Urządzenia dozoru elektronicznego kosztowały 22 mln zł. Ale z tzw. bransoletek skorzystały tylko 223 osoby. Zamiast oszczędzać, państwo płaci 100 tys. zł na skazanego.
Elektroniczne bransoletki zakładane na kostkę u nogi więźnia miały szybko zlikwidować problem przeludnienia więzień i pozwolić na spore oszczędności w systemie więziennictwa. Miesiąc spędzony w zakładzie to wydatek nawet kilku tysięcy złotych. A ten sam czas odbywania kary w SDE kosztuje mniej. W dodatku skazany partycypuje zazwyczaj w wydatkach. Tyle że w tej chwili w Polsce karę odbywa w ten sposób zaledwie 113 osób.
– Rzeczywiście nie jest to najlepszy wskaźnik, ale z miesiąca na miesiąc zarówno wniosków, jak i samych odbywających taką karę jest coraz więcej. Jesteśmy więc nastawieni optymistycznie do jego przyszłości – przekonuje Joanna Dębek z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Mniej optymistyczni są eksperci. Wskazują na to, że choć prace nad wprowadzeniem systemu trwały prawie pięć lat, resort sprawiedliwości zaniedbał najważniejszą kwestię: edukację. W efekcie zaledwie jeden na dziesięć wniosków od skazanych (w ciągu roku było ich około 2 tys.) sądy uwzględniają. Główny powód? Niewiedza wnioskujących.
Więcej szczegółów w serwisie Dziennik.pl w artykule pt. Kosztowny niewypał resortu sprawiedliwości
Sylwia Czubkowska
Artykuł może zawierać linki partnerów, umożliwiające rozwój serwisu i dostarczanie darmowych treści.
|
|
|
|
|
|
|
|
Stopka:
© 1998-2025 Dziennik Internautów Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone.