Jeśli bloger pisze nieprzychylnie o Twoim przedsięwzięciu, nie licz na to, że cicha groźba postępowania sądowego pomoże w rozwiązaniu problemu. Mogli się o tym przekonać przedstawiciele projektu Authalia.com, wokół którego narasta coraz więcej wątpliwości pomimo starań o uciszenie krytyki.
reklama
Authalia.com przedstawia się jako "nowoczesny model promocji i ochrony Twórców”. W jego skład wchodzi wydawnictwo Authalia.net, Stowarzyszenie Authalia.org oraz spółka prawa handlowego "Authalia.com".
Authalia.com zajmuje się wydawaniem elektronicznych Certyfikatów Autorstwa. Przedstawia się przy tym jako partner Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Przekonuje, że uzyskanie jej certyfikatu jest równoważne z przyznaniem patentu na wyłączne korzystanie z utworu w 164 krajach świata. To wręcz niesamowite, że "coś jak patent" można uzyskać online i za kilka złotych.
Projektem Authalia.com zainteresował się Olgierd Rudak, prawnik i redaktor naczelny serwisu Lege Artis. W tekście pt. Authalia.com -- czyli kup pan patent na utwór, wskazał on swoje wątpliwości dotyczące działalności Authalia.com. Przede wszystkim związki pomiędzy Authalia.com i PWPW S.A. nie są tak bliskie jak może się wydawać osobom odwiedzającym stronę projektu, ale to nie wszystko.
Authalia.com porównuje swoją usługę do wizyty u notariusza i patentów, co może wprowadzać w błąd:
– Powiedzmy sobie szczerze: tak jak rejent może potwierdzić, że coś widział, a znakowanie czasem e-podpisu będzie świadczyło, że w danym czasie dany dokument istniał, w żadnym przypadku czynności te nie zagwarantują autorowi poszanowania jego praw – pisze Olgierd Rudak. Poza tym prawnik zwraca uwagę na to, iż litera prawa nie zna instytucji urzędowego lub prywatnego "potwierdzenia autorstwa".
Być może cała sprawa skończyłaby się na jednym artykule w Lege Artis, gdyby nie to, że Authalia odpowiedziała na "nierzetelne treści zamieszczone w Lege Artis". W odpowiedzi tej zarzucono Olgierdowi Rudakowi czyn nieuczciwej konkurencji i wystąpienie na drogę prawną w związku z tym, że wykorzystał on logo Authalia w niewłaściwy sposób.
Nie do końca wiadomo, dlaczego Olgierd Rudak miałby nieuczciwie konkurować z projektem Authalia czy też działającym w jego ramach czasopismem. Trudno nie odnieść wrażenia, że Authalia chciała po prostu zagrozić prawnikowi, aby ten wycofał się z krytyki.
Skutek był jednak odwrotny i na Lege Artis znajdziemy kilka artykułów wskazujących na niejasności wokół projektu Authalia. Szczególnie ciekawy jest materiał, w którym 11-letni Jaś Majetko uzyskuje certyfikat na obraz łudząco podobny do obrazu Jana Matejki.
Nierzadko blogerzy podejmują tematy innych blogerów i tak było w tym przypadku. Programista Sławomir Wilk napisał na swoim blogu o tym, że Authalia ledwo powstała, a już straszy sądem. Bloger nie odniósł się w swoim tekście do samej działalności firmy, ale skrytykował właśnie tę agresywną postawę wobec tekstów Olgierda Rudaka.
– Nie wypowiadam się na temat podstaw prawnych funkcjonowania Authalii ani o tym, czy warto za 5 zł wykupić ochronę dla swojego pomysłu (…) Authalia panicznie reagując na krytykę blogera pokazała, że idzie w ślady innych, podobnych organizacji. Uruchamianie działu prawnego i interwencja samego prezesa zarządu przeciwko jednemu blogerowi - i to już na starcie działalności organizacji - daje jasny sygnał: z nami nie zadzierajcie, nie wolno nas krytykować, każdy, kto jest przeciwko nam, to nierzetelny manipulant, podamy do sądu za każdą pierdołę, jaką znajdziemy w krytycznej publikacji. Takie są moje odczucia – napisał Sławomir Wilk w tekście pt. Authalia - nowa organizacja chroniąca interesy twórców - ledwo wystartowała, a już straszy sądem.
Authalia znów zareagowała, tym razem kontaktując się ze Sławomirem Wilkiem. Otrzymał on e-mail od przedstawiciela projektu, w którym znalazły się groźby, choć nie wypowiedziane wprost. Nadawca pisał, że "powielanie cudzych kłamstw nie chroni przed odpowiedzialnością".
Sławomir Wilk opisał te ukryte groźby w tekście pt. Mnie również Authalia straszy sądem. Potem korespondencja pomiędzy nim a przedstawicielem Authalia stała się o wiele bardziej uprzejma, ale trudno było zabić niesmak po pierwszym liście.
Przedstawiciele projektu Authalia mieli za złe Rudakowi i Wilkowi, że przed publikacją swoich tekstów nie pytali ich o zdanie. Dziennik Internautów przed publikacją tego tekstu przesłał swoje pytania do przedstawicieli projektu, ale niestety pozostały one bez odpowiedzi.
Pytaliśmy m.in. o partnerstwo z PWPW i czy na pewno przyznanie certyfikatu Authalia jest równoznaczne z przyznaniem patentu. Nie otrzymawszy odpowiedzi, możemy tylko stwierdzić, że rzeczywiście trudno ocenić usługi Authalia.com jako przydatne twórcom, a sposób informowania o usłudze budzi zastrzeżenia.
O tych wątpliwościach prawdopodobnie byśmy nie pisali, gdyby nie grożenie blogerom. Po raz kolejny przekonujemy się więc, że niektóre instytucje i osoby w Polsce wierzą w skuteczność gróźb pod adresem blogerów i źle na tym wychodzą. Podobnie było, gdy swój początek miała "sprawa Kataryny". Syn ministra chciał uciszyć krytykantkę i groził jej, co ściągnęło na niego jeszcze więcej krytyki.
Jeden z czytelników bloga Sławomira Wilka zauważył, że teraz w wynikach wyszukiwania Google dla frazy Authalia znajdziemy artykuły Wilka i Rudaka. O straszeniu blogerów wspomniały takie serwisy, jak OSNews.pl i Wykop.pl. Wiele osób poznało projekt Authalia przy okazji tej sprawy. Wydaje się, że można było tego uniknąć, gdyby osoby związane z projektem podziękowały Rudakowi za uwagi i przystąpiły do szczerego wyjaśniania wątpliwości.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*