Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

MPAA: W ekstradycji O'Dwyera nie chodzi o wolność, bo wolność to my (sic!)

06-08-2012, 09:01

Ekstradycja O'Dwyera jest równie oburzająca jak sprawa Assange'a czy Dotcoma i MPAA najwyraźniej to wie. Organizacja przemysłu filmowego przygotowała więc ściągawkę dla swoich przedstawicieli, aby wiedzieli, jak odpowiadać na pytania prasy dotyczące 24-letniego Brytyjczyka. Główna teza MPAA jest taka, że w tej sprawie wcale nie chodzi o wolność, a przemysł filmowy zawsze wolności bronił.

robot sprzątający

reklama


Dziennik Internautów kilkakrotnie już pisał o możliwej ekstradycji Richarda O'Dwyera. Stworzył on stronę TVShack.net, podającą linki do miejsc w sieci pozwalających na oglądanie programów telewizyjnych i filmów. Część materiałów, do których linkowała strona, była "legalna", część nie. Materiały nieautoryzowane były usuwane na prośbę posiadaczy praw autorskich. 

Czytaj: Ekstradycja do USA za prawa autorskie? Jimmy Wales broni studenta

Najbardziej kontrowersyjne jest to, że władze USA chcą postawić O'Dwyera przed amerykańskim sądem pomimo faktu, że nie jest on Amerykaninem, nie prowadził działalności w USA i nie przebywał w USA. Tę ekstradycję po prostu trudno zrozumieć. Brytyjska minister spraw wewnętrznych nie chciała jej zablokować, a jednocześnie władze brytyjskie potrafią wstrzymywać wydalenie z kraju osób podejrzanych o morderstwa i pedofilię

Głośno było o tym, że w bronienie O'Dwyera zaangażował się nawet twórca Wikipedii Jimmy Wales, a tymczasem...

Tymczasem przedstawiciele przemysłu filmowego najwyraźniej nie chcą, aby sprawa O'Dwyera wpłynęła niekorzystnie na wizerunek praw autorskich i walki z piractwem. Organizacja MPAA wydała zatem dokument, który wyjaśnia przedstawicielom przemysłu, w jaki sposób rozmawiać z dziennikarzami o sprawie O'Dwyera. Do tego dokumentu dotarł TorrentFreak. Zamieszczamy go pod tym tekstem. 

Nie chodzi o wolność?

Z dokumentu wynika, że "polityka prasowa" MPAA kładzie nacisk na to, aby O'Dwyera przedstawiać jako złodzieja, który ma odpowiedzieć wyłącznie za kradzież. Dokument wspomina nawet o tym, aby nie zwracać uwagi na wizerunek O'Dwyera czy jego młody wiek. Według MPAA trzeba podkreślać, że nie jest to student, ale złodziej, nawet nie pośrednik złodzieja.

MPAA radzi też, aby nie mieszać sprawy O'Dwyera z wolnością internetu lub wolnością słowa. W dokumencie jest nawet mowa o tym, że "przemysł filmowy nie istniałby bez wolności słowa" i jest to jedna z podstawowych wartości dla tego przemysłu.

Kiedy docieramy do sedna sprawy, czyli do ekstradycji, dokument MPAA radzi przenieść całą odpowiedzialność na władze. Decyzje w sprawie ekstradycji podejmują przecież organy ścigania oraz odpowiednie organy rządowe, zatem przemysł filmowy właściwie nie może ich komentować. Oczywiście w tym miejscu wiele osób pomyśli o bliskich związkach władz z organizacjami antypirackimi, ale nie jest to związek oficjalny i w wypowiedziach dla prasy MPAA zawsze będzie twierdzić, że ma takie same prawa jak inni.

Dokument MPAA stwierdza też, aby nie traktować zbyt poważnie zaangażowania Jimmy'ego Walesa w obronę O'Dwyera, gdyż Jimmy Wales nie reprezentuje całej opinii publicznej (co w gruncie rzeczy jest prawdą).

Chodzi o prawa człowieka

Tak naprawdę dokument MPAA ma pewne wady, być może wynikające z próby dokonania tzw. ataku na chochoła, czyli zaatakowania tezy, która nigdy nie padła.

Przeciwnicy ekstradycji O'Dwyera właściwie nigdy nie twierdzili, że naruszono w jego przypadku prawo do wolności słowa. Nie chodzi też o "wolność internetu". W sprawie O'Dwyera chodzi o szerzej rozumiane prawa człowieka.

Każdy człowiek powinien mieć prawo do rzetelnego sądu, a także do fachowej obrony w postępowaniu przed organami aparatu państwowego. Trudno uznać za "rzetelne" postawienie człowieka przed sądem innego państwa tylko dlatego, że władze tego państwa uznały jego działania za niezgodne z jego prawem. 

Sonda
Richard O'Dwyer powinien być...
  • sądzony w USA
  • sądzony w UK
  • wolny
wyniki  komentarze

Jeśli O'Dwyer jako obywatel Zjednoczonego Królestwa zrobił coś złego w Zjednoczonym Królestwie, powinien być postanowiony przed sądem brytyjskim i powinien odpowiadać w oparciu o prawo brytyjskie. Tymczasem grozi mu ekstradycją do kraju, gdzie prawo autorskie jest absurdalnie surowe i kary za rzekome naruszenia są o wiele wyższe. Tu jest pogrzebany ten przysłowiowy pies.

Można odnieść wrażenie, że w sprawie O'Dwyera wcale nie chodzi o piractwo i kradzież (wbrew tezom MPAA). Chodzi o to, aby pokazać wszem i wobec, że naruszanie praw amerykańskiego przemysłu może zaszkodzić każdemu, nawet komuś, kto nie jest Amerykaninem.

Stany Zjednoczone mają interes ekonomiczny w urządzaniu tego typu "pokazówek". Dodatkowo Stany jakby chciały ustanowić zasadę, że to, co dzieje się w internecie, można uznać za działalność na terenie USA. To absurdalne, ale identycznie jest w przypadku Megaupload - firmy z Hong Kongu, która nie ma nawet adresu w USA, ale trafiła na celownik amerykańskich władz dzięki szerokiej interpretacji prawa

Poniżej dokument, do którego dotarł TorrentFreak:

Mpaa Tvshack

Czytaj: Pedofil chroniony lepiej niż twórca wyszukiwarki? Prawa autorskie wiele znaczą...


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:








fot. Freepik



fot. Freepik



fot. Freepik