Firma Microsoft nie jest traktowana w specjalny sposób, a umowa pomiędzy rządem i Microsoftem dotyczy tylko zakupów po niższych cenach – zapewnił Witold Drożdż w odpowiedzi na interpelację posła Marka Balickiego. W interpelacji tej poseł pytał m.in. o "upodobania administracji publicznej do produktów Microsoftu".
reklama
Zapytanie poselskie Marka Balickiego zostało wystosowane 30 lipca. Poseł powołując się na napływające do jego biura sygnały stwierdził, że administracja publiczna daje uprzywilejowaną pozycję systemowi Microsoft Windows. Dlatego też zadał pytanie o to, czy umowa Polski z firmą Microsoft zobowiązuje rząd polski do specjalnego traktowania programów tego producenta.
Obszerny fragment interpelacji dotyczy dyskryminowania użytkowników przeglądarek alternatywnych wobec Internet Explorera. Poseł zauważa, że generator wniosków do Programu Operacyjnego "Kapitał ludzki" został opatrzony instrukcją skonfigurowania Internet Explorera, ale użytkownicy Firefoksa są zdani sami na siebie. Poseł dodaje, że w czasach dzisiejszych z Firefoksa korzysta duża grupa osób, niekoniecznie zaawansowanych w obsłudze komputera. W interpelacji czytamy:
W Europie niedługo 1/3 internautów będzie korzystać z Firefoksa, a Polska będzie prawdopodobnie jednym z pierwszych krajów, w których użytkownikami Firefoksa będzie większość internatów (...) Całkiem inaczej widzi to administracja publiczna, dla której jedyną przeglądarką godną uwagi okazuje się być Internet Explorer.
W związku z opisaną sytuacją Marek Balicki spytał o to, czy: umowa rządu z Microsoftem nie przyczynia się do specjalnego traktowania tej firmy, z czego wynika "upodobanie administracji publicznej do oprogramowania Microsoftu" oraz co rząd zamierza zrobić, aby przepisy regulujące informatyzację nie były martwe.
Bo Windows jest wszędzie
Odpowiedzi udzielił posłowi podsekretarz stanu w MSWiA Witold Drożdż. Nie odniósł się on ani jednym słowem do opisanej sytuacji z przeglądarkami. Zapewnił natomiast, że umowa pomiędzy MSWiA i Microsoftem nie zobowiązuje Rady Ministrów do specjalnego traktowania programów tej firmy. Umowa daje jedynie jednostkom administracji możliwość dokonywania zakupów oprogramowania po cenach niższych niż detaliczne. Jest to już powód do zadowolenia, bo w innych krajach zdarzało się władzom zakupić oprogramowanie po cenach wyższych niż detaliczne.
Jeśli chodzi o popularność oprogramowania Microsoftu, to Witold Drożdż powołując się na różne raporty zauważa, że również na komputerach internautów najczęściej instalowanym systemem jest Windows. Administracja odzwierciedla więc według niego panujące wszędzie tendencje.
W odpowiedzi na interpelację przedstawiciel MSWiA zauważa też, że według raportu ARC Rynek i Opinia pakiet OpenOffice jest – statystycznie rzecz biorąc – popularniejszy wśród urzędników niż wśród użytkowników indywidualnych. Minister dodaje, że administracja publiczna w Polsce wykorzystuje oprogramowanie typu open source i robi to wiele urzędów stawianych za wzór w informatyzacji.
Nie mylić neutralności z interoperacyjnością
Odpowiedź Witolda Drożdża powołuje się na pojęcie "neutralności technologicznej", która nie jest tożsama z zasadą interoperacyjności systemów informatycznych. Zasada neutralności opiera się na tym, że państwo nie może dyskryminować lub preferować konkretnej grupy produktów czy dostawcy. Państwo nie może więc prowadzić działań prowadzących do wykluczenia producentów (w tym Microsoftu) z udziału w tworzeniu rozwiązań technologicznych na potrzeby władz publicznych.
Mówiąc najkrócej, według MSWiA nie można ograniczyć używania Windowsa, bo byłoby to dyskryminowanie dostawcy. To jest neutralność i według MSWiA powinna ona być realizowana niezależnie od interoperacyjności.
Witold Drożdż podaje jednak w odpowiedzi przykłady na to, że administracja do interoperacyjności dąży i nawet planuje wdrażanie open source. Przykładowo Ministerstwo Transportu planuje wdrożenie nowego systemu CMS do tworzenia i zarządzania portalami internetowymi opartym wyłącznie na oprogramowaniu typu open source. Również planowany system wspierający centralną ewidencję naruszeń zakłada neutralność technologiczną, która pozwoli na korzystanie z systemu na stacjach roboczych z zainstalowanymi systemami open source.
Czytając interpelację oraz odpowiedź można odnieść wrażenie, że ujmowały one problem z nieco innej strony. Interpelacja wydaje się przedstawiać punkt widzenia bliższy obywatelowi, który na komputerach urzędników często widzi Windowsa (za pieniądze z podatków), a korzystając z niektórych usług administracji jest zmuszony do używania przeglądarki lub innych produktów określonej firmy. Odpowiedź na interpelację pokazuje natomiast, że urzędy mogą sięgać po open source, a w ramach przyjętej definicji "neutralności technologicznej" wszystko jest w porządku.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|