Zmalała użyteczność, choć wzrosła objętość dokumentacji programów Microsoft, dostarczonej przez firmę w związku z nakazem Komisji Europejskiej z 2004 roku. Do takiego wniosku doszli eksperci, którzy wnikliwie przyjrzeli się nowej dokumentacji oprogramowania giganta z Redmond.
Pod koniec grudnia ubiegłego roku informowaliśmy w DI o niedostatkach dokumentacji przedłożonej przez Microsoft Corp. w procesie antytrustowym. Wtedy UE zagroziła gigantowi z Redmond karą w wysokości 2 milionów euro za każdy dzień zwłoki w wypełnieniu nakazu.
Prawnicy Microsoft stwierdzili wówczas, że dokumentacja spełniająca narzucone przez Unię Europejską warunki została wysłana do unijnych urzędników, ale ci nie zdążyli się z nią zapoznać z powodu przerwy świątecznej. Sprawę odłożono więc do czasu, aż nowa dokumentacja nie zostanie w należytym stopniu przestudiowana.
Teraz, gdy eksperci dokonali oceny, okazało się, że poprawki wprowadzone do tekstu nie wzbogacają go merytorycznie. Potwierdza to m.in. prof. Neil Barrett, który był zatrudniony przy ewaluacji dokumentu. Barret stwierdza, że choć objętość tekstu urosła, to "nic istotnego nie zostało dodane".
Opinie Barreta potwierdza także firma konsultingowa Taeus Europe Ltd. W przedstawionym przez nią raporcie, dokumentacja Microsoftu opisana jest jako: "całkowicie nieadekwatna", "poświęcona nieaktualnym rozwiązaniom" oraz "wewnętrznie sprzeczna". Poza tym, w opinii ekspertów, dostarczone przez giganta teksty zostały przygotowane w taki sposób, by zmaksymalizować ich objętość, przy jednoczesnej minimalizacji treści - potocznie nazywa się to "laniem wody".
Tymczasem jedynie pełna pod względem merytorycznym dokumentacja pozwoliłaby konkurencyjnym firmom na tworzenie aplikacji, które pod względem kompatybilności z systemem Windows mogłyby równać się programom giganta z Redmond.
Microsoft - zapewne tak jak i każda inna firma tworząca oprogramowanie z zamkniętym kodem - jest jednak bardzo wyczulony na punkcie ujawniania swoich rozwiązań. Nie raz jego przedstawiciele twierdzili, że Unia wymaga od nich "ujawnienia ważnych tajemnic handlowych". Firma twierdzi także, że w całym sporze Unia Europejska występuje zarówno w roli oskarżyciela i sędziego, co sprawia, że cały proces jest nieobiektywny.
Dalszy ciąg trwających od dłuższego czasu przepychanek będzie miał miejsce pod koniec kwietnia w Sądzie Europejskim pierwszej instancji.