Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Jeśli informacje o dłużnikach państwa trafią do sieci, zostaną tam na zawsze - wywiad z GIODO

09-10-2014, 14:05

Jeśli powstanie rejestr dłużników państwa dostępny przez internet, to de facto wpisana tam osoba będzie na zawsze zapamiętana jako dłużnik. Mówił o tym Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych w wywiadzie dla Dziennika Internautów. Wywiad dotyczył także inteligentnych liczników i telemarketingu.

robot sprzątający

reklama


ciąg dalszy...

DI: Proponowane są zmiany dotyczące rejestrów dłużników. W planach jest wprowadzenie zmian zarówno do ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych, jak i do ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, która ma wprowadzić państwowy rejestr dłużników. Co Pan sądzi o tych ustawach? 

GIODO: Jestem w stanie zrozumieć, że dla bezpieczeństwa obrotu gospodarczego, informacja o tym, kto posiada różnego rodzaju zadłużenie, może być gromadzona w rejestrach i udostępniana innym uczestnikom gry rynkowej. Do tego celu wykorzystywanych jest kilka rodzajów rejestrów, a jednym z typowych, do którego już bardzo się przyzwyczailiśmy i nie kwestionujemy jego istnienia, jest Biuro Informacji Kredytowej. (...) Jeżeli chodzi o różnego rodzaju długi, które pojawiają się w czasie prowadzenia działalności gospodarczej czy nawet długi konsumenckie, to też przyzwyczailiśmy się do tego, że informacje na ten temat posiadają Biura Informacji Gospodarczej. Przyzwyczailiśmy się również, a może nawet zapomnieliśmy o tym, że nawet w Krajowym Rejestrze Sądowym jest rejestr dłużników niewypłacalnych.

Zatem kilka rejestrów dłużników w Polsce istnieje. Nie jestem zwolennikiem tworzenia dodatkowych, natomiast zdaję sobie sprawę, że może to być istotne dla zapewnienia bezpieczeństwa obrotu gospodarczego. Stąd też uwagi, które zgłaszamy do ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczej, o której Pan wspomniał, są dość szczegółowe i dotyczą tak naprawdę kwestii technicznych.

Natomiast dużo poważniejsze zastrzeżenia ze strony GIODO dotyczą projektu, który zgłosiło Ministerstwo Finansów, czyli propozycji utworzenia rejestru dłużników Skarbu Państwa. Tych, którzy mieli być właśnie w czasie postępowania egzekucyjnego ujawniani. Tutaj mamy jeden podstawowy zarzut. Ten rejestr się znacząco różni od wszelkich innych istniejących do tej pory w Polsce tym, że miałby być udostępniony w internecie.

W opinii GIODO Ministerstwo Finansów nie przemyślało dwóch kwestii: po pierwsze tego, że informacja raz zamieszczona w internecie, zostanie tam już na zawsze. Bo czym innym jest sytuacja, w którym Biuro Informacji Gospodarczej jest odpytywane przez bank, który ma do tego zezwolenie ze strony Biura Informacji Kredytowej, żeby taką czynność wykonać, a czym innym sytuacja, kiedy każda osoba może kierować zapytania do bazy dostępnej w internecie.

Nawet jeżeli Ministerstwo Finansów twierdzi, że te rejestry nie będą w całości tam udostępnione, a będzie to tylko system odpytywania i odpowiadania na pytania, to wydaje nam się, że to jest poważna pomyłka. Bowiem osoba, która raz znajdzie się w tego typu zestawieniu, będzie osobą, która zostanie w nim de facto na zawsze, nawet jeżeli wpisy z takiego rejestru będą sprawnie usuwane.

Jeżeli dzisiaj dokonam odpytania dotyczącego np. wszystkich moich sąsiadów, to biorąc pod uwagę, że informacja ta jest informacją jawną, mogę zrobić z nią, co mi się podoba. To jest druga rzecz, o której Ministerstwo Finansów zapomniało. Zapomniało o tym, że rejestr publiczny - a taki właśnie w tym przypadku ma być stworzony, który jest jawnie dostępny, podlega ustawie o dostępie do informacji publicznej. Pewnie będzie też dostępny w Centralnym Repozytorium Informacji Publicznej. Co więcej, będą się do niego odnosiły również przepisy o ponownym wykorzystaniu informacji z sektora publicznego. Czyli krótko mówiąc, może być przetwarzany w dowolnej formie i do dowolnych celów wykorzystywany.

Sam przez kilka lat pracowałem jako osoba przygotowująca zestawy informacji gospodarczych. Doskonale wiem, jak bardzo przydatne dla produktu, który wtedy przygotowywałem, byłoby posiadanie i wykorzystywanie tego typu list. Dowodzą tego informatory prawno-gospodarcze przetwarzające wtórnie informacje na przykład z KRS. Gdy Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło udostępnić w sieci księgi wieczyste, to dopiero po kilku miesiącach, mimo stałych nalegań ze strony GIODO, żeby przemyśleli, czy na pewno wszystko jest dobrze przygotowane, resort uznał, że musi zmieniać ustawę o dostępie do informacji gospodarczej. Ministerstwo Finansów zachowuje się jakby nie było świadome tego typu problemów.

Co więcej, niektóre tłumaczenia ze strony tego resortu dodatkowo wskazują na brak gruntownego zorientowania w tematyce, o czym świadczy chociażby chęć umieszczania w tym rejestrze dłużników przed zakończeniem przeciwko nim postępowania sądowego. Ministerstwo powołuje się przy tym na to, że "przecież zawsze tak było" w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Obecnie rzeczywiście jest tak, że jeżeli organ podatkowy podejmie decyzję, że rozpoczyna postępowanie egzekucyjne i na przykład blokuje czyjeś konto, to nawet jeżeli dany podmiot chce się od tego odwołać, to do czasu zakończenia postępowania sądowego konto jest zablokowane. Ale w tym przypadku chodzi o to, żeby pieniądze z tego konta nie zniknęły. Głównym powodem jest więc tzw. zabezpieczenie roszczenia. Natomiast umieszczanie w internecie informacji o zadłużeniu tylko dlatego, że rozpoczęte zostało postępowanie egzekucyjne, nie służy żadnemu celowi poza infamią tej osoby w środowisku biznesowym.

Nie należy też zapominać o tym, że skoro w wolnej gospodarce, którą w Polsce chcemy rozwijać, 80% przedsiębiorców nie wytrzymuje presji rynku i po jakimś czasie się likwiduje, to oznacza to, że 80% przedsiębiorców miewa kłopoty z regulowaniem swoich należności. Jeżeli raz zostaną wprowadzeni do takiego rejestru, to zostaną w nim de facto na zawsze. Nawet jeżeli się będzie próbowało go aktualizować, to ta informacja archiwalna będzie w jakimś stopniu dostępna. Dobrze ilustrującym to przykładem jest orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Google Spain, które dotyczy prawa do bycia zapomnianym. Przecież tam sprawa zaczęła się od bardzo podobnej kwestii. Pan, którego nazwiska nie podam, bo ono właśnie ma być zapomniane, kilkanaście lat wcześniej miał zaległości w stosunku do odpowiednika polskiego ZUS-u. Należności te spłacił i od tamtej pory z sukcesem prowadzi swoją działalność gospodarczą. Nie ma już żadnych zaległości wobec tamtejszego ZUS-u, a jednak cały czas ciągnie się za nim informacja sprzed kilkunastu lat. Dlaczego? Dlatego, że została opublikowana w gazecie, która ma internetowe archiwum.

Na kolejnej stronie dalsza część wywiadu dotycząca telemarketingu.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E



fot. DALL-E



fot. Freepik



fot. DALL-E



fot. DALL-E