Po ucieczce Janukowycza pozostały dokumenty, które próbowano zniszczyć. Teraz dziennikarze i aktywiści skanują je i udostępniają na stronie YanukovychLeaks.org.
Wiktor Janukowycz będzie chyba bohaterem najciekawszego przypadku efektu Streisand, czyli takiej sytuacji, gdy próba zatajenia informacji powoduje nagłośnienie jej w internecie.
Wszystko dzięki serwisowi YanukovychLeaks.org, który udostępnia zeskanowane dokumenty znalezione w rezydencji Janukowycza już po jego ucieczce. Tu należy wyjaśnić, że część tych dokumentów znaleziono w zbiorniku wodnym na terenie posiadłości. Były zbite w zmoczonych paczkach, a więc ryzyko ich utracenia na zawsze było duże. Część dokumentów była spalona.
Dziennikarze oraz aktywiści zabrali się za odratowanie, usystematyzowanie i badanie tych dokumentów. W projekcie uczestniczą organizacje OCCRP oraz ICFJ.
Zabrane dotychczas dokumenty są bardzo różnorodne, z osobistymi odręcznymi zapiskami włącznie. Znalazły się tam m.in. zapiski szefa ochrony Janukowycza, które pokazują jak dostosowywano środki ochrony w okresie kryzysu na Ukrainie oraz kto chciał się spotkać z politykiem.
Możliwe, że w przyszłości te dokumenty ujawnią niespełnione zamiary Janukowycza. Dziennikarze liczą również na to, że będzie można ustalić powiązania korupcyjne byłych władz z różnymi firmami. Najogólniej rzecz ujmując jest to cenny materiał historyczny wymagający badania. Pochodzi on z jednego z najlepiej strzeżonych miejsc w Europie, które w przeszłości odwiedzał nawet Władimir Putin.
Cyfryzowanie dokumentów i udostępnianie ich w internecie to coś więcej, niż udostępnienie każdemu możliwości przeglądania ich. Przede wszystkim możliwe jest szybkie tworzenie wielu kopii, a im więcej kopii powstanie, tym mniejsza szansa na ukrycie ich treści.
Czytaj także: Cyberatak na Ukrainę z Krymu? Telefony deputowanych zablokowane
Aktualności
|
Porady
|
Gościnnie
|
Katalog
Bukmacherzy
|
Sprawdź auto
|
Praca
biurowirtualnewarszawa.pl wirtualne biura w Śródmieściu Warszawy
Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.
*
Odpis potwierdzenia nadania za 20 zł? Poczta Polska przesadziła z tym monopolem...
|
|
|
|
|
|