Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Operatorzy uświadomią, przekierują i spowolnią piratów

08-07-2011, 07:31

Nowe środki walki z piractwem zostaną wprowadzone w USA dzięki porozumieniu zawartemu pomiędzy operatorami telekomunikacyjnymi i posiadaczami praw autorskich. Internauci mają być powiadamiani o tym, że ich łącze zostało użyte do naruszeń. Ponadto może być zastosowany środek w postaci ograniczenia szybkości łącza.

Ograniczanie działań internautów nie musi się odbywać w ramach stanowienia prawa. W DI wspominaliśmy już, że komunikacje w sieci może ograniczyć tzw. samoregulacja, czyli dobrowolna współpraca różnych podmiotów z operatorami telekomunikacyjnymi. Dowodem na to może być inicjatywa, z jaką wczoraj wystąpili amerykańscy operatorzy i posiadacze praw autorskich.

Organizacja National Cable & Telecommunications Association (NCTA) ogłosiła podpisanie porozumienia dotyczącego piractwa online. Sygnatariuszami są m.in. członkowie MPAA i RIAA, czyli największe wytwórnie filmowe i muzyczne, a także najwięksi dostawcy internetu, jak AT&T, Cablevision Systems, Comcast, Time Warner Cable oraz Verizon.

"Prawo" sześciu ostrzeżeń?

Porozumienie dotyczy systemu alertów o prawach autorskich (Copyright Alerts), których zadaniem jest powiadamianie internautów o tym, że ich konto zostało użyte do pobierania plików chronionych prawem. Użytkownik może otrzymać do sześciu takich powiadomień w formie elektronicznej. Porozumienie przewiduje też "środki osłabiające" mające zmusić do zaprzestania naruszeń oraz "niezależny przegląd" aktywności internauty, aby ustalić, czy nie został on zidentyfikowany jako pirat w wyniku błędu.

W praktyce proponowane rozwiązanie ma wyglądać tak:

  1. Kiedy posiadacz praw autorskich zawiadomi dostawcę internetu o naruszeniu, ten wyśle pierwszy alert do internauty. Może to być np. e-mail. Ten alert będzie kierował internautę do porad dotyczących unikania naruszeń lub zabezpieczenia sieci Wi-Fi.  
  2. Po zignorowaniu pierwszego alertu może nastąpić kolejny, podkreślający wiadomości o charakterze edukacyjnym.
  3. Trzeci alert ma być skonstruowany tak, aby użytkownik musiał potwierdzić jego odebranie, np. klikając w przycisk na specjalnej stronie, na którą zostanie przekierowany.
  4. Czwarty alert ma być podobny do trzeciego.
  5. Po piątym z kolei naruszeniu operator może zastosować "środki osłabiające" (Mitigation Measure), takie jak ograniczenie przepływności łącza lub przekierowywanie na specjalną stronę do czasu skontaktowania się z dostawcą. ISP nie będą jednak zobowiązani do ograniczania dostępu do usług głosowych, e-mail oraz usług związanych z bezpieczeństwem i zdrowiem.
  6. Szóste naruszenie może oznaczać kolejne powiadomienie i zastosowanie "środków osłabiających", jeśli nie zrobiono tego po piątym alercie.

Jak już wspomniano, użytkownik będzie miał prawo do "niezależnego przeglądu" swojej aktywności. Wiąże się to jednak z opłatą w wysokości 35 dolarów (sic!), czyli internauci zapłacą za ewentualne pomyłki posiadaczy praw autorskich lub operatorów.

Szczegółowe informacje na temat systemu można znaleźć na stronie www.copyrightinformation.org. Odpowiedzialne za niego podmioty mówią o "przełomie" i przekonują, że w ten sposób szanowane jest prawo konsumentów, którzy powinni wiedzieć, że ich łącze zostało użyte do naruszeń.

>>> Czytaj: Antypiraci aresztowani - okradali artystów

Inicjatywa będzie też promować nowe liczby. Podmioty podpisujące porozumienie przyznały zgodnie, że "kradzież treści" to dla amerykańskiej gospodarki strata 373 tys. miejsc pracy rocznie oraz 3 mld dolarów rocznie utraconych podatków. Jest to oczywiście bardziej propaganda niż wynik jakiejś rzetelnej analizy. Piractwo raczej nie może szkodzić gospodarce, a jeśli nawet ma na nią jakiś wpływ, to jest to zagadnienie bardziej złożone niż liczenie rzekomych strat na podstawie rynkowej wartości pobieranych utworów. 

Sonda
Amerykańskie porozumienie operatorów z wytwórniami muzycznymi to...
  • inicjatywa nieistotna dla piractwa
  • przełom w walce z piractwem
wyniki  komentarze

Sygnatariusze porozumienia podkreślają, że nie jest ono podobne do "prawa trzech ostrzeżeń" i nie wprowadza żadnego specjalnego systemu monitorowania aktywności internautów. Mimo to porozumienie może rodzić wątpliwości. Organizacja Center for Democracy & Technology zwróciła już uwagę na to, że jego wpływ na prawa obywateli i prywatność zależy w dużej mierze od sposobu zaimplementowania przewidzianych środków.

Prawdopodobnie posiadacze praw autorskich będą przekazywać dostawcom internetu adresy IP osób pobierających pliki z sieci P2P. To oznacza, że alertów raczej nie zobaczą osoby pobierające pliki z serwisów oferujących hosting plików. Nawet w krajach z drakońskim prawem antypirackim (jak Francja) nie udało się znacząco ograniczyć pobierania plików, zatem inicjatywa amerykańska też może być nieskuteczna.

>>> Czytaj: Meksykański senat nie chce ACTA. Początek zmian w myśleniu?


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *