Wideoczaty Yahoo były przedmiotem masowej inwigilacji. Brytyjska agencja GCHQ z pomocą amerykańskiej NSA uwieczniała obrazki z wideorozmów - donosi The Guardian.
reklama
Mamy kolejny tydzień i kolejny wyciek bazujący na dokumentach Edwarda Snowdena.
Tym razem The Guardian donosi, że brytyjska agencja GCHQ z pomocą amerykańskiej NSA zapisywała obrazki z wideoczatów Yahoo i zbierała je w swoich bazach danych. Działo się to niezależnie od tego, czy uczestnicy czatu byli o coś podejrzani. Działania były prowadzone w ramach programu pn. Optic Nerve, między rokiem 2008 a 2010.
Obrazki uwieczniające wideoczaty były wykonywane co 5 minut, losowo. Tylko w jednym półroczu 2008 roku udało się zebrać materiały na temat 1,8 mln użytkowników Yahoo.
Dokumenty dają jasno do zrozumienia, że wśród zebranych materiałów były obrazy przedstawiające ludzi nago. Agencja zbadała pod tym kątem grupę 323 użytkowników i ustaliła, że około 7% zebranych obrazków mogło zawierać "niepożądaną nagość". Na tej podstawie oceniono, że od 3% do 11% wszystkich zebranych obrazów może mieć taki charakter. Szpiedzy doszli też do wniosku, że w niektórych przypadkach wideoczaty Yahoo mogły służyć do udostępniania pornografii.
Kamera internetowa - zdj. z Shutterstock.com
Dokumenty dają też do zrozumienia, że choć szpiedzy mogli widzieć czyjeś intymne części ciała to bardziej interesują ich twarze. Dzięki komputerowemu rozpoznawaniu twarzy możliwe byłoby wyłowienie ze wszystkich zebranych zdjęć właśnie tych, które mogą przedstawiać osoby śledzone przez szpiegów. W dokumentach zaznaczono, że zdjęcia ludzi patrzących w kamerę, z twarzą ustawioną w pionie, są najcenniejsze. T
Z dokumentów jakie widział Guardian nie wynika jasno, czy amerykańska NSA miała dostęp do obrazków. Więcej szczegółów w tekście pt. Yahoo webcam images from millions of users intercepted by GCHQ.
Jest oczywiste, że firma Yahoo nie zniesie dobrze tego wycieku. Yahoo oczywiście zapewnia, że nie współpracowała z wywiadem. Możemy być pewni, że nie jest to jedyna firma, którą szpiedzy musieli się interesować. Dokumenty Guardiana wspominają, że szpiedzy brali pod uwagę inwigilowanie ludzi za pomocą kamer w urządzeniach Kinect.
W tym miejscu należy postawić istotne pytanie - czy masowe inwigilowanie ludzi za pomocą kamer w ich urządzeniach jest niezbędne do walki z terroryzmem? Czy naga fotka tego lub innego obywatela ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa kraju?
Te pytania zadawano już nieraz przy okazji innych wycieków. Niedawno wyszło na jaw, że szpiedzy śledzili czytelników Wikileaks i również trudno uwierzyć, aby była to walka z terroryzmem czy jakąkolwiek przestępczością.
Zaglądanie w intymne życie obywateli też nie jest absolutną nowością. Wycieki z ubiegłego roku mówiły, że amerykański wywiad badał nawyki wybranych osób dotyczące oglądania stron pornograficznych. Dokumenty mówiły, że miało to służyć wyszukiwaniu "słabości", które mogłyby być wykorzystane do uderzenia w wiarygodność, reputację lub autorytet wybranych osób.
GCHQ i NSA oczywiście nie będą komentować wycieków, bo z zasady tego nie robią. GCHQ ograniczyła się do oświadczenia, że wszelkie jej działania są prowadzone w określonych ramach prawnych, są niezbędne i proporcjonalne. Problem w tym, że tego typu oświadczenia wcale nie wydają się bardziej czy mniej wiarygodne niż kolejne wycieki na podstawie dokumentów od Snowdena.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Krytyk praw autorskich wygrywa z wytwórnią, która usunęła jego film z YouTube
|
|
|
|
|
|