MasterCard zarabia na nas jako operator kart płatniczych, ale dodatkowo firma sprzedaje dane o kupujących zainteresowanym reklamodawcom. Usługa jest dostępna tylko w USA, ale jej ewentualny rozwój to kwestia czasu. O ile śledzenie w zamian za e-usługi łatwo znieść, o tyle śledzenie przy usługach płatnych może nas razić.
Informacje o tym, że MasterCard sprzedaje dane reklamodawcom opublikował najpierw Financial Times. Po prostu za każdym razem, gdy użytkownik karty MasterCard płaci za jej pomocą, informacje o szczegółach dotyczących zakupu są zapisywane i agregowane (chodzi m.in. o czas i miejsce zakupu, sprzedawcę oraz kwotę).
Dzięki zabranym informacjom MasterCard może przyporządkować użytkownika karty do pewnej grupy. Taką grupą mogą być np. podróżujący biznesmeni, którzy zazwyczaj podróżują dużo w poniedziałki, ale nie w weekendy. Można też dzięki pozyskanym w ten sposób danym wskazać, kto z klientów ma tendencje do robienia dużych wydatków, kto kupuje prezenty w sieci, a kto w sklepach tradycyjnych itd. Te dane mogłyby zainteresować szczególnie reklamodawców internetowych, którzy mogliby wyświetlić odpowiednią reklamę odpowiedniej osobie i w odpowiednim czasie.
Czytaj: Sprawdź, ile Facebook i Google zarabiają na danych o Tobie. To lepsze niż Do Not Track
Wyobraź sobie teraz, że płatności, jakich dokonujesz w sklepach, mogą wpłynąć na to, jaka reklama zostanie Ci wyświetlona w czasie przeglądania sieci. Brzmi orwellowsko prawda? Tym samym śledzenie użytkowników internetu wyjdzie poza internet (zob. FT.com, MasterCard mines data for marketers).
Financial Times dowiedział się o usłudze MasterCard z poufnej informacji przeznaczonej dla potencjalnych klientów. Operator kart płatniczych już potwierdził dla serwisu Wired, że usługa ta nosi nazwę MasterCard Audiences, została uruchomiona w lutym i obecnie działa tylko w USA.
MasterCard podkreśla, że dane przekazywane reklamodawcom nie zawierają informacji wrażliwych, takich jak imiona i nazwiska. Nie mniej wystarczają, aby śledzić ludzi.
Usługa może oburzać nie tylko ze względu na swój orwellowski charakter. Nie od dziś wiadomo, że bezpłatne e-usługi, takie jak Facebook czy Google, zbierają o nas dane i zarabiają na nich. Możemy nawet szacunkowo policzyć, ile są warte nasze dane. Możemy też częściowo powstrzymać śledzenie, ale ciągle mamy świadomość, że dane to zapłata za usługę.
MasterCard nie dostarcza bezpłatnej e-usługi. To jest operator kart płatniczych, który zarabia na dokonywanych przez nas operacjach finansowych. Jeśli dodatkowo zaczyna on robić sobie zarobek na naszych danych, możemy czuć się z tym źle.
Zauważmy, że Google i Facebook są pod ciągłą presją organów ochrony danych. Od dostawców e-usług wymaga się narzędzi online do kontroli prywatności. Czy MasterCard takie narzędzia dostarczy? Czy będę mógł przez stronę MasterCarda wyłączyć śledzenie w czasie zakupów offline? Mam wrażenie, że takie narzędzia się nie pojawią, dopóki regulatorzy i politycy nie dostrzegą problemu.
Potrzebujemy już nie tylko Do Not Track w przeglądarce internetowej. Blokady przed śledzeniem powinny stać się elementem każdej usługi, gdzie w ogóle istnieje możliwość śledzenia.
Nie będzie właściwy argument, że można przecież nie używać karty. Za kilka lub kilkadziesiąt lat może się okazać, że karta płatnicza będzie podstawową formą płatności, a śledzenia będą dokonywać wszyscy operatorzy. Ważne jest, by standardy ochrony danych w tym zakresie wypracować już teraz.
Czytaj: Sklepy będą akceptować tylko niektóre karty płatnicze? Nowelizacja ustawy w drodze
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|