Bob Dylan o P2P: "Czemu nie?"
W dyskusjach na temat P2P tak naprawdę rzadko słychać głos muzyków, czyli tej grupy, która powinna być najbardziej zainteresowana. Ich podejście do darmowej muzyki często zaskakuje i nie zawsze zgodne z tym, co głoszą organizacje broniące "interesów twórców". To, co na temat P2P powiedział Bob Dylan jest na to kolejnym, ciekawym przykładem.
Legendarny rockman w wypowiedzi dla magazynu Rolling Stone stwierdził, że nie ma nic przeciwko darmowemu pobieraniu nagrań z internetu, gdyż... i tak są one nic nic nie warte.
Zdaniem Dylana nowoczesna technologia nagraniowa sprawiła, że w ciągu ostatnich 20 lat nie powstało żadne, w pełni przyzwoite nagranie. Nowe piosenki prezentują nieokreślony nawał dźwięków, nie mają porządnego wokalu, właściwie... nic nie mają. Są "statyczne" i "okropne".
Artysta dodał również, że robi wszystko aby walczyć z nową technologią nagraniową, ale wie, że jest to walka z wiatrakami. Przyznaje, że nawet jego nowe nagrania, brzmią gorzej niż 20 lat temu.
Bob Dylan nie jest pierwszym muzykiem, którego poglądy na temat P2P nie przystają to poglądów RIAA. W kwietniu twórcy kanadyjscy zawiązali organizację The Canadian Music Creators Coalition (CMCC), która sprzeciwia się wszystkim procesom sądowym wytaczanym przez wydawców indywidualnym użytkownikom.
Coraz częściej również muzycy mówią o zalegalizowaniu P2P i wprowadzeniu dobrowolnej opłaty rekompensacyjnej. W Polsce takie rozwiązanie proponował Jacek Skubikowski.
Mimo wszystko Bob Dylan był pierwszym, który tak nisko "wycenił" muzykę dostępną w internecie, aby przystać na jej darmową dystrybucję.
Na koniec dodam, że osobiście zgadzam się dużą częścią poglądów Dylana (na temat brzmienia), ale odpuszczam sobie wgłębianie się w tę tematykę. Ewentualne dyskusje na temat wyższości winyli nad CD i nad wadami aranżacji dzisiejszych nagrań pozostawiam czytelnikom.