W połowie marca br. rząd w Paryżu skierował do parlamentu ustawę, której głównym celem jest ukrócenie zjawiska piractwa komputerowego. Nad Sekwaną jest to pewien problem, gdyż 1/3 z 30 milionów francuskich internautów przyznaje, że pobiera z internetu muzykę, filmy lub gry. Rząd przychylił się do próśb przedstawicieli przemysłu rozrywkowego i przygotował odpowiednią ustawę.

Prawo - wspierane mocno przez artystów i firmy muzyczne oraz filmowe, krytykowane z kolei przez organizacje broniące interesów konsumentów - zostało uchwalone w czwartek w Paryżu. Socjaliści, od początku przeciwni nowej ustawie, nazwali ją zamachem na publiczne i indywidualne wolności.

Do tej pory osoby, którym zostało udowodnione nielegalne pobieranie plików, musiały liczyć się z możliwością spędzenia do trzech lat w więzieniu lub koniecznością zapłacenia grzywny w wysokości do 300 tysięcy euro. Nowe rozwiązanie zakłada odłączanie takich osób od internetu

Christine Albanel, francuska minister kultury, przyznała, że niewielkie są szanse na to, by nowe prawo rozprawiło się z masowym problemem piractwa. Ma ona jednak nadzieję, że pomoże ono w budowie świadomości użytkowników internetu odnośnie dóbr kultury - informuje Yahoo za agencją AFP.

Ustawa jest spełnieniem jednej z obietnic wyborczych obecnego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Idzie jednak wyraźnie wbrew tendencjom w innych krach europejskich. Rząd Wielkiej Brytanii przyznał pod koniec stycznia br., że nie będzie odłączał Brytyjczyków od sieci, gdyż odpowiednia ustawa byłaby zbyt skomplikowana. Z kolei norweski minister ds. edukacji i rozwoju Bård Vegar Solhjell publicznie opowiedział się za legalizacją p2p. Na tym tle korzystnie wypada także Polska, która jako jeden z niewielu rynków notuje od dwóch lat wzrost sprzedaży legalnej muzyki.