Cztery lata temu operatorzy i posiadacze praw autorskich dogadali się w kwestii namierzania i karania piratów korzystających z P2P. Teraz program "antypirakich alertów" umarł śmiercią naturalną, najwyraźniej nie przynosząc oczekiwanych korzyści.
reklama
Bez zbytniego rozgłosu w Stanach Zjednoczonych zakończono inicjatywę antypiracką, która miała zniechęcić internautów do korzystania z P2P. Ta inicjatywa opierała się na współpracy pomiędzy operatorami i posiadaczami praw autorskich, a także na stosowaniu pewnych zautomatyzowanych kar wobec notorycznych piratów. Inicjatywa, o której mowa to tzw. prawo sześciu ostrzeżeń określane oficjalnie jako CAS - Copyright Alert System.
Tak naprawdę to nie było żadne "prawo". Zaczęło się od tego, że w lipcu 2011 roku organizacje przemysłu rozrywkowego podpisały z amerykańskimi dostawcami internetu (ISP) porozumienie w sprawie utworzenia Systemu Alertów Antypirackich. W ramach tego systemu specjalnie powołana organizacja (CCI) miała monitorować aktywność użytkowników internetu pod kątem ewentualnych naruszeń. Informacje o zidentyfikowanych piratach (adresach IP) trafiały do operatorów, którzy mieli wysyłać do swoich klientów ostrzeżenia - najpierw mailem, potem poprzez przekierowanie na strony "edukujące". W ramach piątego lub szóstego ostrzeżenia operator mógł zastosować karę w postaci ograniczenia prędkości łącza internetowego.
System ruszył dopiero w roku 2013, po licznych opóźnieniach. Był wyraźnie wzorowany na tzw. prawie Hadopi wprowadzonym wcześniej we Francji (to prawo przewidywało system "trzech ostrzeżeń" i nakładanie kar finansowych).
Prawo Hadopi nigdy się nie sprawdziło się jako instrument walki z piractwem, a tym bardziej jako instrument nakłaniający ludzi do kupowania ze źródeł legalnych. Podobnie było z prawem sześciu ostrzeżeń. Już po pierwszym roku było wiadomo, że organizacje odpowiedzialne za antypiracki program przypisują sobie jedynie sukces "edukacyjny" tzn. chwaliły się licznymi rozesłanymi do ludzi ostrzeżeniami. Poza tym nic specjalnego sie nie wydarzyło, a przecież ciągłe monitorowanie piratów i wysyłanie ostrzeżeń generowało pewne koszty. We Francji koszty "prawa Hadopi" ponosili podatnicy. W USA za "prawo sześciu ostrzeżeń" płacili posiadacze praw autorskich oraz operatorzy.
27 stycznia organizacja Center for Copyright Information (CCI) wydała jedno ze swoich nielicznych oświadczeń dla prasy. Ogłosiła koniec programu.
Po czterech latach intensywnej edukacji i angażowania konsumentów, Copyright Alert System sfinalizuje swoją pracę. Program pokazał, że prawdziwy postęp jest możliwy kiedy twórcy, innowatorzy Internetowi oraz przedstawiciele konsumentów razem stają do współpracy w procesie napędzanym porozumieniem. CAS odniósł sukces w edukowaniu wielu ludzi o dostępności legalnych treści oraz o sprawach powiązanych z naruszeniami online.
Oświadczenie ładne, ale niekoniecznie oddające prawdziwe emocje, jakie budził system antypirackich alertów. Konsumenci nigdy go nie lubili - to oczywiste. Operatorzy nie chcieli występować przeciwko swoim klientom. Natomiast posiadacze praw autorskich dopiero z czasem zrozumieli, że ten program nic nie daje. Organizacja reprezentująca branże filmową - MPAA - w oświadczeniu cytowanym przez Variety całkiem otwarcie przyznała, że program nie powstrzymał notorycznych piratów. Poza tym charakter piractwa się zmienił - ludzie zwrócili się w stronę nielegalnego streamingu i walka wyłącznie z BitTorrentem nie wydaje się środkiem odpowiadającym nowym realiom.
Fiasko podobnych inicjatyw udowodniło również to, o czym ich krytycy mówili od dawna. Możesz powstrzymać ludzi przed konsumowaniem treści "nielegalnych", ale to nadal nie oznacza, że zachęcisz ich do zakupu czegoś "legalnego".
Zobacz także: Naruszenia praw autorskich w internecie. Aspekty prawne i procedury dochodzenia roszczeńPublikacja prezentuje rozwiązania praktycznych problemów, pojawiających się w sprawach dotyczących naruszenia praw autorskich od chwili rozpoczęcia poszukiwania ochrony do egzekucji pozytywnego wyroku.* |
Mimo porażki inne kraje nadal są gotowe wprowadzać podobne systemy. Kanada wprowadziła rozwiązanie notice-and-notice, które dość szybko zostało wykorzystane przez antypiratów w sposób złośliwy. Również w Wielkiej Brytanii wprowadzono system rozsyłania ostrzeżeń antypirackich przez operatorów. Inicjatywa jest znacznie łagodniejsza niż prawo Hadopi lub prawo sześciu ostrzeżeń, ale czy stanowi rozsądną odpowiedź na problem piractwa? Można o tym długo dyskutować.
Czytaj także: Operatorzy roześlą antypirackie ostrzeżenia do użytkowników P2P. To bliższe edukacji niż copyright trolling
* - Linki afiliacyjne. Kupując książki poprzez te linki wspierasz funkcjonowanie redakcji Dziennika Internautów.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Ale-gratka (podróbka Alegratki) ma zwrócić nienależnie pobrane opłaty za ogłoszenia
|
|
|
|
|
|