazuje się bowiem, że w pewnych krajach YouTube musi sprawdzać wgrywane przez internautów pliki, w innych nie. Powoduje to wzrost kosztów, a także niepewność w działaniu.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*