Ani wysokie ceny aparatów oraz rozmów telefonicznych, ani długie kolejki nie odstraszyły Kubańczyków od dokonania zakupu "luksusowego" dobra, jakim na Kubie jest telefon komórkowy.
Poniedziałek, 14 kwietnia, była pierwszym dniem, gdy zwykli Kubańczycy mogli legalnie zakupić telefon komórkowy. Wcześniej przywilej ten posiadali jedynie pracownicy wyższego szczebla w administracji rządowej oraz obcokrajowcy. Prezydent Raul Castro, rządzący oficjalnie wyspą od lutego br., pozwolił jednak wszystkim Kubańczykom kupować telefony komórkowe.
Kwitł czarny rynek, na którym Kubańczycy kupowali aparaty telefonicznie. Potem trzeba było znaleźć jedynie obcokrajowca, który "użyczyłby" nazwiska, które konieczne było do zarejestrowania telefonu.
Telefon dostępny jest jedynie dla posiadaczy tzw. "twardej waluty", czyli dolarów. Jak się jednak okazało dla Kubańczyków nie jest to duży problem, gdyż większość z nich posiada krewnych bądź znajomych w Stanach Zjednoczonych, część pracuje także w przemyśle turystycznym, gdzie transakcje rozliczane są jedynie w walutach wymienialnych - informuje agencja AP.
Problemem nie są także pieniądze, choć przyznać trzeba, że przyjemność posiadania telefonu komórkowego do tanich nie należy. Aktywacja to wydatek 120 dolarów, kolejne 75 dolarów trzeba wydać na telefon komórkowy Nokii, którego funkcjonalność ogranicza się do wykonywania rozmów oraz pisania SMS-ów. Modele, posiadające więcej funkcji, kosztują odpowiednio drożej.
Minuta rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi kosztuje 2,70, do Europy natomiast 5,85 dolarów. Wykonanie i odbieranie rozmów lokalnych to wydatek 30 centów za minutę. Mieszkańcy Kuby zdają sobie sprawę, że ceny są wysokie, ale sam fakt, że możliwe jest legalne posiadanie komórki traktują jako krok w dobrym kierunku.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*