Stop Online Piracy Act (SOPA) jest amerykańską ustawą wymierzoną w piractwo internetowe. Jej uchwalenie dałoby posiadaczom praw autorskich czy znaków towarowych spore możliwości walki z negatywnymi zjawiskami związanymi z dystrybucją muzyki, filmów, oprogramowania czy też podróbek w sieci. Ma ona jednak bardzo wielu przeciwników, którzy podnoszą, że znacząco ograniczyłaby wolność słowa w internecie, wprowadzając cenzurę.

Czytaj także: Nie ma związku między pobieraniem filmów a przychodami wytwórni 

Czy jednak ustawa ta nie mogłaby zostać wykorzystana także przez firmy zajmujące się P2P? Także i one bowiem borykają się z problemami, których rozwiązania domagają się zwolennicy SOPA. W internecie wiele jest serwisów, które żerują na naiwności i braku doświadczenia niektórych internautów. Pobierają one opłaty za możliwość ściągnięcia klienta P2P czy też udostępniają oprogramowanie ze złośliwymi dodatkami.

Przedstawiciel firmy FrostWire w rozmowie z serwisem TorrentFreak przyznaje, że codziennie otrzymuje bardzo wiele próśb o zwrot wpłaconych pieniędzy. Z jednej strony działania przestępców szkodzą reputacji takich firm, jak FrostWire, z drugiej pozwalają im zarabiać krocie w całkowicie nielegalny sposób.

Z jakichś powodów udaje im się także obejść zabezpieczenia programu Adwords Google'a, przez co pokazują się one bardzo wysoko w wynikach wyszukiwania. Przy tak wysokim poziomie zainteresowania wymianą plików w internecie musi to generować spore przychody.

Podejmowane działania przynoszą jednak niewielkie efekty. Nawet jeśli uda się zablokować jakąś domenę, szybko pojawia się nowa. Jedyne, na co mogą takie firmy liczyć, to internauci, którzy po zwrot pieniędzy zwracać się będą do firm obsługujących transakcje.

Pomóc mogłaby SOPA. Jednak w ich przekonaniu przyjęcie tej ustawy przyniosłoby znacznie więcej szkody niż pożytku.

Czytaj także: USA przejęły kolejne 307 domen