Monitorowanie internetowej aktywności, podgląd ekranów pracowników w czasie rzeczywistym – takie środki stosują firmy, aby wiedzieć co robią ich pracownicy. Środki te mają zapewniać bezpieczeństwo i wysoką wydajność pracownika. Jeśli jednak pracownicy nie wiedzą o tym, że są monitorowani, pracodawca może łamać prawo.
Według danych firmy GFi, każda osoba pracująca na komputerze ze swobodnym dostępem do internetu spędza od jednej do czterech godzin na surfowanie po sieci. Zazwyczaj uważa się, że wiąże się to ze spadkiem efektywności pracownika.
- Jeśli jakaś firma zatrudnia np. 100 pracowników z dostępem do internetu i nie sprawuje żadnej kontroli, każdego dnia traci średnio 19 osobodni. To znaczy, że jej wydajność spada o kilkanaście procent. Chodzi też o minimalizację ryzyka związanego z atakami sieciowymi, które rośnie proporcjonalnie wraz z liczbą odwiedzanych serwisów – mówi Jakub Sieńko z GFi.
Nie wszyscy podzielają pogląd dotyczący złego wpływu cyberslackingu (tj. korzystanie z komputera służbowego w celach prywatnych) na efektywność pracownika. Doktor Brent Coker z Wydziału Zarządzania i Marketingu uczelni wykazał, że pracownicy, którzy rozsądnie surfują po internecie dla przyjemności w czasie godzin pracy są o 9 procent bardziej produktywni od tych, którzy tego nie robią.
Mniej kontrowersyjne jest stwierdzenie, że pracownik niemonitorowany stanowi zagrożenie. Poufne informacje wykradane "po godzinach" przez sprzątaczkę, oferty zgłaszane w przetargach przekazywane za pośrednictwem gry online - to niektóre z wykrytych incydentów dotyczących kradzieży tajnych danych w Polsce.
Sieńko dodaje, że pracodawcy mają do wyboru wiele narzędzi służących do monitorowania. Może to być oprogramowanie blokujące wybrane serwisy, systemy do podglądu ekranów pracowników w czasie rzeczywistym, a także aplikacje do ewidencji wychodzącej i przychodzącej poczty elektronicznej.
Nie ma przepisów więc...?
W polskim prawie nie istnieją regulacje określające, jaki rodzaj monitoringu może stosować pracodawca. Można oczywiście założyć, że dozwolone jest to, co nie jest zakazane.
- Sam fakt, że nie istnieją szczegółowe przepisy w tej materii, nie oznacza, że powinny zostać one stworzone. W tego typu przypadkach nadmierna kazuistyka nigdy się nie sprawdza – uważa Piotr Szczeszek, partner zarządzający w Kancelarii Szczeszek i Wspólnicy Sp.K.
Zdaniem ekspertów pracodawca powinien samodzielnie definiować wewnętrzną politykę bezpieczeństwa, ale powinien też zadbać o to, aby pracownicy ją poznali i zaakceptowali. To istotne, bo wewnętrzne przepisy ustanowione przez pracodawcę mogą być w kolizji z prawami pracownika do prywatności, do tajemnicy korespondencji, do nie wykorzystywania jego danych osobowych do celów nieusprawiedliwionych celami zatrudnienia.
- W większości przypadków uzasadnione będzie okresowe sprawdzanie czy pracownik nie przechowuje na twardym dysku firmowego komputera nielegalnego oprogramowania, treści pornograficznych lub danych prywatnych. Jednak już oglądanie i udostępnianie osobom trzecim prywatnych zdjęć pracownika, wykrytych podczas monitoringu, najczęściej naruszy prawa pracownika. – dodaje Piotr Szczeszek.
Pracodawca może więc instalować narzędzia do monitorowania internetowego ruchu, kontrolować pocztę elektroniczną i patrzeć na ekrany monitorów pracowników, ale powinno być jasne, że robi to w celu ochrony własnych interesów. Jeśli pracownicy nie wiedzą o tym, że są monitorowani, takie działania mogą być uznane za sprzeczne z prawem. Pracodawca dla własnego bezpieczeństwa powinien podjąć starania, aby można było wykazać, że pracownik wiedział o danym rodzaju monitoringu i go zaakceptował.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*