Dzieci wychowane na nowych mediach myślą inaczej – takiego zdania są naukowcy, którzy badali ich mózgi metodą rezonansu magnetycznego. Producenci interaktywnych tablic i innych edukacyjnych gadżetów promują te badania, przekonując, że szkoła bez nowego sprzętu się nie obejdzie. Warto jednak zadać pytanie – czy e-mózg to lepszy mózg?
Przed kilkoma dniami do redakcji Dziennika Internautów trafiła informacja prasowa dotycząca firmy dostarczającej sprzęt audiowizualny m.in. dla szkół. W informacji tej dało się przeczytać m.in.
Polskie szkoły to edukacyjny skansen. Lekcje od lat wyglądają tak samo – zamknięta klasa, nauczyciel w centrum i fakty do „wkucia” na tablicy. Ten model został stworzony w XIX w. na potrzeby społeczeństwa industrialnego. Rewolucja technologiczna wywróciła ten porządek do góry nogami (...) Naukowcy dowiedli, że nowe technologie zmieniają ludzki mózg. Bez nich nauczyciele nie są już w stanie trafić do swoich uczniów.
Czy powyższe jest prawdą? Po części tak, bo rzeczywiście naukowcy sądzą, że dzieci wychowane na nowych mediach myślą inaczej. Bardziej kontrowersyjne jest jednak twierdzenie, że bez nowych technologii nauczanie nie ma sensu.
Marc Prensky – autor książek na temat nauczania wspomaganego komputerem – ukuł pojęcie "cyfrowych tubylców". Są to młodzi ludzie, którzy według jego wyliczeń do 18 roku życia spędzają 20 tys. godzin przed telewizorem, 10 tys. grając w gry komputerowe i mniej niż 5 tys. na czytaniu książek. Prensky uznał, że skoro ich mózgi kształtowały się pod wpływem innych bodźców, to powinny inaczej przetwarzać informacje.
Hipotezę tę sprawdzili prof. Garry Small i dr Gigi Vorgana z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Uczeni wykonali rezonans magnetyczny mózgu osobom biegle posługującym się komputerem i nowicjuszom.
Potem w swojej książce pt. "iBrain: Surviving the Technological Alteration of the Modern Mind" Small stwierdził, że jesteśmy świadkami kolejnego ewolucyjnego przełomu. Zdaniem uczonego pod wpływem technologii szybciej podejmujemy decyzje i oceniamy informacje, wykonujemy kilka czynności jednocześnie, dostrzegamy więcej szczegółów i mamy doskonałą koordynację oko-ręka.
Powołując się m.in. na powyższe badania, producenci i dystrybutorzy interaktywnych tablic oraz innego sprzętu do klas przekonują, że czym prędzej należy stworzyć szkołę XXI wieku, w której tablice kopiujące zastąpią notatki. Cyfrowe dziecko otrzyma pendrive z materiałami z lekcji i wszyscy będą szczęśliwi.
Jednak nauka rzadko wartościuje swoje odkrycia, a należy zadać tutaj pytanie o znaczenie zachodzących zmian. Czy to dobrze, że mózgi dzieci ulegają opisanej zmianie?
W poszukiwaniu odpowiedzi można zwrócić uwagę na polskie badania przeprowadzone przez Wyższą Szkołę Pedagogiki Resocjalizacyjnej. Potwierdzają one, że uczniowie wolą cyfrowe źródła wiedzy. Przykładowo co piąty uczeń korzysta z internetowych streszczeń lektur.
Ponad połowa uczniów przyznaje, że ściągane materiały prezentowała jako własne. Uczniowie przyznają też, że pomocy w odrabianiu lekcji szukają na forach i... nie weryfikują otrzymanych podpowiedzi. Czy tak ma wyglądać "ocenianie informacji" i "dostrzeganie szczegółów"? Raczej z bólem trzeba przyznać, że nowe media sprzyjają działaniom bezmyślnym.
W pedagogicznej nowomowie popularne jest pojęcie "przetwarzania informacji". Niektórzy sugerują, że uczeń powinien tylko "przetwarzać", a nauczanie pamięciowe to relikt przeszłości. Trzeba jednak przyznać, że przy nauczaniu pamięciowym trzeba się umysłowo pomęczyć. Przy kopiowaniu pliku na pendrive nie zawsze ma się do tego okazję.
Niektórzy wykładowcy sugerują, że rezygnowanie z "wkuwania" na rzecz kopiowania i przetwarzania daje widoczne efekty na uczelniach. Studenci coraz częściej prezentują niski poziom językowy i mają problemy z objaśnianiem podstawowych zjawisk.
"Podczas wykładu mówię wolniej, bo wiem, że większość studentów ma problemy z przyswojeniem podstawowych informacji" - wyznał prof. Mikołaj Rudolf z Wydziału Chemii UWr, wypowiadając się dla Gazety Wyborczej Wrocław. Filozof Jan Hartman dodał, że sprawdzając prace egzaminacyjne z historii filozofii, miał okazję przeczytać kilkanaście razy zdanie: "Heraklit żywił się trawom i innymi roślinnościami" (źródło: Tomasz Wysocki, Na uczelnie trafiają niedouczeni kandydaci).
Przeciwnicy Rudolfa i Hartmana podają przykłady genialnych ludzi, którzy mieli problemy z ortografią. Mówią, że to wyposażenie pracowni na uczelniach zniechęca do nauki.
Chyba nie chodzi o to, aby umiejętności cyfrowe przeciwstawiać tradycyjnym formom nauczania i agitować za tylko jedną opcją. Polska szkoła z pewnością wymaga modernizacji a nauczyciele muszą sięgać po nowe instrumenty i bodźce. Warto jednak pamiętać, że totalna cyfryzacja nauczania nie musi przynieść wyłącznie dobrych efektów. Zresztą problemem polskiej szkoły wcale nie jest brak zmian, ale właśnie zmiany - szybko i bezmyślnie wprowadzane przez kolejnych ministrów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*