Piosenki Kazika na YouTube nie świadczą o tym, że artysta zmienił zdanie o internecie. Po prostu jego wydawca uruchomił nowy kanał przychodów i choć nie jest to wielki przełom, jest to bardzo malutki krok w stronę postępu.
reklama
Znanych artystów można dzielić na bardziej propirackich i bardziej antypirackich. Do tych drugich zalicza się Kazik - wróg P2P, gotowy do pozywania blogera za kilka słów i nawet do atakowania swojego oddanego fana w imię ochrony własności intelektualnej.
Ostatnio Kazik padł ofiarą internautów, którzy uruchomili stronę StrataKazika.pl, podliczając rzekome straty z kopiowania płyt tego artysty. Gdyby założyć, że każda skopiowana płyta oznacza straconą sprzedaż, Kazik stracił już ponad 95 mln zł. Oczywiście tak naprawdę niczego nie stracił - ta liczba jest tylko efektem wadliwej antypirackiej metodologii obliczania "strat", w którą wielu artystów wierzy.
Przed dwoma dniami Kazik znów stał się bohaterem internetu, tym razem dzięki serwisowi Wykop.pl. Jeden z użytkowników Wykopu zauważył, że na koncie YouTube wydawcy Kazika (SPRECORDSteledyski) pojawiły się całe albumy grupy Kult, do posłuchania. Użytkownik Wykopu sugeruje, że Kazik zmienił podejście do muzyki w sieci.
Niestety - tak naprawdę nic się nie zmieniło. Przy teledysku emitowane są reklamy i można być pewnym, że S.P.RECORDS ma stosowną umowę z YouTube, która daje wytwórni udział z przychodów reklamowych. YouTube nie jest przecież "pirackim" serwisem - to usługa znanej firmy, która oferuje artystom i wydawcom możliwość zarabiania na treściach.
Można się nawet zastanawiać, czy to nie S.P.RECORDS robi teraz szum wokół piosenek na YouTube, aby zachęcić do konsumpcji treści z nowego źródła przychodów. Nic nie wskazuje na to, aby Kazik zmienił zdanie odnośnie np. dzielenia się plikami albo działalności fanów.
Mimo to można dostrzec coś budującego. Piosenki Kazika na YouTube są dowodem na to, że przynajmniej jego wydawca eksperymentuje z nowymi modelami biznesowymi i rozumie, że dzięki internetowi można zarabiać, że może on służyć do promocji. Takie eksperymenty zawsze są lepsze niż narzekanie na piractwo i marudzenie, że technologia jest zła.
Jakby nie patrzeć, DI może teraz wkleić do swojego newsa piosenkę Kazika, nie obawiając się oskarżeń o naruszenia praw autorskich. O proszę!
Miejmy tylko nadzieję, że Kazik mimo wszystko nie pozwie nas za naruszenie. Zdarzyło się już kiedyś, że agencja AP groziła stacji radiowej za wykorzystanie materiału opublikowanego na koncie agencji na YouTube. Było to tym bardziej zabawne, że wspomniana stacja radiowa była... firmą należącą do AP.
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
|
|
|
|
|
|